Projekt nowego regulaminu trafił do PZMot pod koniec października. Teoretycznie czas jest do grudnia, ale szczegółowe przepisy miały być opublikowane w ubiegłym tygodniu. A tu nadal cisza. Nadal nie wiemy, jaki będzie obowiązywał KSM, jak jest planowana przyszłość rozgrywek, ile drużyn spadnie w kolejnym sezonie.
Coraz głośniej natomiast słychać w środowisku, że klubom zaczyna brakować ich sejmiku i wpływu na przepisy. Co więcej, sporo zmian sugerowanych przez komisję ekspertów zostało mocno oprotestowanych przez działaczy, część jest otwarcie podważana.
Kilku prezesów chciałaby niższego KSM (39), a część wyższego (43), są zwolennicy zawieszenia tego ograniczenia dla ekip, które nie zmieniają składu. Zwykle konkretne opinie determinuje aktualna potrzeba danego klubu, co z punktu je dyskwalifikuje. Wielu klubom nie podoba się spadek aż trzech drużyn, bo to - i tu chyba mają rację - ponownie może nakręcić finansową rywalizację o zawodników.
Kibicom jest już chyba wszystko jedno, chcieliby wreszcie porządku i czytelnych zasad w ekstralidze. Dość już mają wiecznych zabaw z regulaminem i mnożenia przepisów w erze Ryszarda Kowalskiego i spółki klubów.
Tym razem jednak wszystkie atuty są w ręku Witkowskiego. Kilka tygodni temu kluby - pod groźną utworzenia nowej, zupełnie niezależnej od nich spółki - zgodziły się na nowy zarząd, a przede wszystkim na zmiany w strukturze właścicielskiej i większościowy udział PZMot.
Prezes związku nie powinien zwlekać. Ma pełnię władzy i niech z niej skorzysta. Im szybciej poznamy regulamin ligi, tym mniej będzie okazji do swarów i zakulisowych targów, które tak dokuczały żużlowi w ostatnich latach. A o to nam chyba chodziło.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje