Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przybywali z Kresów, Berlina i Galicji - nad Brdą zapuszczali korzenie

(has)
Jadwiga Kostrowicka przyjechała z Kresów Wschodnich
Jadwiga Kostrowicka przyjechała z Kresów Wschodnich archiwum GP
Przybywali ze wszystkich stron. Z pobliskiej Wielkopolski i Pomorza. Także z b. Królestwa i Galicji. Z zagranicy również.

Kiedy na mocy traktatu wersalskiego Bydgoszcz wracała do Macierzy, w mieście nad Brdą Polacy stanowili zaledwie 17 proc. ogółu mieszkańców (na 63 tysiące). Historycy twierdzą, że odsetek ten w rzeczywistości był wyższy, bo w czasie, gdy liczono mieszkańców, Polacy z różnych względów nie podawali prawdziwej narodowości.

Znaczący odpływ Niemców w latach 1919-1923 sprawił, że w mieście łatwo było o mieszkanie i pracę. Wici o mieście w b. zaborze pruskim, w którym można się dobrze urządzić, docierały nie tylko na tereny b. Królestwa Polskiego, Galicji czy Wielkopolski. Także do odległych krańców Rzeczypospolitej i zagranicę - do Westfalii czy Stanów Zjednoczonych. Wracali Polacy, przywożąc spore sumy, doświadczenie i wiedzę.

Bydgoszcz stała się też gniazdem rodzinnym dla wielu ziemian, których dobra - po traktacie ryskim - znalazły się poza wschodnimi granicami Polski.

Więcej historii z Albumu Bydgoskiego na www.pomorska.pl/albumbydgoski
Przybyszem z Galicji, który osiedlił się w mieście nad Brdą był Aleksander Achtel - właściciel jednej z najbardziej znanych w międzywojennej Bydgoszczy masarni i sklepu, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej. W ukazującej się w Poznaniu "Gazecie Przemysłu Rzeźnickiego", w numerze z 10 czerwca 1934 r., tak pisano: "Pan Aleksander Achtel to typ światłego, inteligentnego rzemieślnika, świadomego celów swoich i zadań - do którego należy przyszłość".

Pięknie rysująca się przyszłość skończyła się wraz z agresją III Rzeszy na Polskę. Aleksander został aresztowany w połowie października 1939 r. i zamordowany przez Niemców. Do dziś rodzina nie wie, gdzie jest jego grób.

Bigońscy. To nazwisko zna chyba każdy bydgoszczanin. Założycielem jednej z najstarszych w Bydgoszczy firm piekarniczo-cukierniczych był Wincenty Bigoński. Do Bydgoszczy przyjechał w 1922 r. z... Westfalii. Miał dwóch synów - Zbigniewa i Edmunda, którzy kontynuowali dzieło ojca. Obaj już nie żyją. Firmę prowadzi Ilona Bigońska-Jankowska, córka Edmunda.

Józef Borecki to rodowity jarocinianin, uczestnik powstania wielkopolskiego. W 1928 r. został oddelegowany do Bydgoszczy, do pracy w Urzędzie Skarbowym. Ofiara akcji "Tanneberg". Zginął prawdopodobnie jesienią 1939 r. w Lesie Gdańskim.

Przybysze ze Wschodu - mówi Gizela Chmielewska, emerytowana dziennikarka "Gazety Pomorskiej" - na Kresach Wschodnich fundowali kościoły, szpitale, szkoły. Ich fundatorzy przez pokręcone ścieżki historii na początku lat dwudziestych XX w. trafili do Bydgoszczy. Tu też, już nie w roli bogatych panów, a skromnych uchodźców dzielili się sercem i chlebem. Brali udział we wszystkich ważnych dla Bydgoszczy wydarzeniach. I nigdy nie zapomnieli skąd ich ród. Górscy, Obiezierscy, Stulgińscy, Tyszkiewiczowie, Woyniłłowiczowie i wielu innych.

Przeczytaj także: Burzyńscy prowadzili piekarnię przy ul. Dworcowej blisko 100 lat

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska