
Nieoperacyjny glejak pnia mózgu - ta diagnoza wywróciła do góry nogami życie niespełna 8-letniego Bartka Gałczyńskiego i jego bliskich. Na szczęście są ludzie dobrej woli, którzy coraz liczniej pomagają małemu bydgoszczaninowi w walce z chorobą.
W minioną niedzielę (12 lipca) specjalnie dla ucznia SP nr 60 zorganizowany został rajd przygodowy na orientację pod hasłem „Przeżyć Wyszogród dla Bartka”.

- O chłopcu opowiedziała nam Anna Miklas. Jej syn uczęszcza do klasy z Bartkiem. Historia chłopca chwyciła nas za serce i postanowiliśmy mu pomóc - mówi Tomasz Olechnowicz, prezes Stowarzyszenia "Waleczne Serca" z Bydgoszczy. - Wpisowe oraz pieniążki, które uzbieraliśmy, przekażemy na leczenie Bartka. Do udziału w rajdzie zaprosiliśmy rodziny z dziećmi.
Trasa liczyła 5 km. Można było biec, ale też wędrować zbierając po drodze bonusy. W sumie w wydarzeniu wzięło udział ok. 60 osób.
- To był rajd z przygodami - mówi Tomasz Olechnowicz. - Nagradzaliśmy zaangażowanie w zadaniu specjalnym, czyli inscenizacji wybranej sceny średniowiecznej, zbiórkę śmieci po drodze. Uczestnicy musieli też rozwiązać zadanie logiczne i ułożyć z liter hasło "Wyszogród dla Bartka". Ocenialiśmy też średniowieczne stroje, w które przebrali się zawodnicy i rekwizyty. Wszyscy spisali się na medal. Jednocześnie chcieliśmy przybliżyć uczestnikom Wyszogród. To miejsce po rekonstrukcji grodu mogłoby się stać kiedyś atrakcją turystyczną.

Przed małym bydgoszczaninem, który od kwietnia br. jest podopiecznym Fundacji Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”, kolejny etap leczenia.
- Wnuk ma kłopoty z chodzeniem i mową, bo wcześniej doznał niedowładu prawej strony ciała. W środę (15 lipca) jedziemy do Łodzi na przymiarkę ortez na obie nóżki oraz bucików. Potem znów chemia. Bartek cały czas jest rehabilitowany. W czasie pandemii o rehabilitację było trudno, więc zdecydowaliśmy się na zabiegi prywatne w domu, ale to kosztuje... około 2-2,5 tys. zł miesięcznie. Konieczna będzie też pomoc neurologopedy.

Bartka wychowuje samotnie tata. Pomagają też dziadkowie, bo rodzina mieszka razem i się wspiera.
- Wnuk bardzo chciał pojechać na ten rajd, ale niestety, jest w trakcie chemii. Poczuł się gorzej i trafił do szpitala na kilka dni - mówi pan Mirosław, dziadek chłopca. - Bardzo jednak cieszył się, że jest organizowana dla niego kolejna akcja pomocowa. Ufundowaliśmy nawet puchar dla najmłodszego uczestnika. To miał być taki puchar w podziękowaniu od Bartka.