Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przy "Avatarze" pracowały tysiące ludzi z całego świata, ponad setka z firmy produkującej efekty wizualne i on

Joanna Grzegorzewska [email protected] tel. 52 32 6 3 1 35
Łukasz Bukowiecki z Oscarem, który - w 2008 roku za efekty specjalne - dostał film "Złoty kompas".
Łukasz Bukowiecki z Oscarem, który - w 2008 roku za efekty specjalne - dostał film "Złoty kompas". fot. archiwum domowe
Wieczorami pracował na pełen etat w restauracji, w dzień studiował. Pod koniec każdego semestru udawał, że jest chory, brał zwolnienie i przygotowywał się do zaliczenia.

Był zmęczony, przepracowany, niewyspany. Ale uczył się, siedział dzień i noc nad projektami, i zaliczał, zdawał, szedł dalej.

Nie było łatwo.

Ale taki jest Londyn.

Jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz dać z siebie wszystko, a nawet więcej. I wtedy, przy odrobinie szczęścia, intuicji oraz odwadze w rozpychaniu się łokciami wśród tysięcy takich jak ty możesz powiedzieć:

- Trzymałem w rękach Oscara, a moje nazwisko wymieniane jest po nazwisku twórcy "Titanica" - Jamesa Camerona.

O kim mowa?

O pewnym bydgoszczaninie, entuzjaście filmu, multimediów, animacji komputerowej i programowania.

O pewnym chłopaku z Bydgoszczy, który pracował przy najgłośniejszym filmie ostatnich dni - trójwymiarowym "Avatarze".

Wiadomość o tym (podaliśmy ją parę dni temu) wzbudziła tak duże emocje, że postanowiliśmy "naszego człowieka z wielkiego świata" przedstawić bliżej. Poznajcie więc go: Łukasz Bukowiecki - rocznik 77, niespokojny duch i zodiakalna Panna, rodowity bydgoszczanin, teraz z krwi i kości londyńczyk, dwanaście lat temu postanowił...

Ciągła walka i sukcesy
Dwanaście lat temu Łukasz Bukowiecki, absolwent bydgoskiego liceum menadżerskiego i początkujący grafik komputerowy, postanowił spróbować czegoś odjazdowego i dobrze zabawić się. Wybrał Londyn, bo...

- Byłem parę lat wcześniej na wycieczce w Londynie i to miasto zrobiło na mnie tak duże wrażenie, że w ogóle nie pomyślałem o innym miejscu.

Więc pojechał. I trochę bawił się, dużo pracował (przez wiele lat jako kelner), no i uczył się (Blake College, dyplom z filmu; Middlesex University, kierunek: sztuka multimedialna).

- Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że każda praca daje jakieś doświadczenie, a zdobyte umiejętności mogą się przydać w najmniej oczekiwanej sytuacji - śmieje się i dodaje, że jeśli ktoś decyduje się na taką walkę jak on (bo w sumie te pierwsze lata, to była walka) musi być cierpliwy.

- To moje uczenie się, później dokształcanie, trwało dziewięć lat! I przez dziewięć lat próbowałem zaistnieć w branży filmowej, ale dopiero od trzech lat tak naprawdę zajmuję się tym, czym chcę.
Łukaszowi udało się bowiem dostać pracę w londyńskiej firmie Framestore, największej w Europie firmie produkującej zaawansowane efekty wizualne do największych, światowych produkcji filmowych, w tym do "Ciemnego Rycerza", "Australii", filmu "Złoty kompas", "Harry Potter" czy świeżutkiego "Sherlocka Holmesa".

- Przy "Australii" byłem tylko technicznym, mojego nazwiska nie było w napisach końcowych, przy "Złotym kompasie" pracowałem już przy produkcji efektów specjalnych, za które dostaliśmy Oscara. Na scenę wyszedł oczywiście szef, ale cała ekipa mogła sobie zrobić zdjęcie ze statuetką, bo to był nasz wspólny sukces. W "Avatarze" (Łukasz był edytorem efektów wizualnych), w napisach końcowych, moje nazwisko już się pojawiło.

- A jak to się stało, że właśnie ty znalazłeś się w ekipie "Avatara"? Framestore to ogromna firma.

- Gdy dowiedziałem się, że firma będzie nad tym pracowała, poszedłem do szefowej i powiedziałem: ja też chcę, a ona się zgodziła.

- Jak długo to trwało?

- Pracowaliśmy przez rok, nawet po szesnaście godzin dziennie. Moja praca polegała m.in. na organizowaniu sesji, na których VFX Supervisor, czyli osoba odpowiedzialna za wygląd każdego efektu w każdym ujęciu, kontroluje postępy grafików. To było podniecające. Widziałem, jak powstaje "Avatar".

- Oglądałeś film w całości?

- Oczywiście!

- Która scena zrobiła na tobie największe wrażenie?

- Scena lotu, wielkich, egzotycznych ptaków.

- Co będzie jutro?

- Nazwisko Bukowiecki w czołówce! - śmieje się tato Łukasza - Ryszard, który dwie minuty wcześniej zdradził nam, że cały ten trzygodzinny film, który oglądał z żoną w jednym z bydgoskich kin, nad podziw szybko przeleciał mu przed oczami, bo...

- Nie mogłem doczekać się tych napisów końcowych właśnie i byłem tym chyba bardziej przejęty niż samym "Avatarem", choć film podobał mi się, mimo że nie przepadam z science fiction.

Powoli, ale do celu
Praca pracą, a co po niej? Film, film i jeszcze raz film. Łukasz ogląda je, a gdy tego nie robi, rozmawia o nich (- Wśród moich znajomych są przede wszystkim ludzie, którzy zajmują się pisaniem scenariuszy albo reżyserowaniem, więc trudno uciec od tego). A gdy chce od tego tematu odpocząć: tworzy obrazy-mozaiki, projektuje wnętrza, jeździ na rowerze, biega, kolekcjonuje książki kucharskie i sam gotuje, a czasami - choć rzadko - baluje w klubach.
Co ceni w ludziach? Przede wszystkim szczerość. - Staram się mówić wszystko tak, jak jest i oczekuję tego samego od innych - przekonuje.

Ideał kobiety? - Dziewczyna, która ma to samo poczucie humoru co ja i która będzie wspierała mnie w każdej sytuacji, czyli... Czyli Susie, moja żona, oczywiście - zapewnia (Susie jest Angielką).

Jak często przyjeżdża do Bydgoszczy: - Przynajmniej trzy razy w roku - zdradza.
Kim bardziej się czuje: bydgoszczaninem czy londyńczykiem? - Mam dwa domy: w Londynie i w Bydgoszczy - mówi.

Co robi, gdy ma wakacje? - Jeżeli przyjeżdżam do Polski, jadę z przyjaciółmi do Chałup, a jeśli wyjeżdżam za granicę, staram się za każdym razem poznawać nowe miejsca. Wynajmujemy samochód, jedziemy, gdzie nas oczy poniosą, bo nie możemy usiedzieć w jednym miejscu - opowiada.

Ulubiona książka, film? - Każda, której nie można odłożyć na bok i którą się czyta jednym tchem. A film? Jestem fanem spektakularnych efektów specjalnych i dobrego scenariusza.

Wrażenie na mnie może zrobić film za setki milionów dolarów i taki zrobiony domową kamerą. Najważniejszy jest bowiem bohater i jego historia. Reszta, to jakby dodatek albo pomost to opowiedzenia tego, co mu się przydarzyło. I takie są filmy studia filmów animowanych Pixar, dlatego wszystkie ich filmy są moimi ulubionymi.

Plany? - Szukam ludzi którzy zajmują się produkcją niezależnych filmów. Powoli poszerzam swoje małe studio i w przyszłości chciałbym pracować w domu. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nie będą to już wielkie, światowe produkcje tylko małe filmy, ale dzięki temu będę miał większą swobodę i niezależność.

Czekamy na wieści i...
Nazwisko w czołówce filmu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska