Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Przedszkola: tworzą się komitety kolejkowe, a potem okazuje się, że w placówkach nie ma kompletu malców

Katarzyna Piojda
Dzięki temu, że powstają kolejne placówki, znacznie skróciły się listy dzieci oczekujących na miejsce
Dzięki temu, że powstają kolejne placówki, znacznie skróciły się listy dzieci oczekujących na miejsce Fot. sxc
Rodzice, którzy chcą posłać swoje dzieci do przedszkola, mogą być spokojni. Jak nie jedno, to drugie przygarnie kilkulatka.

Pani Agata z Nowego Fordonu jest mamą 3-letniego Kacperka. - Bydgoskie media biją pianę, że rodzice stoją po kilkanaście godzin w nocy, w mrozie, w kolejkach, aby zapisać swoje dziecko do prywatnego przedszkola. Z mężem postanowiliśmy, że synka zapiszemy do publicznej placówki.
I - jak zapewniają w Wydziale Edukacji Urzędu Miasta w Bydgoszczy - chłopiec na pewno do publicznego przedszkola, prowadzonego przez miasto, dostanie się. - Bydgoskie przedszkola oferują tyle miejsc, ile jest chętnych - mówi Leszek Latosiński, wicedyrektor wydziału. - Zdarza się jednak, że dziecko nie dostanie miejsca w wybranym przedszkolu. Wtedy będzie na nie czekało w innej placówce.

Komitety kolejkowe

O ile rekrutacja do przedszkoli publicznych prowadzona jest drogą elektroniczną, o tyle zapisy do tych prywatnych odbywają się tradycyjnie. Rodzice (albo dziadkowie małych kandydatów na przedszkolaków) ustawiają się w kolejkach. Ba, tworzą nawet komitety kolejkowe.

- W zeszłym roku rodzice maluszków ustawili się w kolejce już dzień przed zapisami - wspomina Urszula Kropisz, dyrektorka Przedszkola Niepublicznego "Panda" przy ul. Huculskiej. - Uworzył się nawet komitet kolejkowy. Wiedząc o tym, przyjechałam do przedszkola o czwartej rano. Zziębniętych rodziców, którzy stali całą noc, przez kilkanaście godzin, poczęstowałam gorącą herbatą. Zapisy zaczęliśmy o szóstej rano. Przyjęliśmy 33 dzieci 3-letnich. Kolejnych 37 maluszków nie dostało się, bo zabrakło miejsc.

Nie tu, to tam

Zabrakło miejsc w "Pandzie", więc rodzice zapisali pociechy do innych placówek.
Co roku zdarza się tak, że podczas naboru do przedszkoli, czy to publicznych (prowadzonych przez miasto), czy tych prywatnych (dotowanych jedynie przez miasto) nie dla wszystkich dzieci miejsc wystarcza. Potem rodzice, którzy do tej pory rezerwowali dla swojej córki czy syna miejsca w kilku placówkach, rezygnują z innych przedszkoli, a wybierają miejsce tylko w jednym.

Tłoku nie ma

Robi się więc luźno. Efekt jest taki, że w niektórych przedszkolach publicznych do dzisiaj są pojedyncze wolne miejsca.

W tych niepublicznych również. - Od zaraz mogłabym przyjąć troje dzieci z rocznika 2005 - przyznaje dyrektorka "Pandy".

Prywatnych przedszkoli w mieście przybywa. - W zeszłym roku szkolnym mieliśmy ich 31, w tym już 38 - informuje Arleta Drozdowicz, inspektorka w Wydziale Edukacji. - W ciągu roku podwoiła się też liczba punktów przedszkolnych, które działają na zasadzie klubu malucha. To znaczy, kilka razy w tygodniu przez parę godzin. Teraz mamy ich w Bydgoszczy osiem.
Listy skrócone

Dzięki temu, że powstają kolejne placówki, znacznie skróciły się listy dzieci oczekujących na miejsce.
A wkrótce nie powinno być ich wcale. Dlaczego? O tym w dzisiejszej papierowej "Pomorskiej".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska