- Jestem emerytowaną pielęgniarką, mieszkam pod Golubiem. Kiedy przeczytałam w "Pomorskiej", że moje młodsze koleżanki po fachu zarabiają w golubskim szpitalu kilkaset złotych mniej niż panie w Rypinie, tymczasem te drugie pojechały na protest do Warszawy, zrobilo mi się przykro. To bardzo ciężka praca, odpowiedzialna i pracodawca powinien ją doceniać. Sądzę, że powinny być jednolite standardy wynagradzania w służbie zdrowia. Personel średni w szpitalach powiatowych podobnej wielkości powinien mieć równe pensje - mówiła jedna z Czytelniczek.
Marek Błaszkiewicz, wicestarosta rypiński:
- Pensje w szpitalach publicznych są jednolite, określone ustawami. W 2000 roku sejm podjął uchwałę, która zobowiązywała do podniesienia pwynagrodzenia pracowników zakładów opieki zdrowotnej o 203 zł. Przepis ten dotyczył jednak samodzielnych publicznych zakładów. Wszedł z dnia na dzień, nie wskazując źródła finansowania ani nawet ewentualnych wyjątków, umotywowanych np. zadłużeniem lub trudną sytuacją finansową placówki. Szpitale i przychodnie zaczęły więc wypłacać ustawowe podwyżki, popadając często w coraz większe zadłużenie. Inne zaś przekształciły się w spółki i uchwała ich nie dotyczyła. Dla placówek niepublicznych nie ma siatki płac.
Tak też jest w golubskim szpitalu. Tutaj pielęgniarki zarabiają średnio 800-850 złotych netto. Ich rypińskie koleżanki dostają 1,2 tys. Dla wielu zarobki są zdecydowanie za małe. Tylko w tym roku z golubskiego szpitala odeszło siedem pań. Nikt jednak nie wziął wolnego, by uczestniczyć w warszawskiej manifestacji. Na znak protestu personel przypiął jedynie kokardki. Z Rypina pojechało 11 osób. Wicestarosta Błaszkiewicz uważa, że panie z Golubia nie walczyły, bo mają świadomość tego, że nawet jeżeli podwyżki będą to i tak tylko dla placówek publicznych Piotr Karankowski, prezes zarządu Szpitala Powiatowego Sp. z o.o. w Golubiu-Dobrzyniu:
- Dyrekcja nie prowadziła żadnych działań, które uniemożliwiłyby wyjazd na manifestację. Po prostu personel nie wyraził takiej chęci. Zdaję sobie sprawę z tego, że płace są niskie, jednak na podwyżki na razie nie ma pieniędzy. Ostatnie o 5 proc. były w styczniu tego roku, przedostatnie - o 6,6 proc. w kwietniu zeszłego.
Marek Błąszkiewicz dodaje, że jest za tym, by pracownicy służby zdrowia zarabiali więcej, ale żeby pensje nie były jednolite:
- Powinny być uzależnione od jakości świadczonych usług. To spowodowałoby konkurencję wśród lekarzy i pielęgniarek, czego skutkiem byłoby lepsze wykonywanie pracy. Na pewno byłoby to korzystne dla pacjenta - argumentuje.