MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ruchome muzuem dzieciństwa. Szczęśliwego

(jz)
Janina Zabrocka opowiada o wojennym dzieciństwie spędzonym na Litwie.  W kołysce tancerka Emilia  Kubik.
Janina Zabrocka opowiada o wojennym dzieciństwie spędzonym na Litwie. W kołysce tancerka Emilia Kubik. Jarosław Pruss
Zapach chleba pieczonego przez mamę na liściach kapusty, zabawa w chowanie się do trumien, które robił dziadek-stolarz, sukienka uszyta ze spadochronu. Dzieciństwo można zamknąć w muzeum zabawek, ale można pokazać je we wspomnieniach, skojarzeniach. I dać szansę dorosłym poleżeć w kołysce.

Białe grzyby na niebie

Publiczność w Strefie słuchała wspomnień seniorów
Publiczność w Strefie słuchała wspomnień seniorów Jarosław Pruss

Publiczność w Strefie słuchała wspomnień seniorów
(fot. Jarosław Pruss)

Tak właśnie zrobiła Monika Wirżajtys, psycholog, terapeuta i reżyser z Fundacji Art House. Od dawna chodził jej po głowie pomysł utworzenia centrum rozrywki i rozwoju dziecka przez sztukę. Stąd pomysł na muzuem dzieciństwa. A ponieważ chwilowo zabrakło stałego miejsca, muzuem jest mobilne. I w ogóle nie mieści się w tradycyjnym pojęciu muzeum.

Na początek do muzuem dzieciństwa w sobotni wieczór zaprosili nas seniorzy. Dokawiarni Strefa na Wyspie Młyńskiej w Bydgoszczy.

W dolnej sali stoi biała kołyska wielkości łóżka. Kusi, by do niej, podjeść, pobujać. A może się w niej położyć?

Na ścianie kolory malowane światłem na zmianę z bijącym sercem płodu. Jego rytm wspólnie z muzyką, są tłem wspomnień. Przy kołysce siadają starsi państwo i opowiadają. O szczęśliwym dzieciństwie w trudnych czasach.

- Jestem rocznik 1937, urodziłam się koło Wilna - zaczyna swoją opowieść Janina Zabrocka. Wieś była w Polsce, ale wkrótce opanowali ją Litwini, potem zajęły wojska radzieckie, w końcu niemieckie.

Pod koniec wojny na niebie zamiast niemieckich bombowców, pojawiły się samoloty radzieckie. Ze zrzutami dla partyzantów. - Spadochrony wyglądały na niebie niczym ogromne grzyby, zwłaszcza, gdy Niemcy reflektorami świecili w niebo, by te zrzuty ustrzelić - kobieta opowiada spokojnie.

Gdy szła do I komunii świętej w 1945 roku nie było z czego uszyć sukienki. Rodzina się zmobilizowała i wystarała o spadochron. - Miałam uszyte z niego majteczki, takie z klapa z tyłu, staniczek i piękną sukienkę z falbankami - wspomina pani Janina. - Z nylonu, który wtedy był rarytasem. Wyglądałam niczym księżniczka.

Węgiel na wagę życia

Urszula Guzek opowiada o "dzidziuchach" - mikroskopijnych laleczkach, robionych z zapałek i szmatek. Tancerka Emilia Kubik ogląda takiego
Urszula Guzek opowiada o "dzidziuchach" - mikroskopijnych laleczkach, robionych z zapałek i szmatek. Tancerka Emilia Kubik ogląda takiego "dzidziucha" Jarosław Pruss

Urszula Guzek opowiada o "dzidziuchach" - mikroskopijnych laleczkach, robionych z zapałek i szmatek. Tancerka Emilia Kubik ogląda takiego "dzidziucha"
(fot. Jarosław Pruss)

Dla Kordina Kanieckiego, rodowitego bydgoszczanina, dzieciństwo ma zapach wyziewów z garbarni i aromat ciastek pieczonych w Jutrzence. Oba zakłady stały w pobliżu ich kamienicy.

Stefania Dobosz wspominała szczęśliwe dzieciństwo u babci w Koronowie. Kolorowe kredki, bajki czytane przez babcię. Któregoś dnia mała Stefcia zachorowała na dyfteryt - wtedy zwykle kończył się śmiercią. - Babcia pozbierała pieniądze, swój deputat węglowy i oddała lekarzowi, który mnie leczył. W domu później było chłodno, kolorowe kredki się wypisały, a nowych nie było. Ale ja żyję - zakończyła opowieść.

Zabawki się szanowało. Urszula Guzek z siostrą robiły "dzidziuchy". Tak nazywały mikroskopijne laleczki, zrobione z zapałek i szmatek. Ich domkiem i kołyską było pudełko od zapałek.

Dziś o swoim dzieciństwie opowiada wnukom. - Słuchają z otwartymi buziami - mówi. Sama słuchała takich opowieści babci i mamy. Wspomina zasadę, która obowiązywała w domu: Jak sobie nie zrobisz, to nie będziesz miał. Tak to jest na tym świecie, co się zrobi, to się ma - podsumowuje filozoficznie.

Połóz się w kołysce

Multimedialny spektakl "Kołyska" jest częścią Mobilnego Muzeum Dziecka i Szczęśliwego Dzieciństwa. Monika Wirżajtys z koleżanką szukała miejsca z nietuzinkowymi pomysłami spędzania wolnego czasu przez dzieci. Jeździła do Centrum Sztuki Współczesnej do Torunia, ale dlaczego nie zrobić czegoś w Bydgoszczy?

Najpierw narodził się pomysł na Kid Art Island, potem ubiegłoroczny Kid Art Bus, czyli objazdowy dom kultury z zajęciami dla dzieci.

Tym razem muzeum dzieciństwa stworzyli seniorzy swoimi wspomnieniami.
A plastycy (z Litwy, Holandii i Polski) swoje wspomnienia dzieciństwa przekuli w instalacje, które rozmieszczone są na całej Wyspie Młyńskiej i stanowią część projektu.

Starsi państwo na co dzień chodzą do Domu Dziennego Pobytu "Senior" w Bydgoszczy. Kolejny już raz zgodzili się wziąć udział w artystycznym przedsięwzięciu. - Monika Wirżajtys szukała u nas partnerów, bo wie, że nasi seniorzy są otwarci - mówi Anna Kordowska, terapeuta zajęciowy z "Seniora". Więc długo nie trzeba było nikogo przekonywać ani namawiać. Niektórzy mają takie losy, że książkę można by napisać.

Monika Wirżajtys myśli o tym, by muzeum szczęśliwego dzieciństwo było centrum kreatywnej rozrywki, wspierania rozwoju dziecka. Ale ponieważ nie znalazła stałego miejsca, przygotowała projekt mobilny. Inscenizację "Kołyski" można przecież pokazać w różnych miejscach.

Ale może uda się, znajdzie miejsce i powstanie centrum dla dzieci. Na razie kołyska będzie stała w "Strefie" do 10 września. Można się w niej położyć i posłuchać pięknej kołysanki, napisanej przez Monikę Wirżajtys dla syna, a śpiewanej przez Adelę Konop.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska