Teraz negocjacje
Zdaniem burmistrza obiekt dzierżawiony jest na bardzo niekorzystnych warunkach, dlatego należy się go pozbyć i zdobyć tym samym pieniądze na wkład własny do inwestycji unijnych.
- W 2000 roku bez zgody Rady Miasta została zawarta umowa, na której miasto cały czas traci - tłumaczy Marek Błaszkiewicz, burmistrz Rypina. - Dzierżawimy lokal o powierzchni ponad 100 metrów kwadratowych, przy stawce blisko 9 zł za jeden metr. To są śmieszne pieniądze.
W umowie zawarty jest zapis, że jeżeli radni nie zdecydują się na sprzedanie obiektu, to burmistrz zobowiązany jest do przeprowadzenia negocjacji z dzierżawcą lokalu, aby można było podpisać umowę na kolejne lata.
- Zamierzam stanowczo walczyć o interes miasta, zaproponuję stawkę w wysokości około 40 zł netto za metr kwadratowy. Jeśli dzierżawca nie będzie chciał zgodzić się na tę propozycję, najprawdopodobniej sprawa skończy się w sądzie - dodaje burmistrz Błaszkiewicz.
- Ubolewam nad tym, że większość radnych nie poparła mojej decyzji, argumentując to wyprzedawaniem majątku miasta. Po prostu Kujawsko-Dobrzyńska Spółdzielnia Handlowa ma silne lobby w naszym mieście.
Burmistrz szacował, że na sprzedaży lokalu przy ul. Kościuszki miasto mogłoby zarobić około 500-600 tys. zł.
Pieniądze są potrzebne na dołożenie do unijnych dotacji. Teraz trzeba będzie pozyskać je z innych źródeł. Przewodniczący Rady Miasta Piotr Gałkowski również był za sprzedażą lokalu.
Dodajmy, że w skład rypińskiej Rady Miasta wchodzi siedmiu radnych PO, sześciu radnych PiS i dwóch radnych niezależnych.
Monopol trzeba złamać
- Radni PiS głosowali przeciwko zbyciu lokalu, ale również dwóch radnych PO z klubu burmistrza się wyłamało - przyznaje przewodniczący Piotr Gałkowski.
- Osobiście uważałem, że lokal, w którym mieści się sklep powinniśmy sprzedać. Kujawsko-Dobrzyńska Spółka Handlowa ma w naszym mieście ponad 20 sklepów, a to jest prawdziwy monopol. W związku z taką sytuacją robienie zakupów w Rypinie jest bardzo drogie.
