Czy Rafał M., znany tancerz, znieważył rok temu policjantów? We wtorek w toruńskim sądzie na to pytanie odpowiadali świadkowie, którzy widzieli awanturującego się celebrytę.
Przypomnijmy: tancerza zatrzymali policjanci niemal rok temu, 23 czerwca w toruńskiej dzielnicy Wrzosy. Rafał M. przyjechał tam nad ranem ze znajomym na zaproszenie dwóch kobiet. Wcześniej mężczyźni zjedli kolację na Starówce i wypili kilka piw.
Przed szóstą rano dotarli na niewielkie, strzeżone osiedle. - Widziałem dwóch mężczyzn, jeden z nich był wysoki, o czarnych włosach - zeznawał dziś Zenon R., emeryt, który mieszka w pobliskim bloku. - Zanim weszli do klatki, ten wysoki krzyknął: "co wy, sk...syny, jeszcze nie śpicie?" Potem zaczęła się impreza. Muzyka była zbyt głośna, powiedziałem nawet żonie, że można by zadzwonić po policję, ale zauważyłem na balkonie sąsiadkę.
Kobieta próbowała uciszyć rozbawione towarzystwo, ale bezskutecznie. Wezwała więc policjantów. Już w obecności mundurowych próbowała jeszcze raz uspokoić imprezujących, ale nadal bez skutku. - Gdy stanęła na balkonie, w jej stronę poleciały wyzwiska - mówił Łukasz J., policjant, który brał udział w interwencji. - Gdy sam wyszedłem na balkon, usłyszałem: "O, k..., psy przyjechały". Nie jestem psem, poczułem się znieważony.
Przeczytaj również: Znany tancerz Rafał M. stanął przed sądem w Toruniu za znieważenie policji. Nie przyznaje się do winy
Policjanci również próbowali poskromić bawiącą się czwórkę, ale nie zostali wpuszczeni do mieszkania. Wrócili więc do radiowozu, by spisać notatkę. I wtedy z klatki wyszedł Rafał M. i jego znajomy.
Co stało się później? Kilka tygodni temu tancerz przekonywał na sali sądowej, że policjanci podbiegli do niego, rzucili na ziemię, potraktowali gazem pieprzowym i skuli. Tej wersji nie potwierdzają jednak mundurowi. - Próbowałem go zatrzymać, tłumaczyłem, że powinien iść ze mną do radiowozu - zeznawał funkcjonariusz. - Ale mężczyzna się wyrywał, użyłem więc gazu i zakułem go w kajdanki. Wtedy usłyszałem sporą wiązkę wulgaryzmów.
- Czy wiedział pan, kim jest mężczyzna, którego pan próbuje wylegitymować? - pytał sędzia. - Szczerze? Myślałem, że to jakiś właściciel pizzerii na Starówce, bo karnacją przypominał Włocha - mówił Łukasz J. - Dopiero dyżurny powiedział mi, że to znany tancerz z telewizji.
Wersję mundurowego potwierdza też emeryt. - Policjanci byli wyjątkowo spokojni - mówił w sądzie. - Aż się dziwiłem, bo ja na ich miejscu już dawno użyłbym pałki.
Rafał M. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że nie pamięta, co mówił, ale zapewnia, że nie ubliżał policjantom. Kolejna rozprawa w sierpniu.
Czytaj e-wydanie »