Mówi się, że samotne mamy muszą dwa razy mocniej kochać dzieci niż gdyby maluchy wychowywały się w pełnej rodzinie. A jeżeli dzieci jest więcej? "Pomorska" dotarła do jednej z matek, która w pojedynkę wychowuje pięcioro dzieci.
14-letnia Ania chodzi do gimnazjum specjalnego przy ul. Jesionowej na bydgoskim Szwederowie. - Mam czworo rodzeństwa, same siostry - opowiada dziewczynka. - Agata ma 15 lat, Ala 16, Aneta 17. Najmłodsza jest Arletka, skończy siedem latek. Wszystkie chodzą do szkoły. Trzy środkowe - do gimnazjum. Najstarsza do zawodówki, uczy się na fryzjerkę. Najmłodsza do zerówki.
Ich mama tuż po narodzinach Arletki rozstała się z mężem. Bo pił, bił, awanturował się. Nadal pije i się awanturuje, ale już nie u nich w domu. Przyjeżdża, jak to dziewczyny mówią "raz na ruski rok". Nie na święta, nie w weekendy. Tak, jak mu pasuje, bez zapowiedzi. Mieszka gdzieś w Bydgoszczy, nie wiadomo, czy pracuje, czy ma nową rodzinę. Gdy odwiedza dziewczęta i byłą żonę, rozmowa się nie klei. No bo jak opowiedzieć tacie o całym pół roku, kiedy go nie było? Zresztą on nie pyta...
Samotna matka jakoś sobie radzi. Nie pracuje, bo nie ma zawodu. Pracowała jako sprzedawczyni, ale ją zwolnili i od paru lat roboty nie może znaleźć. Prowadzi dom. Rodzina żyje z renty na niepełnosprawne córki, zasiłków z ośrodka pomocy społecznej i alimentów wypłacanych przez miasto. Żywność dostają z Polskiego Czerwonego Krzyża i tę unijną, wydawaną przez ośrodek pomocy społecznej.
Sześć kobiet mieszka w dwupokojowym mieszkaniu w Śródmieściu. Dobrze, że dach nie przecieka i piec jest sprawny. Wystarcza na chleb, jakiś obiad (prawie codziennie), ale na ubrania czy buty już nie zawsze znajdą się pieniądze. - Mamy wspólne buty - śmieje się Anka. - Mam ten sam rozmiar nogi, co mama i jedna z sióstr, więc nosimy je na zmianę. Pewnie, że chciałabym mieć swoje buty, takie tylko dla siebie, ale jak nie ma na nie pieniędzy, to co zrobić?
Im starsze dziewczynki, tym lepiej im się żyje. Dziewczyny ugotują, posprzątają, zrobią zakupy. Rano jest sporo krzątania. Trzeba jakoś przecisnąć się przez porozkładane w dwóch pokojach łóżka. Jest tylko jedno piętrowe. Pozostałe są dwuosobowe. Gdy się je rozłoży, trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby np. dojść z pokoju do kuchni albo łazienki.
Nie potrafią czytać, a już są zawodnikami
Wieczorami jest najfajniej. Wszystkie kobietki, w kolejności od najstarszej do najmłodszej, siedzą sobie na jednej kanapie i oglądają film. Gdy są reklamy, jedna z nich wstaje i przełącza program (ich telewizor nie jest na pilota). A potem robi się kolejka do łazienki, do kąpieli.
Mama i córki nigdy nie były na wczasach. Co najwyżej, dziewczyny były na szkolnej wycieczce. Rówieśniczki chodzą na dyskoteki, ale one nie, no bo przecież te pieniądze…
Jakie mają marzenia? Oprócz własnych butów? Skończyć szkołę, mieć dobry zawód, dostać pracę. No i wyprowadzić się stąd. Nawet najmłodsza dziewczynka ma już takie plany. Nie chce misia czy lalki, tylko właśnie wyprowadzić się, najlepiej z mamą do większego mieszkania. Każda z córek chce wziąć do swojego nowego mieszkania w przyszłości mamę.
Tylko Ania ma jeszcze jedno marzenie: - Chciałabym zostać modelką. Mama mówi, że mam długie nogi. A długie nogi to podstawa. Może mi się uda na wybiegu? - pyta sama siebie. - Wtedy będę miała lepsze życie...
Dziękuję za zainteresowanie losem tej rodziny. Proszę o kontakt forumowiczki pod pseudonimami: krynia i kinia, mój redakcyjny nr tel: 52 32 63 155, e-mail: [email protected]
Czytaj e-wydanie »