Żona pana Tomasza źle się poczuła w domu. Sytuacja pilna: ciąża bliźniacza, zagrożona. - Szybko przyjechałem. Przed blokiem nie było wolnego miejsca, więc zaparkowałem nieprawidłowo - opowiada mężczyzna. - Liczył się czas. Chodziło o zdrowie żony i jeszcze nienarodzonych dzieci.
Parkowanie, jak twierdzi, było wtedy drugorzędną kwestią. Pojawiła się jednak straż miejska. - Dwie panie strażniczki wypisały mi mandat. Zszedłem wytłumaczyć, że sytuacja awaryjna: zaparkowałem samochód częściowo na trawniku, ale zachowałem wymagany odstęp, aby piesi mogli przejść. Pokazywałem strażniczkom, że obok stoi 5 aut znacznie gorzej zaparkowanych od mojego. Tamci kierowcy nie dostali mandatu, tylko ja. Nie przyjąłem go.
Zrobił się tłum. Nawet ciężarna żona pana Tomasza na chwilę przyszła. - Gdy radiowóz odjeżdżał, potrącił mnie. Wezwałem policję. Ta uznała winę strażniczki, kierującej radiowozem. Myślałem, że sprawa jest prawie zakończona i pozostaje mi jedynie czekać na wezwanie z sądu, skoro mandatu nie przyjąłem.
Mylił się. - Po ponad miesiącu, w zeszłą niedzielę, zapukali do mnie policjanci z nakazem prokuratorskim. Zarekwirowali telefon, którym nagrywałem interwencję z parkowania. Usłyszałem, że będę miał zarzuty znieważenia funkcjonariusza.
Municypalni przedstawiają inną wersję. - Zostaliśmy wezwani do standardowego, wydawałoby się, zgłoszenia. To była interwencja dotycząca niszczenia zieleni, a nie drogowa. Powinna zakończyć się w 15 minut, natomiast trwała 2 godziny. Otrzymaliśmy sygnał o źle zaparkowanym aucie. Z treści zgłoszenia wynikało, że ten pan tak parkuje samochód prawie codziennie - zaznacza Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy. - Mężczyzna zachowywał się nienależycie. Osobno wyjaśniamy sprawę 5 wspomnianych przez tego pana aut.
Kujawsko-Pomorskie. Tu powstaną nowe obwodnice. Program budo...
Dotyczy ono tego, czy kierowcy 5 wskazanych przez pana Tomasza aut powinni też dostać mandaty.
Śródmiejska policja zaś bada przebieg całego zajścia.
Czytelnik dopowiada: - Przez tydzień byłem na zwolnieniu lekarskim, bo miałem stłuczoną lewą stronę. Ze straży miejskiej nikt się ze mną potem już nie kontaktował. Z policji tak samo nie.
Przeprowadzić odebranie
W nakazie czytamy: „Prokurator Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz Północ w Bydgoszczy (...) postanowił zażądać od pana Tomasza (...) wydania zapisu zdarzenia z 23.07.2020 z udziałem funkcjonariuszek Straży Miejskiej, a w razie odmowy przeprowadzić odebranie. Dokonać przeszukania zajmowanego przez pana Tomasza pomieszczenia i pomieszczeń przynależnych (...) w celu znalezienia rzeczy mogących stanowić dowód w sprawie lub podlegających zajęciu w postępowaniu karnym - telefonu komórkowego, którym dokonano zapisu”.
- Poczułem się jak przestępca. Strażniczka oskarżyła mnie o znieważenie - uważa pan Tomasz.
Zabezpieczenie materiałów
Kom. Przemysław Słomski z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy potwierdza, że sprawa jest wyjaśniana. Podkreśla: - Naszym zadaniem było zabezpieczenie materiałów dowodowych. Takim działaniom policji nie należy się dziwić.
Rzecznik strażników dodaje: - Zostaliśmy wezwani do tej konkretnej interwencji. Dopiero po zakończeniu jednej można przystąpić do następnej. Nie wolno jednocześnie prowadzić paru interwencji.
Pan Tomasz został szczęśliwym ojcem bliźniąt. Spokoju jednak nie dają mu myśli, jaki będzie finał sprawy.
