Polak nie czekał na kolejne sukcesy rodaków w Brazylii. W poniedziałkowe popołudnie zameldował się na Okęciu, gdzie czekała rodzina, znajomi z Zegartowic i kibice. Dlaczego tak szybko? Bo za tydzień już kolejny starty, tym razem w barwach swojej grupy Tinkoff.
Nie mogło zabraknąć oczywiście świeżych wspomnień z medalowego wyścigu. - Próbowałem i udało się. Jeżeli chodzi o ten zjazd to tak naprawdę przeżegnałem się, bo wiedziałem, że będzie szybko. Nie wiem, jak ja to zrobiłem, że przeskoczyłem rowery Henao czy Nibaliego, nie pamiętam tego. W pewnym momencie wyszedłem z tego zakrętu i pomyślałem: ‘kurcze, udało się uniknąć kraksy i jestem z przodu’. - opowiadał dziennikarzom brązowy medalista.
Jakie wrażenie z Rio? - Mieszkaliśmy w wiosce olimpijskiej i powiem szczerze, że nie na takich warunkach się człowiek wychował, więc nic nie mogło mnie zdziwić. To hartuje kolarza. Hiszpanie czy Włosi nie mieszkali w wiosce olimpijskiej, my mieszkaliśmy, byliśmy z mechanikami i masażystami. Całe osiem czy dziewięć dni było poświęcone przygotowaniom do jednego startu.
Relacja i zdjęcia z wyścigu medalowego w Rio
Najbliższe plany naszego asa to odpoczynek w domu z żoną, ale niezbyt długi, bo wkrótce czekają kolejne starty. - 16 sierpnia lecę na Tour de Limousin do Francji, więc za dużo nie odpocznę, ale postaram się zregenerować jak najszybciej. Wystarczy, że się wyśpię u siebie w moim nowym łóżeczku, wypiję kawkę na tarasie i pomyślę co zrobić, żeby być jeszcze lepszym - wyznał z uśmiechem Majka.
Wyjątkowa rama olimpijskiego roweru Rafała Majki. Zmienia kolor pod wpływem temperatury