Zatrzymał się na dziedzińcu klasztornym. Z jednego z samochodów wysiadł Stefan kardynał Wyszyński. Prymas został internowany.
Aresztowanie i internowanie głowy kościoła katolickiego w Polsce wywołało zdziwienie i oburzenie wiernych. Choćby dlatego, iż stało się to ponad pół roku po śmierci Józefa Stalina. Sądzono zatem powszechnie, że najgorszy czas już minął.
Niestety, dla prymasa Stefana Wyszyńskiego był to pierwszy etap wędrówki, jako internowanego.
Sanktuarium rywałdzkie
Dziś sprawują swą posługę wobec pielgrzymów Bracia Mniejsi Kapucyni - duchowi synowie św. Franciszka z Asyżu. Dzień jeszcze letni, choć wrześniowy. Wybieram się z przyjaciółmi z Wielkopolski. Nie znają tego miejsca, choć słyszeli.
Kilka kilometrów za Jabłonowem Pomorskim skręcamy w lewo. Pora można nieodpowiednia, zbliża się wieczór. Być może to czas modlitw.
Przekraczamy furtę.
- Można do świątyni? - pytamy starszego zakonnika, jak się później okaże ojca Rajmunda.
- A niby dlaczego nie można? - ośmiela nas
- A do celi prymasa, wiemy, że tu przebywał...
- Niby dlaczego nie?
Ojciec Rajmund zapewne nie takich turystów widział, pewnie też o każdej dziwnej porze dnia. Jest, jak wszyscy zakonnicy tego klasztoru, skarbnicą wiedzy, barwnie opowiada o historii świątyni, o czasach krzyżackich.
- To tu, w Rywałdzie Królewskim zanim było wiadomo o Częstochowie, o Jasnej Górze, było serce Polski. Tu - przekonuje - kult Matki Boskiej miał od dawna i ma dziś największy wymiar.
Słuchamy opowieści o cudownej figurze Matki Bożej, o wojnie trzynastoletniej, o królu Kazimierzu Jagiellończyku, o wojnach szwedzkich, kulcie maryjnym.
Wreszcie schodami, które już nie skrzypią, jak pięćdziesiąt pięć lat temu, kiedy prowadzono nimi prymasa Polski, idziemy na pierwsze piętro części mieszkalnej klasztoru. Na końcu korytarza stajemy przed drzwiami celi, którą zajmował gwardian z Rywałdu Królewskiego. Wyprowadzono go stamtąd. Jego miejsce zajął więzień wyjątkowy.
Prymas nie wiedział, dokąd prowadzi droga jego zesłania. Domyślał się, po zabudowaniach, że jest w klasztorze, ale gdzie?
Wchodząc do celi zerknął na ścianę po lewej stronie. Ubecy tak postarali się o zachowanie tajemnicy miejsca, że... nie zdjęli ze ściany obrazu Matki Boskiej, uznając ten przedmiot jako zwykłe dewocjonalia. Ale tuż pod wizerunkiem był podpis: Matka Boska Rywałdzka. To już była wskazówka dla internowanego.
Jednak prymas pomylił się, zapisując później, że trafił do Rywałdu w pobliżu Lidzbarka. Jeżeli oczywiście miał na myśli Lidzbark Warmiński. Rywałd należało raczej kojarzyć bliżej Grudziądza, Brodnicy, nawet Radzynia Chełmińskiego. A może lokalizował to miejsce z Lidzbarkiem Welskim? Może podczas transportu z Warszawy - jadąc przez Lidzbark Welski - jednak zauważył jakąś tablicę z napisem?
Biurko, miska, wiadro, łóżko, niemal jak wojskowe, koc, okna zasłonięte gazetami
Pożółkłe, można jednak coś z nich wyczytać. Były pod ręką. Z treści informacji, nawet czcionki, odgaduję, iż jest to "Gazeta Pomorska".
Na ścianie - charakterystycznym pismem prymasa Stefana Wyszyńskiego - stacje drogi krzyżowej. Cyfra rzymska i krótka treść.
- Na korytarzu wartę mieli ubecy - mówi ojciec Rajmund i zastanawia się, czy któryś z nich jeszcze żyje. - Tych przepytać dzisiaj. Mogliby wiele powiedzieć...
Wracamy tą samą drogą, po schodach, które już nie skrzypią, którymi prowadzono prymasa Polski do milicyjnego samochodu, na kolejny etap zesłania. Do Stoczka Warmińskiego.
Jeszcze na parterze fotogramy i izba pamięci - kazania i publikacje, szaty liturgiczne, odręczne pisma przekazane przez kardynała Stefana Wyszyńskiego klasztorowi w Rywałdzie Królewskim, miejscu, które też ukochał.