Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sędzia rzecznik

Aleksandra Nadratowska
Aleksandra Nadratowska
Rozmowa z doktorem MARIUSZEM ZAWODNIAKIEM, rzecznikiem prasowym Akademii Bydgoskiej

     - W swojej karierze zawodowej był pan m.in. sędzią piłkarskim...
     
- Funkcja sędziego piłkarskiego nie jest postrzegana w Polsce jako zawód, choć na szczeblu centralnym to zajęcie jest dosyć mocno opłacane. Inaczej na zachodzie, gdzie traktuje się tę profesję bardzo poważnie. Sędziowanie uważałem zawsze za swoje hobby. Nigdy nie konkurowało ono z moją pracą zawodową i nie przedkładałem jednego nad drugie. W pewnym momencie moje zajęcia i stanowiska pełnione na uczelni, zaczęły kolidować z bieganiem po boisku w krótkich spodenkach. Doszedłem do wniosku, że czas wycofać się z czynnego sędziowania, co uczyniłem pięć lat temu.
     - Czym różni się praca arbitra na boisku od rozstrzygania w komisji rekrutacyjnej?
     
- Egzaminując kandydatów na studia, sprawdzamy tylko to, co jest zapisane na kartce papieru. Natomiast na boisku sędzia ma możliwość interpretowania pewnych zjawisk i rozstrzygania ich według własnego odczucia, czego przykłady mieliśmy podczas ostatnich mistrzostw Europy. Piłka nożna jest tak skonstruowana, że wpisane są w nią ewidentne pomyłki zarówno zawodników, jak i sędziów.
     - Rola sędziego - egzaminatora polega więc na...
     
- Umiejętnej ocenie kandydata. W trakcie szkolenia na sędziów piłkarskich, mam bezpośredni kontakt z zawodnikiem, mogę mu się dokładnie przyjrzeć. Na uczelni coraz częściej, niestety, spotykamy się z kandydatami poprzez kartki papieru, które zapełniają. Z reguły nie mamy możliwości obcowania z nimi, ani oceny niczego więcej ponad to, co zostanie zapisane na tych kartkach. Tak jakby weryfikowane są nie te kwalifikacje, co trzeba. Ale to już nie wymysł Akademii Bydgoskiej. Takie rozwiązanie jest przyjęte w całym kraju. I ja te zasady w pełni szanuję i respektuję. Uważam jednak, że właściwa rekrutacja powinna być oparta na bezpośredniej relacji.
     - Czy pamięta pan swój własny start na studia?
     
- Było to bardzo dawno, dokładnie dwadzieścia lat temu. Tamtejszy sposób rekrutowania polegał na przyznawaniu dodatkowych punktów za pochodzenie. Nagradzano finansowo tych żaków, którzy określili się co do przyszłego zawodu. Ja należałem do grupy studentów, która świadomie wybrała studia nauczycielskie. Po złożeniu deklaracji, że po ukończeniu edukacji pozostaniemy w wybranym zawodzie, otrzymywaliśmy tzw. dodatkowe stypendia fundowane za samą chęć pracy w oświacie. Dzisiaj takie sytuacje się nie zdarzają. To już historia, o której kolejne pokolenia czytają w książkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska