- Ostatnio jeździłem rowerem, kiedy byłem młody - jak pewnie każdy. Potem był czas na inne hobby - żeglarstwo.
- Dziesięć lat temu straciłem pracę. Ciężko opisać, co to za uczucie, gdy człowiek po 35 latach w tej samej firmie nagle staje się niepotrzebny...
- Powiedz pani, że ty żyłeś tą pracą! Ale firmę zlikwidowali. Potem, jak już siedział w domu, to szału można było dostać. Dopóki nie wpadł na ten rower - żona Renata włącza się do rozmowy.
- Dostałem od zięcia górala. Ale ile można jeździć po okolicy? Uciułałem kasę i kupiłem sobie rower trekkingowy.
Od trzech lat Krzysztof Jeneralski wymyśla różne trasy. Był na Mierzei Wiślanej, na Wolinie, zaliczył Kaszuby i Mazury, pojechał na Bornholm. Tam nie można się zgubić. Wszędzie ścieżki, kierowcy ustępują pierwszeństwa. - Rozbiłem się na polu namiotowym - nigdzie żywego ducha. Rano przy zlewie zobaczyłem skrzyneczkę z kartką - wrzuciłem 20 koron i pojechałem dalej.
Już od jakiegoś czasu zapowiadał, że w 2011 ruszy dookoła Polski. - Kochanie, zrzędziłeś chyba ze dwa lata o ten wyjazd. Syn, jak dzwoni albo pisze na gadu-gadu, to ciągle pyta: mama, jak myślisz, tata da radę?
- Mam 27 kg bagażu, musi się zmieścić wszystko: namiot, śpiwór, ubrania, materac - taki specjalny, cienki. Biorę trzy sportowe koszulki, szczoteczkę do zębów, przybory do golenia. Nie zamierzam zapuszczać brody.
Same narzędzia sporo ważą: dętki, szprychy i tak dalej. Mam też tabliczkę i flagę Tucholi. Ludzie na trasie często pytają, skąd jestem. To pokażę. Dostałem też z urzędu trochę ulotek i znaczki. Biorę aparat, mam miejsca na sześć i pół tysiąca zdjęć. Chyba wystarczy?
- Trasę mam zaplanowaną, ale czasem są niespodzianki: chciałem nocować w Szczecinku, w internecie piękne pole, przyjeżdżam - hotel budują.
Rusza codziennie o szóstej, siódmej rano. Ma plan: dziennie sto kilometrów. Chce zdobyć odznakę PTTK, więc na przykład z Gdańska do Elbląga pojedzie przez Sztutowo i Malbork, bo tam wbijają pieczątkę.
- Chcę w osiemnaście dni wschodnią stroną Polski dojechać do Zakopanego. Tam autobusem przyjedzie żona i 10 dni spędzimy razem. Bo naszą miłością są też wędrówki po górach. Zaliczyliśmy już różne szlaki, Orlą Perć też.
- Bo my może i jesteśmy starzy, ale się ruszamy! - zapewnia żona.
- Potem powrót zachodnią strona kraju, znowu osiemnaście dni. Kombinowałem, czy nie odkręcać koła na kempingach... Temu podróżnikowi z Indii właśnie w Polsce rower ukradli. Będę dzwonił do domu, żebyś wiedziała, czy żyję, czy przyjechać z czarnym workiem.
Jesienią zaczął biegać i coś wlazło w nogę. Dwa dni nie mógł się ruszać, do teraz ma pół stopy drętwej. Ale w jeździe na rowerze to nie przeszkadza. Zabiera w trasę cały worek leków. I kask.
Ciekawych szlaków jest całe mnóstwo: wzdłuż Dunaju, szlak polskich zamków, wzdłuż Wisły. - Chciałbym pojechać rowerem z Pragi do Paryża. Jeśli objadę dookoła Polskę, to chyba nie będzie dla mnie niemożliwego? zastanawia się Krzysztof Jeneralski.
Czytaj e-wydanie »