Rozmowa "Pomorskiej". Walczy z przemocą i z piratami

- W którym rewirze tak dobrze się pan spisuje?
- Jestem dzielnicowym gminy Stolno. Mieszka tutaj 5.200 osób.
- Od czego zaczęła się pana kariera w policji?
- W policji pracuję już od siedemnastu lat. Zaczynałem w warszawskim metrze. Od razu poszedłem do oficerskiej szkoły policyjnej. Służba w metrze trwała dwa i pół roku. Potem trafiłem do toruńskiego komisariatu. Pracę w grodzie Kopernika wspominam wspaniale, bo zostałem przydzielony do komisariatu wodnego. Na wodzie spędziłem jedenaście lat.
- Zatem w chełmińskiej KPP pełni pan służbę od niedawna?
- Pochodzę z Lisewa i ciągnęło mnie w te strony. Tu zbudowałem dom dla rodziny: żony i dwójki dzieci. Wówczas do pracy również najbliżej zrobiło się do chełmińskiej komendy. I tak, w listopadzie 2006 roku rozpocząłem służbę w posterunku w Lisewie. Po jego likwidacji zostałem przeniesiony do posterunku w Papowie Biskupim, gdzie jestem do dziś.
- Dobrze czuje się pan realizując zadania należące do obowiązków dzielnicowego?
- Najważniejsza w tej pracy jest rozmowa z ludźmi i pomaganie im. Bardzo się cieszę, gdy mogę kogoś wesprzeć w pozytywnym załatwieniu jego sprawy, ponieważ ludzie są za to naprawdę wdzięczni. Rozpoznają mnie potem na ulicy, nawet kiedy jestem w cywilu i dziękują mi. Mieszkańcy gminy Stolno przychodzą często porozmawiać o sprawach nie wiążących się z policją, abym im doradził, wysłuchał. I to mnie także cieszy. Odnoszę wrażenie, że dzielnicowego traktują inaczej niż każdego innego policjanta.
- Czym najczęściej zajmuje się dzielnicowy w gminie Stolno?
- Dużym problemem jest przemoc domowa. Poza tym, przez tę gminę przechodzą dwie drogi krajowe - "1" i "55". Często dochodzi tu do wypadków, kolizji i wykroczeń drogowych. Pilnowanie porządku przy nich także należy do zadań dzielnicowego.
- Co relaksuje pana po pracy?
- Odpoczywam podczas jazdy na motocyklu i łowienia ryb. Lubię również spędzać czas z rodziną. Podczas tegorocznego urlopu nad morzem świętowałem dziesiątą rocznicę ślubu.