Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez rok szukali w Lubiczu ciała, które leżało w dole za przystankiem

Adam Willma [email protected]
fot. sxc.hu
Kuba powiedział, że ma wujka w policji, więc wie, jak ukryć ciało. Ale gdy zawlekli mężczyznę do dołu w krzakach za przystankiem, wciąż było słychać charczenie. Leszek dźwignął kamień i zrzucił.

Kup Gazetę Pomorską przez SMS

Kup Gazetę Pomorską przez SMS

Kup Gazetę Pomorską przez SMS - kliknij

Wieczór się fajnie zapowiadał. Maj, cieplutko, niedługo wakacje. Kupili po jedenaście piw i ruszyli na boisko szkoły podstawowej w Lubiczu. Dosiedli się jacyś ziomale, ale na krótko, bo Leszek się wnerwił i zaczęła się bójka.

Leszek w ogóle nerwy miał słabe, zwłaszcza po piwie. Znany był z tego, że nie panuje nad pięściami.

Bar
Z tego znała go również pani Wiesia z baru przy ul. Toruńskiej, do której przychodził z innymi chłopakami. Zawsze w kapturze, zawsze przy automatach do gry. Agresywny.

Pani Wiesia ma pamięć do klientów. Zapamiętała też Mariana. Niewysoki, szczupły mężczyzna wpadał na trzy piwa, siadał w kąciku, zawsze w pojedynkę, zawsze milcząc.

Tamtego dnia też zaszedł. Pani Wiesia zapamiętała, że miał przybrudzone spodnie, więc kazała Marianowi usiąść na zewnątrz, bo w środku była nowiutka tapicerka.

Podała trzy piwa. Gdy przyszedł po czwarte, z dezaprobatą pokręciła głową, więc Marian pokornie zamówił pomidorowego kubusia.

Wyszedł w pół do jedenastej, musiał dostać się do Józefowa, gdzie mieszkał z bratem na gospodarstwie. Stanął na przystanku.

PIN
Pierwszy uderzył Leszek. Plan był taki, że zabiorą pijaczkowi telefon, bo i tak następnego dnia nie będzie pamiętał.

Więc Leszek uderzył z pięści, konkretnie. Tak, że facet się zatoczył (w prokuraturze i w sądzie Leszek mówi "ten facet").

Później bili na zmianę, aż facet upadł i uderzył głową o beton.

Wtedy zaczęli kopać w głowę. Nie wiadomo ile razy, prokuratorowi udało się policzyć.
Kuba zapamiętał, że najpierw kopał Leszek, a Leszek - odwrotnie.

Wiadomo tylko, że gdy Marian leżał bezwładnie na ziemi, wyjęli mu z kurtki dwa telefony i portfel. Ale potrzebny był jeszcze PIN, więc podnosili Mariana z ziemi i próbowali cucić. Bez skutku, tylko charczał.

Kuba: - Jak się nie udało ocucić, Leszek zaczął się rozkręcać. Aż za bardzo. Aż przesadził. Bił bez opamiętania, pięściami i nogami. Kopał w twarz. Za każdym razem, kiedy chciał kopać - podnosił z ziemi.

Gdy Leszek zmęczył się tym biciem, przerzucili ciało przez płot za przystankiem. Kawałek dalej był dół, i tam Mariana wrzucili. Kuba był zły, bo na drutach rozerwał sobie nowe dżinsy. Przyłożył ucho do piersi mężczyzny - serce jeszcze biło.

Leszek: - Wtedy powiedział, że coś trzeba zrobić, bo nas wyda.

Kamień
Kuba: - Leszek podniósł kamień i uderzał zza głowy. Raz dwoma rękami, raz jedną.
- Kamień się od niego odbijał - zapamiętał Leszek.

- Ten pan nie wyglądał dobrze. Ten pan był trochę zmiażdżony - Kuba we wszystkich przesłuchaniach zachowuje formę grzecznościową.

Już mieli iść do domu, ale nagle dopadła ich jakaś niepewność. Że Marian obudzi się i zacznie bruździć.

Chłopaki nie są zgodni, kto wpadł na to, żeby ostateczną pewność uzyskać. Pamiętają za to długość kija z okolicznych zarośli. Miał około metra.

Kuba twierdzi, że to Leszek zszedł do dołu i zaczął dźgać mężczyznę w klatkę piersiową.
Leszek pamięta jak Kuba wbijał kij w brzuch.

Gdy nabrali pewności co do Mariana, narwali wokół gałęzi i przykryli nimi ciało.

Kuba wyczyścił obryzgane krwią kamienie własną koszulką. W drodze do domu zatrzymali się na moście. Kuba w zakrwawioną koszulkę owinął portfel i wyrzucił do rzeki. Patrzyli jakiś czas jak odpływa z prądem.

Wyświetlacz
Umówili się, że komórki weźmie Kuba i sprawdzi jak działają.

Leszek zadzwonił następnego dnia około dziesiątej, żeby spytać o te telefony, ale Kubal nie miał dobrych informacji - nokia 6120 była sprawna, ale w 6030 był problem z wyświetlaczem. Zamókł.
Sprawdzili, po ile te modele chodzą na Allegro. Kuba wsiadł na skuter i pojechał do swojej dziewczyny, żeby jedną nokię komuś pchnęła. Powiedział, że znalazł ją na przystanku.

Sabina próbowała suszyć telefon na kaloryferze, ale nic to nie dało. Obraz był niewyraźny.

Drugi telefon sprzedał Leszek. Powiedział, że dostał go od brata. Nowy właściciel po krótkim czasie też ją sprzedał. Powiedział, że telefon wypadł jakiejś dziewczynie przy wysiadaniu z autobusu.

Sabina przypomniała Kubie o ognisku, które organizuje wieczorem. Przyszli obaj. Kuba próbował rozmawiać o wydarzeniach z nocy. Leszek nie miał ochoty: - To zwykła kradzież - uspokajał.
- Ognisko skończyło się szybko, bo Kuba się upił i zaczął bójkę z innym chłopakiem. Później skakał przez ognisko, przewrócił się i wpadł do żaru - przypomina sobie Leszek.

Tego wieczora Kuba postanowił, że koniec z Sabiną. Wrócił do swoje byłej dziewczyny, która też była zaproszona na imprezę.

Kuba miał u dziewczyn powodzenie: miła twarz, włosy ciemne, postawione na żel, eleganckie ubranie.

Jasnowidz
Gdy Marian nie pojawił się w Bettorze, w którym pracował jako złota rączka, szef zadzwonił na komórkę. Ale telefon był wyłączony. Brat nie miał pojęcia, gdzie się podział Marian, nie wiedziała też siostra, której poprzedniego dnia pomagał przy instalacji elektrycznej.

Policja przeczesała zarośla wzdłuż Drwęcy. Ani śladu.

Rodzina pojechała do jasnowidza. Ten miał następujące widzenie: "Do kilometra od miejscowości Krobia są dwa duże stawy przy lesie. Jest tam droga gruntowa, chaszcze, podbagniony teren. Tam należy szukać tego człowieka". Ale pod kwitem z wizją dopisał: "Zaznaczam, że mogę się mylić".

Ostatnie zdanie było prawdziwe. 20-osobowy szpaler nachodził się w okolicach Krobi bez skutku.

Przez rok ludzie zachodzili w głowę, gdzie się podział Marian. A ciało Mariana leżało w dołku, rzut beretem od przystanku.

I pewnie leżałoby do tej pory, gdyby nie telefony. Namierzono jedną nokię, a potem poszło jak po sznurku. Z początku Leszek był hardy - twierdził, że ma alibi, bo tego dnia upił się do nieprzytomności na urodzinach kuzynki, a później leczył kaca rosołem. Ale w końcu zmiękł.
Z dołu przy przystanku wydobyto szkielet ubrany w kurtkę i buty Mariana.

Patomorfolog spisał: dwa złamania łuku jarzmowego, trzy złamania trzonu żuchwy, trzy zmiażdżone żebra.

Blizny
Kuba przed sądem: - Chciałbym przeprosić za to, co się stało.

Mówi, że mocno przeżył to, co się stało. Że ma dopiero 20 lat. Że próbował nawet się zabić, wbijając nóż w klatkę piersiową. Na dowód może pokazać blizny.

Leszek prostuje: - Przecież miał te blizny wcześniej. Ciął się zawsze, gdy się zakochał, a później rozstawał.

Leszkowi też było przykro: - Chciałbym przeprosić za krzywdę.

Zapewnił, że już rozumie, że to nie była normalna kradzież.

Ludzie w knajpie przy ul. Toruńskiej mówią, że gdyby Marian zdołał podać PIN do telefonu, to może by przeżył. Albo żeby chociaż na komórce flamastrem ten numer wypisał. A tak przez cztery cyfry nie ma człowieka.

Prokurator ustalił dokładnie przez jakie: 6412.

* Personalia sprawców, w związku z toczącym się postępowaniem sądowym, zostały zmienione.
Udostępnij

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska