Podobno jest się z czego cieszyć, bo zwolenników rządu jest o 4 proc. więcej niż w grudniu. Byłoby się z czego cieszyć, gdyby Tuska i jego rząd nie popierali niemal wyłącznie sympatycy PO.
Gdzie są ludzie, którzy jeszcze w 2011 roku, nie wspominając o 2007, dali kredyt zaufania Tuskowi? Choć wielu z nich już na zasadzie głosowania przeciw (przeciw PiS), a nie poparcia PO. Wiadomo, gdzie. Na Wyspach, w Niemczech i wśród tych w Polsce, którzy do wyborów nie pójdą, bo się rozczarowali. A jeśli pójdą, to po to, by oddać głos nieważny, pokazać czerwoną kartkę.
Bo jeśli druga kadencja jest, jaka jest, to jaka byłaby trzecia? Mamy liczyć na cud? Może raczej na ustawy-protezy, poselskie inicjatywy , które teraz będą stwarzały furtki dla nieakceptowanych społecznie lub po prostu źle wprowadzonych rządowych pomysłów. Jak choćby najnowszy pomysł ratowania idei sześciolatków w pierwszej klasie. Posłowie chcą dać rodzicom możliwość wycofania ucznia do zerówki jeszcze nawet w grudniu.
Przypomniał mi się minister Falandysz. Państwu też?
Czytaj e-wydanie »