MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rzecznik akademicki pomaga w rozwiązywaniu konfliktów

Rozmawiała Kamila Mróz
Bartłomiej Chludziński: - Mamy do czynienia z efektem śnieżnej kuli. Ilość spraw narasta. W listopadzie i w grudniu wpłynęło do mnie ich tyle, co w styczniu.
Bartłomiej Chludziński: - Mamy do czynienia z efektem śnieżnej kuli. Ilość spraw narasta. W listopadzie i w grudniu wpłynęło do mnie ich tyle, co w styczniu. Kamila Mróz
- Studenci najczęściej pytają o interpretację przepisów. Człowiek, który nie jest prawnikiem, czasami potrzebuje dodatkowego wyjaśnienia - mówi Bartłomiej Chludziński, rzecznik akademicki UMK. Z czym jeszcze możecie się do niego zwrócić?

Rozmowa z Barłomiejem Chludzińskim, prawnikiem, rzecznikiem akademickim UMK.

- Od kilku miesięcy polubownie rozwiązuje pan spory na uniwersytecie. Dużo ich jest?
- Właśnie przed chwilą odebrałem kolejny telefon od studenta, z którym umówiłem się na najbliższy dyżur. Ilość spraw rzeczywiście narasta. Mamy do czynienia z efektem śnieżnej kuli. W listopadzie i w grudniu do rzecznika akademickiego wpłynęło tyle spraw, co w styczniu, a już w połowie lutego było ich tyle, co w całym styczniu. Samych sporów nie ma aż tak dużo, bo rzecznik akademicki, to też osoba upoważniona do przekazywania informacji na temat regulacji prawnych obowiązujących na uniwersytecie. Osoby odwiedzające mnie spodziewają się opinii, konsultacji, porady, wytłumaczenia w jakim są położeniu, do kogo mogą się zwrócić. 

- Rozumiem, że to głównie studenci.
- Tak, ale zgłaszają się do mnie także pracownicy uniwersytetu. 

- Student w konfrontacji z profesorem jest na gorszej pozycji, bo zwyczajnie obawia się, że jeśli nawet jemu dziekan przyzna rację, to później profesor się "odegra".
- Słyszałem podobne zdania, ale nigdy faktycznie nie spotkałem się z takim przypadkiem. Raczej, jak wynika z informacji zwrotnych od studentów, wszystko załatwiane jest po ich myśli. 

- Mediował pan w sporze między nauczycielem akademickim a studentem?
- Taka sytuacja jeszcze się nie zdarzyła. Pojawił się pewien problem w relacjach, lecz rozmowa z jedną, a potem z drugą osobą, pozwoliła doprowadzić do porozumienia. 

- W jakich sprawach zwracają się do pana studenci?
- Najczęściej ich pytania dotyczą przepisów, bo nawet jeśli są one gdzieś sformułowane - w ustawie czy regulaminie, to człowiek, który nie jest prawnikiem, czasami potrzebuje dodatkowych wyjaśnień. 

- A bardziej konkretnie?
- Studenci przede wszystkim pytają o pomoc materialną. Tutaj muszę zachować ostrożność procesową i wstrzemięźliwość w sformułowaniu sądów czy opinii, ponieważ procedura zakłada dwuinstancyjność - są wydziałowe komisje stypendialne i komisja odwoławcza. Niekiedy jednak studenci chcą po prostu upewnić się, co do trafności swoich spostrzeżeń, np. że w ogóle mogą się ubiegać o stypendium albo że mają prawo się odwołać. 

- Kłótnie między nimi również próbuje pan załagodzić?
- Tak. Mam właśnie umówione takie spotkanie mediacyjne. 

- Czego dotyczy?
- Przepraszam, ale co do szczegółów obowiązuje mnie poufność. 

- Ostatnio najbardziej głośny medialnie konflikt między studentami był związany z wyborami Miss UMK. Czy któraś ze stron poprosiła pana o pomoc?
- Tak i w związku z tym zaproponowałem przeprowadzenie sesji mediacyjnej. Wydało mi się to dobrym pomysłem, bo studenci dyskutowali między sobą na łamach prasy i portali społecznościowych, a miałem wrażenie, że należy to zrobić rzeczowo, twarzą w twarz.

- Z tego, co wiem, to panie, które kwestionują zasadność konkursu uznały, iż mediacja jest dobrym pomysłem, lecz samorząd studencki odmówił udziału.  Szkoda, bo w telewizji śniadaniowej się wypowiadał.
- Prawda, ale uważam, że na mediacje nie jest jeszcze za późno. Każdy może zmienić zdanie. Mogłaby to być okazja do ciekawej wymiany poglądów. 

- Dla części osób uniwersytet to w tej chwili raczej nie jest pewne miejsce zatrudnienia. Rektor wprowadza cięcia, a dziekani muszą pilnować wydatków. Czy osoby zagrożone utratą etatów także do pana przychodzą?
- Rzecznik akademicki to już nie jest ta "instancja". Sądzę, że te osoby szukają już pomocy gdzie indziej. Pracownicy przychodzą do mnie głównie zaniepokojeni niewłaściwymi stosunkami panującymi w ich zespole pomiędzy podwładnym a przełożonym. Pytają, m.in. co zrobić, gdy ktoś unika kontaktu, albo przeciwnie - dąży do konfrontacji. 

- A czy w pana pracy pojawił się także temat plagiatu?
- Nie, z takim przypadkiem nie miałem do czynienia i nie wydaje mi się, aby podobna sprawa trafiła kiedykolwiek do rzecznika akademickiego. Plagiat to bowiem kwestia, którą powinni zajmować się rzecznicy dyscyplinarni. Jednak, odnosząc się do samego postępowania dyscyplinarnego, bardzo zależy mi na tym, aby w ramach tej procedury stworzyć mechanizm przekazywania określonej kategorii spraw właśnie do mediacji. Takie postępowanie nie kończyłoby się ukaraniem, ale ugodą zawartą przed rzecznikiem akademickim.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska