Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmawiamy z prześliczną wioloneczelistką z piosenki Skaldów, tylko 30 lat później!

Rozmawiali Alicja Polewska i Marek K. Jankowiak Fot. MKJ
Barbara Marcinkowska: - Nie uwierzycie, ale teraz, gdy jechałam do Polski na ten festiwal w Ostromecku, to właśnie „Prześliczna wiolonczelistka” Skaldów przywitała mnie zaraz po przekroczeniu polskiej granicy.
Barbara Marcinkowska: - Nie uwierzycie, ale teraz, gdy jechałam do Polski na ten festiwal w Ostromecku, to właśnie „Prześliczna wiolonczelistka” Skaldów przywitała mnie zaraz po przekroczeniu polskiej granicy.
- Prześliczna wiolonczelistka to pani? - Nie widać? Boże, kiedy to było! No, ale było. Wojtek Młynarski specjalnie dla mnie napisał ten tekst, a muzykę stworzyli Skaldowie - rozmowa z... prof. Barbara Marcinkowską, prześliczną wiolonczelistką z Paryża

- No i warunek był taki, że ja zagram solo na wiolonczeli. Gdy mieliśmy robić nagranie, zachorowałam i trzeba było wszystko przekładać. Nie uwierzycie, ale teraz, gdy jechałam do Polski na ten festiwal w Ostromecku, to właśnie „Prześliczna wiolonczelistka” Skaldów przywitała mnie zaraz po przekroczeniu polskiej granicy.

- A czego tak naprawdę prof. Barbara Marcinkowska szukała w Bydgoszczy?

- Przyjechałam tu dzięki Basi Kozber z bydgoskiej telewizji. To ona, gdy dowiedziała się, że nie ma szans na kolejną edycję Europejskich Spotkań Artystycznych na Zamku Bierzgłowskim pod Toruniem, powiedziała: spróbuj coś zrobić w Bydgoszczy. W Ostromecku mamy naprawdę piękny pałac. No i spróbowałam. W Pałacu wystąpił m.in. pianista Desire N’Kaoua, Dariusz Paradowski - mezzosopran, ja sama zagrałam na wiolonczeli, a bydgoski malarz Ryszard Suchanek, od wielu lat żyjący w Paryżu, miał swój wernisaż. Naprawdę niebywała była atmosfera tego spotkania. Chciałabym tu bardzo gorąco podziękować tym, którzy pomogli - prezydentowi Grześkowiakowi, dyrektor Piechockiej-Lipce z UM i dyrektorowi Stankiewiczowi z MOK-u, bo to oni przyczynili się do tego, że ten festiwal wielu sztuk tak mocno zaznaczył swoją obecność w Ostromecku. I wiem, że to nie była gościnność tylko na ten rok…

- Od lat mieszka pani w Paryżu. Więcej w pani Francuzki czy jednak Polki?

- Zawsze byłam Polką. I tak będzie do ostatniej sekundy mojego życia.

- To dlaczego pani wyjechała do Paryża?

- Nigdy nie chciałam tam wyjeżdżać. Tym bardziej, że nigdy na swój los w Polsce nie narzekałam. Byłam koncertmistrzem w Orkiestrze Polskiego Radia i Telewizji, koncertmistrzem w Orkiestrze Kameralnej Karola Teutscha, grałam z Triem Warszawskim, nagrywałam co chciałam, jeździłam dokąd chciałam. Zarabiałam też naprawdę dobre pieniądze. Ale pochodzę z rodziny muzycznej, więc miałam zawsze świadomość wielkości sztuki i odpowiedzialności w stosunku do niej. I może dlatego, choć wyszłam tu spod ręki takiego mistrza, jak Arnold Rezler, wiedziałam, że w Polsce niczego więcej już nie osiągnę. A rozwijać się chciałam. Pomyślałam więc, że muszę znaleźć nowego mistrza. Napisałam, że chcę pojechać na 9 miesięcy do Andre Navarry, właśnie do Paryża. I od razu złożyłam wymówienie z pracy. Szalona kobieto, co ty robisz - pomyślałam. Ale dziś wiem, że tamtego dnia się nie pomyliłam. Choć wiem też, że to kompletnie zmieniło moje życie zawodowe i osobiste.

 

 

- Padło pytanie - warto było?

- Nie mam wątpliwości, że dobrze zrobiłam. Nie można budować domu bez solidnego fundamentu. Talent, żywioł czy pasja - to za mało żeby na tym oprzeć swoje życie. Navarra powiedział: ja wiem czego ci trzeba. I mogę ci to dać. Ale musisz zacząć wszystko od początku. Powtarzałam ćwiczenia po 12-14 godzin dziennie. Po drodze zapisałam się na Sorbonę, skończyłam malarstwo, doktorat zrobiłam. Moja książka „Zaczynam grać na wiolonczeli” ma już dziesiąte wydanie.

- Czego nie lubi wiolonczela?

- Najbardziej chyba tego gdy się na niej nie ćwiczy. Oczywiście, wszystko trzeba dopasować do wieku. U mnie był kiedyś czas nocy. Wszystko co zrobiłam, to było do 5 rano. Potem już nic. Teraz lepiej rozkładam siły w ciągu dnia. Tylko przed ważnym koncertem ćwiczę naprawdę dużo.


- Co jest w stanie wyprowadzić panią z równowagi?

- Głupota i bezmyślność. Ale dodam, że raczej rzadko się to komuś udaje.

- A jeśli już - to jak pani wówczas reaguje?

- Brzydkich słów używam. Tych polskich. Ale raczej mówię wtedy sama do siebie.

- Czym można zrobić pani przyjemność, a czym przykrość?

- Przyjemność - na pewno serdecznością, ciepłym słowem. A przykrość - chamstwem. Jestem wobec niego bezradna.

- Czego się pani boi ?

- … duchów?

- Której z domowych czynności najbardziej pani nie lubi?

- Wycierania kurzu.

- Co chciałaby pani mieć?

- Dobre zdrowie. Jak najdłużej. Na szczęście, mam chyba w sobie boską energię …

- Za co kocha pani Paryż?

- Za piękno na pewno. Ale też za to, że inspiruje, pulsuje tworzeniem. I kreuje.

- Inteligencja i dowcip.

- A gdyby oczy miały wybierać?

- Wybrałyby oczy i ręce.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska