Takich absurdalnych wyroków jest znacznie więcej.
Warszawski mecenas, broniący groźnego bandyty spod Białegostoku, próbował przemycić do aresztu telefon komórkowy. Dostał za to 10 miesięcy więzienia i 2-letni zakaz wykonywania zawodu.
Zagranicą też nie brakuje dziwnych (delikatnie mówiąc) postanowień sądu.
W Ameryce przyznano odszkodowanie studentce, która zraniła się złamaną mydelniczką podczas uprawiania seksu pod prysznicem w akademiku.
Amerykanka dostała 250 tysięcy dolarów, bo oparzyła się kawą w McDonaldzie.
Prawie milion dolarów zadośćuczynienia pojawiło się na koncie pani adwokat, która doznała rozstroju psychicznego pracując przez 30 lat wśród dużych Murzynów. Dla sądu szczególne znaczenie miało słowo: dużych.
Połowę tej kwoty przyznano studentce, której nie chciano zapisać do drużyny piłkarzy. Sąd nakazał ją przyjąć i wypłacić pieniądze za urażoną dumę.
Spore odszkodowanie otrzymała rodzina Wietnamczyka, który przeskoczył po pijanemu wysoki płot, bo chciał zrobić siku - prosto na tory kolejki, które są pod napięciem. Sąd tłumaczył w uzasadnieniu, że ostrzeżenie w języku angielskim nie wystarczy, bo człowiek może być zagranicznym turystą albo… analfabetą.
Złodziej kołpaków uzyskał tylko 70 tysięcy dolarów odszkodowania, bo okradany przez niego samochód nagle ruszył i potrącił sprawcę.
Amerykanka, wyskakując przez okno toalety w restauracji, przewróciła się i wyłamała 2 zęby. Dostała tylko 12 tysięcy, bo sędziowie uznali, że działała na szkodę restauracji, wymykając się i nie płacąc za skorzystanie z WC.
Włamywacza, który zatrzasnął się w okradanym właśnie garażu, skazano za włamanie. Sam zainteresowany wystąpił jednak o odszkodowanie za 8 dni przesiedzianych w zamknięciu pod nieobecność właściciela obiektu.
Czytaj e-wydanie »