To miał być najtrudniejszy test dla Igi Świątek (9. WTA) - tak zapowiadali środowy ćwierćfinał komentatorzy Eurosportu, a jeden z nich opublikował nawet w mediach społecznościowych zdjęcie na poparcie tej tezy, eksponujące muskulaturę Marii Sakkari. "Jak to dobrze, że będzie dziś dzieliła je siatka" - napisał w komentarzu.
Był, a Greczynka (18. WTA), która rundę wcześniej pokonała ubiegłoroczną finalistkę, Amerykankę Sofię Kenin, faktycznie okazała się bardzo wymagającą rywalką. Imponować mógł zwłaszcza jej bekhend i potężny pierwszy serwis. Gorzej było z drugim, w ogóle obie tenisistki zaczęły nerwowo. Dość powiedzieć, że w pierwszych trzech gemach popełniły w sumie aż 12 niewymuszonych błędów i zagrały tylko jedno uderzenia kończące.
Efektem były dwa przełamania (w obie strony) już na samym początku i okazje na kolejne. Bez efektu, dopiero w końcówce Sakkari najpierw pewnie wygrała swojego gema serwisowego, a po chwili kolejnego przy podaniu Polki i zrobiło się 5:4. Zrobiło się również nerwowo. As serwisowy Greczynki dał jej pierwszą piłkę setową. Obronioną, dzięki zabójczemu returnowi Świątek, która przejęła w ten sposób inicjatywę w wymianie i zmusiła rywalkę do błędu. Po wyrzuconym przez Sakkari forhendzie szanse na wyrównanie miała z kolei nasza tenisistka. Ostatecznie Greczynka zakończyła jednak partię, wykorzystując drugą szansę.
W dodatku już w pierwszym gemie drugiego seta przełamała Polkę. Forhendowy błąd Świątek (nie pierwszy niestety w tym meczu) przy break poincie zwiastował problemy. Po chwili było 2:0 dla Sakkari. Przed kolejnym gemem Polka wezwała na kort fizjoterapeutkę, która zajęła się jej pachwiną i udem. Na tyle wnikliwie, że obie panie musiały go na chwilę opuścić, a Świątek wróciła po kilku minutach z bandażem na prawej nodze.
Nie wiadomo co dokładnie dolegało naszej tenisistce (dla której wliczając debel był to już dziewiąty mecz w tegorocznym French Open). Rywalki z uderzenia jednak wymuszoną przerwą nie wybiła. Sakkari pewnie wygrała gema na 3:1, a w kolejnym miała dwie szanse na kolejne przełamanie. Przed pierwszym break pointem Świątek wzniosła na chwilę oczy w górę, jakby chciała poprosić o interwencję siły nadprzyrodzone, a po wygranym punkcie uniosła ręce w górę, prosząc o wsparcie (tym razem) kibiców. Obroniła się.
Nie była jednak w stanie zagrozić fantastycznie grającej we własnych gemach serwisowych Sakkari i po niespełna półtorej godzinie walki Greczynka miała do dyspozycji trzy piłki meczowe. Pierwszą nasza tenisistka obroniła zabójczym returnem z forhendu. Przy drugim pomyliła się Sakkari. Trzecia próba była już niestety udana. Tym samym przerwana została fantastyczna seria Polki, która do środy wygrała (wliczając ubiegły rok) 11 singlowych spotkań z rzędu w stolicy Francji. Każda seria musie jednak niestety się skończyć.
W półfinale rywalką Greczynki będzie w czwartek Barbora Krejcikova. Czeszka obroniła pięć piłek setowych w pierwszej partii, zanim pokonała 7:6(6), 6:3 Amerykankę Cori Gauff. Drugą parę tworzą Rosjanka Anastazja Pawluczenkowa (32. WTA) i Słowenka Tamara Zidansek (85. WTA).
Świątek z kolei powalczy jeszcze (o ile zdrowie jej pozwoli) o deblowy finał. Polka i Amerykanka Bethanie Mattek-Sands zmierzą się w piątek z Rumunką Iriną Begu i Argentynką Nadią Podoroską.
Roland Garros na żywo na antenach Eurosportu i w Eurosport Playerze
Iga Świątek po awansie do półfinału debla: Poprzedni mecz nas rozpędził, jesteśmy na fali
