Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pudło z Wiktorami

Lucyna Talaśka-Klich
Jak obiecał tak zrobił - zapakował Wiktory w karton po Ludwikach i odesłał je twórcy plebiscytu. I tak sobie stoją. Nierozpakowane.

     Najpierw wręczył Super-Wiktora osobie, którą bardzo szanuje, a potem oznajmił, iż odeśle te statuetki, które jemu przyznano. Wszystko dlatego, że Specjalnego Super-Wiktora otrzymał w tym roku Zygmunt Solorz-Żak. Zdaniem Owsiaka twórca Polsatu odbierany jest wyłącznie jako biznesmen, więc werdykt nazwał skandalem. Stwierdził też, że Wiktory się zakisiły i potrzebna im gruntowna reforma. - Kiedy nagroda poszła we "własne ręce" po prostu nie zdzierżyłem - twierdzi Jurek. - Może gdyby tego nie było, to tylko zniesmaczony dętą imprezą i powtórką z nazwisk, przegadałbym ten temat w gronie najbliższym. Ale wiem, jakie skutki przyniosło na świecie zdarzenie, kiedy krowy jadły krowy. Nie mam nic przeciwko nagradzaniu, wyróżnianiu, budowaniu jakichś norm, wartości. Ale chyba trzeba to zrobić od samego początku, od zera i już. Postarajmy się Wiktorami, czy podobnymi nagrodami, ocenić pomysłowość i wysiłek twórców...
     Jeśli może, to odbiera
     
Stanisław Sojka z każdej nagrody cieszy się jak dziecko. Jeśli może, to je odbiera. - Kiedyś dostałem Wiktora, ale nie mogłem dotrzeć na galę - mówi. - Nie dlatego, że nie chciałem. Miałem jakieś ważniejsze sprawy. Przez kilka lat dostawałem zaproszenia do kapituły konkursu, a swojej statuetki na oczy nie widziałem. No to powiedziałem Ninie Terentiew, żeby zarządziła jego odnalezienie. Wiktora dostałem, ale w kapitule nigdy nie zasiadałem.
     Wiktora potraktował tak jak wszystkie inne statuetki. - Pierwszego Fryderyka udało się sprzedać na aukcji charytatywnej za siedem tysięcy złotych - mówi z dumą. - Opylam statuetki i wspieram potrzebujących.
     Nie ma mowy o przewałkach
     
Fryderyki rozdawane są w branży muzycznej od dziesięciu lat. Przyznaje je Akademia Fonograficzna zrzeszająca dziś ponad 700 artystów, dziennikarzy muzycznych i innych fachowców z branży muzycznej. Głosowanie odbywa się w dwóch turach. W pierwszej - jury oddaje głosy na dowolnie wybrane pozycje z Listy Wydawnictw Fonograficznych. Na listę wpisuje się artystów zgłoszonych przez firmy fonograficzne. - I to jest tak: jak mam dobre układy z branżą, to firma mnie zgłosi - twierdzi jeden z młodych artystów, który bardzo chciałby dostać jakąkolwiek nagrodę branżową. - Byle kogo wystawiać nie będą, bo i tak człowiek przepad_n_ie w głosowaniu. A mnie dziennikarze muzyczni nie lubią. Muzycy też nie za bardzo... No to pewnie Fryderyk mi nie grozi.
     - Ten człowiek mówi nieprawdę, ponieważ regulamin Akademii Fonograficznej mówi jasno: "Uprawnionym do zgłoszenia nagrania pretendującego do otrzymania Nagrody Fryderyk jest każda wytwórnia płytowa lub indywidualny artysta" - tak stanowi regulamin Fryderyków, który jest dostępny na stronie www.zpav.pl - uważa Hirek Wrona, dziennikarz muzyczny i członek Rady Akademii Fonograficznej. - Dziennikarze mają zatem niewiele do nagród - poza tymi którzy są członkami Akademii, ale proporcjonalnie do muzyków członków Akademii - jest ich niewielu. Układy nic nie mają do zgłoszeń. Milo Kurtis sam zgłaszał swoje płyty i w tym roku dostał Fryderyka. Fryderyków nie szanują ci, którzy ich nie dostali i nie mają szans, by kiedykolwiek je otrzymać. Słyszałem nawet plotkę, że trzeba dać łapówkę za Fryderyka! A przecież sposób nagradzania jest jasny i nie może być mowy o żadnych przewałkach. To bardzo prestiżowe wyróżnienie i konkurs. Muzycy nagradzają muzyków. Nagroda jest dowodem na to, że i_ch praca została doceniona.
     Hirek Wrona zasiada w Sekcji Muzyki Rozrywkowej. Kilku artystów nie odebrało nagród w tej kategorii.
- Zespół Sweet Noise, Czesław Niemen, Kazik Staszewski... - przypomina sobie dziennikarz. - Z Niemenem to było tak: nie chciał przychodzić do zadymionej sali, a potem już nie zdążył. A Kazik najpierw odbierał nagrody, aż kiedyś zmienił zdanie. Poprosił wydawcę, by go nie zgłaszali. Uważam, że to też jest sposób robienia marketingu.
     Pierdoły w wolnym kraju
     
Krzysztof Skiba (artysta estradowy, satyryk, felietonista) od wielu lat krytykował Fryderyki, ale w tym roku zmienił zdanie.
- Tak trochę z przekory - tłumaczy. - Doszedłem do wniosku, że krytykować jest najłatwiej, a Fryderyki warte są utrzymania. Ta impreza, jak wiele innych, ma kontrowersyjne werdykty, ale akurat w tym roku była całkiem niezła. Szkoda, że nie został zauważony Leszek Możdżer, ale nagrodzono wielu innych fajnych, nowych artystów. Trzeba o tym dyskutować, wyśmiewać skrajne przejawy nepotyzmu, kolesiostwa, ale głupotą byłoby niszczyć Fryderyki.
     Zdaniem Skiby z Wiktorami jest zupełnie inna sprawa. - To towarzystwo wzajemnej adoracji - dodaje. - Na konkursach powinno się nagradzać twórców, a nie kogoś kto gra jakiegoś głupawego _lekarza w serialu albo ludzi z pierwszych stron gazet. Postawa Jurka była szlachetna. Dał do zrozumienia, że impreza traci na znaczeniu. Taki zimny prysznic twórcom Wiktorów był potrzebny. Ale zabronić ich organizacji nie można. Mamy wolny kraj. Można nagradzać nawet pierdołę roku. Tylko czasami takie ceremonie stają się śmieszne. Na przykład w branży filmowej przyznają sobie coraz więcej nagród, choć na polskie filmy chodzi coraz mniej ludzi. Im gorzej - tym dłuższa ceremonia. Jak w Związku Radzieckim. Z polską muzyką też jest bardzo źle, ale wszyscy jesteśmy próżni i łakomi na pochwały. Przy rozdaniu nagród branżowych czasami pojawi się smrodek, ale czy ze względu na jakieś układy mamy je zlikwidować? Wiele zespołów toczy ciężką walkę o to, by pojawić się w mediach. Konkursy są dla nich szansą.
     Skiba był dwukrotnie nominowany do Fryderyków. - Nie dostałem ich i pewnie nie dostanę, bo nie jestem ładny, a twórczość Big Cyca jest obrzydliwa - żartuje.__
     Krystaliczne Yachy
     
O Yachach Skiba złego słowa nie powie. - To ambitna impreza - dodaje. I nie on jeden tak myśli. Festiwal Polskich Wideoklipów Yach Film od czternastu lat (czyli od początku istnienia) jest bardzo dobrze postrzegany w branży.
     - Staramy się, aby założenia festiwalu były jasne - mówi Yach Paszkiewicz, twórca festiwalu ale i wideoklipów. - Otrzymujemy coraz więcej prac konkursowych, ale nie przyjmujemy wszystkich. Trzeba się trzymać zasad, tymczasem niektórzy próbują przemycić na przykład filmy krótkometrażowe, a nie wideoklipy.
     - Co roku zmienia się skład jury - tłumaczy Magda Kunicka-Paszkiewicz, dyrektor festiwalu. - Zasiadają w nim ludzie z branży okołomuzycznej, którzy coś w życiu zrobili.
     _Niektórzy twórcy boją się werdyktu festiwalowego jury. Bo oprócz prestiżowych: Grand Prix, nagród za reżyserię, scenariusz, zdjęcia, można dostać cytrynę za "najbardziej obciachowy teledysk".
- Prawdę powiedziawszy Yachu zrobił w tym roku takie dwa klipy, że na cytrynę by się załapał - żartuje dyrektor festiwalu.
     
- To jest zdanie mojej żony - mówi Paszkiewicz. - Każdy artysta robi rzeczy lepsze i gorsze. To prawda, że zrobiłem w życiu wiele chałtur, ale na konkurs bym ich nie wysłał.
     Niektórzy jednak wysyłają wszystko. Nawet teledyski obciachowe. Gdy dostają cytrynę, czasami grożą sądem, niektórzy się obrażają. Twórców festiwalu to nie zraża. Na statuetkę Yacha trzeba zasłużyć, a cytrynę wymyślono dla żartu.
     
- Konkurs ma kreować jakiś smak, promować dobrych artystów - dodaje Paszkiewicz. - Uważam, że pewne festiwale w kraju warto by zweryfikować. Nie możemy poruszać się w starej wodzie z akwarium. Dla wstępujących artystów konkursy mają być szansą, trzeba pokazywać nowe twarze.
     **Lekarze dla pacjentów
     
- Nie jestem zwolennikiem nagród branżowych - twierdzi Józef Węgrzyn, twórca Wiktorów. - Zawsze walczyłem o to, by programów dla lekarzy nie robili lekarze. Ich oceniają pacjenci i spojrzenie musi być szersze. Dlatego Wiktorów dziennikarzom nie wręczają dziennikarze tylko na przykład aktorzy. Przez dwadzieścia lat starałem się też, by rosła ranga imprezy i żeby statuetki otrzymywały wybitne osobowości.
     Kto przyznał Specjalnego Super-Wiktora panu Solorzowi ?
     
- Kapituła, czyli 19 - osobowa grupa kierująca pracami Akademii - mówi Józef Węgrzyn. - Rozmawiałem z jej członkami, a nawet prezesami telewizji. Nikt nie miał nic przeciwko temu. Nie rozumiem zachowania Jurka Owsiaka. Jest członkiem Akademii i ma prawo wypowiadać swoje opinie, ale dlaczego najpierw wysyła list otwarty do mediów?
     Twierdzi, że nie ma żalu do Owsiaka, a rozgłos Wiktorom może tylko pomóc. Nie obraził się nawet za to, że statuetki wróciły w pudle po Ludwikach.
- To bardzo eleganckie kartony _- żartuje Węgrzyn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska