Nic nie wskazuje, że kondycja polskiej reprezentacji hokejowej miała się prędko poprawić. Po przeciętnych mistrzostwach przed rokiem w Toruniu, do słoweńskiej Ljubljany Polacy jechali z marnymi perspektywami. Stawka w grupie B nie jest imponująca, ale i tak okazała się za mocna dla Polaków. Nasza drużyna spadła na 22 miejsce w rankingu, wyżej są m.in. gospodarze i Węgrzy.
Podopieczni Wiktorta Pysza już po dwóch meczach w Słowenii pozbyli się wszelkich złudzeń. W pierwszym meczu zmierzyli się z gospodarzami. Słoweńcy sprawę rozstrzygnęli w pierwszej tercji i potem już tylko kontrolowali wynik, a ostatecznie zwyciężyli 3:2 (3:1, 0:1, 0:0). Dla Polski bramki strzelili Marian Csorich (asysta Filipa Drzewieckigo i Jarosław Kłys (Tomasz Malasiński i Tomasz Proszkiewicz).
W niedzielę było jeszcze gorzej. Nie tak dawno z Węgrami wygrywaliśmy na lodzie łatwo i szybko. W ostatnich sezonach ta drużyna zrobiła jednak wielkie postępy, ściągając trenerów m.in. z Kanady. Przed rokiem Węgrzy po raz pierwszy zagrali w elicie, a w niedzielę robili polski zespół aż 6:0 (2:0, 0:0, 4:0).
Po dwóch porażkach stało się jasne, że o awansie biało-czerwoni muszą zapomnieć. Teraz koncentrują się na walce o utrzymanie w I Dywizji, a przed sobą mają jeszcze wcale nie takie łatwe mecze Koreą Południową, Chorwacją i Wielką Brytanią.
W kiepskich humorach kończyli mistrzostwa świata I Dywizji nasi 18-latkowie. Polacy w Krynicy wygrali dotąd trzy z czterech spotkań i w ostatnim meczu z Niemcami stawką był awans do elity. Rywale nie zostawili gospodarzom żadnych złudzeń wygrywając aż 10:0 (5:0, 3:0, 2:0). Polacy zajęli ostatecznie trzecie miejsce w swojej grupie, jeszcze za Węgrami.
Kadrę juniorów prowadzi torunianin Andrzej Masewicz, a w Krynicy zagrali Jakub Gimiński i Kamil Kalinowski (1 bramka) z Sokołów.