Bydgoski sanepid wysłał już do warszawskiego laboratorium próbki zabezpieczonych dopalaczy.
- Dostaliśmy 23 preparaty - mówi Jan Bondar, rzecznik stołecznego głównego inspektora sanitarnego. - W Kujawsko-Pomorskiem zamknęliśmy na trzy miesiące dwa sklepy, do których w środę weszli inspektorzy. Łącznie bydgoska WSSE nakazała wycofanie ze sklepów aż 2 tys. 46 sztuk różnych artykułów: saszetek z suszem, soli, sprzedawanych jako preparaty do wzrostu roślin, nawozy, odczynniki chemiczne.
Przeczytaj także:Akcja policji i sanepidu w poszukiwaniu dopalaczy
Uderzenie w dopalaczowy interes w naszym województwie zaplanowano tak, by kontrolerzy weszli do sklepów w tym samym czasie. - Nakazaliśmy wycofanie ze sprzedaży produktów, które można było do tej pory kupić w czterech sklepach w: Toruniu, Włocławku, Grudziądzu i Inowrocławiu - wyjaśnia Jerzy Kasprzak, wojewódzki inspektor sanitarny.
Walka z dopalaczami to syzyfowa praca. Inspektorzy sanitarni sami przyznają, że właścicieli sklepów mogą tylko zmusić do czasowego zamknięcia interesów. Chyba że laboratoryjne testy wykażą szkodliwość sprzedawanych w nich substancji.
Przeczytaj także:Dwudziestolatek z Brodnicy wpadł w psychozę i zmarł. Kupił przez internet dopalacze?
- W Bydgoszczy przeprowadziliśmy w ubiegłym roku dwie interwencje - wyjaśnia Renata Dobosz, rzecznik powiatowego sanepidu. - Substancje zabezpieczone w tych dwóch punktach, są jeszcze badane.
Chodzi o dwa sklepy o tej samej nazwie: "Śmieszne rzeczy". Jeden z nich do sierpnia 2011 roku działał przy ulicy Gdańskiej w Bydgoszczy. Gdy kontrolerzy nakazali jego zamknięcie, właściciel przeniósł biznes niecały kilometr dalej.
Zobacz też: Imprezowe proszki w bydgoskim sklepie. Czy to dopalacze?
Reporter "Gazety Pomorskiej" w październiku próbował kupić tam dopalacze. Ekspedientka polecała "najlepsze". Robert Rejniak z bydgoskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii ostrzega: - To groźne substancje. Producenci wzbogacają je wciąż o nowe związki chemiczne. Trudno przewidzieć ich działanie.
Za handel dopalaczami grozi grzywna w wysokości nawet miliona zł.
