MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rypin. Place zabaw nie do zabawy?

Ewelina Kwiatkowska
fot. sxc
- Stan tego sprzętu woła o pomstę do nieba - wskazuje na huśtawki Barbara Treider, mama 6-letniego Mikołaja. - Jak mamy nie bać się o życie i zdrowie naszych dzieci?

Młodzi mieszkańcy bloków nie mają wielu możliwości spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu. Karuzela, parę huśtawek, ławeczki i rozwalona piaskownica - to ich jedyna rozrywka.

Toaleta dla kotów

- Gdybyśmy mieszkali w domku - byłoby zupełnie inaczej - stwierdza Lech Kozłowski, dziadek 6-letniej Magdy. - Mógłbym sam zrobić wnusi małą piaskownicę, która nie byłaby kuwetą okolicznych kotów. A tak - mała lepi babki z piachu pełnego nieczystości.

Chociaż rypińskie place prezentują się fatalnie - są oblegane przez najmłodszych. Wśród nich bawi się Mikołaj, którego ani na chwilę nie spuszcza z oka mama. - Po prostu martwię się, że synek się pokaleczy przez ten przestarzały sprzęt - tłumaczy pani Barbara.

O włos od tragedii

Na placu przy ul. Wojska Polskiego o mały włos doszło do tragedii. Ośmioletnia Martynka zahaczyła nogą o śrubę, która wystawała z karuzeli. Przez złamanie nogi w dwóch miejscach - dziewczynka trafiła do toruńskiego szpitala. Tam, przeszła kilkugodzinną operację.

Rodzice coraz bardziej boją się, że podobna historia może spotkać także i ich dzieci.

W tym miejscu stanął czas

Mieszkańcy skarżą się, że tutejsze place zabaw pamiętają jeszcze z własnego dzieciństwa: - Może to nie do uwierzenia, ale od 26 lat nic się nie zmieniło. Czasem pomalują jakiś metal, czasem coś wyrzucą - to niestety na tyle.

Bezpieczne, nowoczesne miejsce przeznaczone dla dzieci - to marzenie rodziców, dziadków, ale i najmłodszych. - Fajnie, gdybyśmy mieli dużą, drewnianą wieżyczkę albo pociąg - mówi z nadzieją 10-letnia Karolina Mroczek. - Karuzela i piaskownica są fajne, ale troszkę mi się znudziły. No i mama narzeka, kiedy się tutaj bawimy z koleżankami.

- To, że bujaczki i karuzele wyglądają okropnie - to jedna strona medalu - denerwuje się pan Lech. - Wydaje mi, że są niebezpieczne dla dzieciaków. Bo trudno uwierzyć, że wystarczy od czasu do czasu je wyremontować. Potrzebny jest nowy sprzęt, zgodny z wszystkimi unijnymi wymogami.

Według opiekunów - problemem jest także brak ogrodzenia. - Przydałby się płotek albo żywopłot - stwierdza pan Lech. - Moja wnuczka to żywe srebro - trudno ją upilnować. A co mają powiedzieć osoby, które przychodzą z kilkoma dziećmi?

Brzydkie, ale jednak bezpieczne?

Leszek Łaszkiewicz, prezes spółdzielni mieszkaniowej, zapewnia, że zabawki są jednak bezpieczne:- Te place przeszły wszelkie możliwie kontrole. Były jakieś drobiazgi przy bujaczkach, ale bardzo szybko zostały naprawione. Poza tym - ustalono, że będziemy nie raz, ale dwa razy do roku wymieniać piach w piaskownicach.

Czy najmłodsi doczekają się w końcu nowych placów? Do naszych obowiązków należą naprawy i konserwacje, a nie stawianie nowych urządzeń - odpowiada prezes. - Fundusz remontowy obejmuje jeszcze chodniki, klatki schodowe i dachy. Najgorsze, że jest bardzo niski. O nowe zabawki muszą postarać się rodzice, którzy zgodzą się za nie zapłacić. A nie wszyscy mieszkańcy są zwolennikami placów. Zdarzają się osoby, którym przeszkadzają dzieci pod oknami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska