O czym opowiada? Wyobraźmy sobie, co by powstało, gdyby Picasso jakimś cudownym zrządzeniem losu mógł zobaczyć "Dzień świra", a następnie wymyślił, że wystawi coś takiego w teatrze.
Teatr "Cinema" możemy oglądać w Grudziądzu, gdzie już drugi sezon pełni funkcję gospodarza. Co prawda, nie pokazuje wielu przedstawień, bo jako gospodarz sezonu ma nad sobą jeszcze dyrekcję Centrum Kultury Teatr, która w dużej mierze wyznacza oraz ogranicza terminy. A szkoda. Pewnie, że przedstawienia takie jak "Albert Lux" nie są kierowane do wszystkich widzów. Ale przecież "Cinema" ma w swoim repertuarze cykl kabaretów, które cechuje ta niezwykła właściwość, że podobają się wszystkim. Dlaczego tego nie wystawiać?
Ale wracając do "Alberta...", którego premiera odbyła się w ostatnią sobotę - to rzeczywiście rodzaj teatru, który trzeba lubić. Jeśli ktoś chce oglądać spektakle oparte na konkretnym dramacie, z jasną akcją, logicznie i po bożemu zmierzającą do zakończenia, nie odnajdzie tu nic dla siebie. Co innego, jeśli ktoś lubi eksperyment w teatrze.
Tu eksperymentów co niemiara. Zbigniew Szumski, autor tekstów i reżyser buduje sztuki na ciągach skojarzeń, które się zazębiają, łączą, splatają i powtarzają w absolutnie kosmicznym porządku. Całość istotnie pokazuje życie w czterech ścianach - nędzne, złożone z przeraźliwie śmiesznych i niepotrzebnych szczegółów. Pokazuje wszystkie ludzkie tajemnice spotęgowane i zwielokrotnione. Nasze sprawy - pomieszane, pogmatwane, ale przecież jednak rozpoznawalne!
Są na przykład ćwiczenia gimnastyczne, bo niektórzy dbają o linię. Ćwiczenia płynnie przechodzą w wywijanie miotłami do sprzątania. A te w niedługim czasie przemieniają się w klientów u fryzjera, których należy strzyc i czesać. Na brak humoru narzekać nie można. Humoru i pomysłów - kto by na to wpadł, by pokazać aktorów w podwiązkach? Kto wymyśliłby cudowną etiudę, w której trzech panów jak na pokazie mody, prezentuje wypięte nagie brzuchy, uderzając w nie rytmicznie? Jedyne, czego brak, to spójności, która cechowała poprzednie spektakle teatru "Cinema". Coś się stało. Jakby zabrakło drugiego dna. "Albert Lux", zachowując całą lekkość, polot i humor wydaje się jednak dziwnie płaski. Ale i tak obejrzeć go warto.
Po pierwsze oczywiście ze względu na teksty Zbigniewa Szumskiego, których słuchać można godzinami. Po drugie ze względu na aktorów. Fenomenem wszystkich, którzy trafili do zespołu "Cinema" jest warsztat. Wypracowali metodę mówienia trudnych tekstów z takim pokładem energii, która każe się skupiać nawet trzeci raz (!) na powtarzanym monologu o... wgłębieniach, szczelinach i innych takich. Po trzecie natomiast warto się wybrać na "Alberta..." ze względu na muzykę.
Pytanie tylko, czy wobec trudnej sytuacji teatru w Grudziądzu, będzie można jeszcze pójść na ten spektakl? Wszystko wskazuje, niestety, na to, że teraz, żeby zobaczyć "Cinema", będziemy musieli się wybrać na jakiś międzynarodowy festiwal...
Teatr "Cinema" z Michałowic jako gospodarz Grudziądzkiego Sezonu Teatralnego, "Albert Lux", premiera 25 stycznia 2003 roku.
