- Z pańskiego raportu "Seksualność Polaków 2011" wynika, że 60 proc. z nas jest zadowolonych ze swojego życia seksualnego. Aż czy tylko?
- Aż.
- Mężczyźni sobie dodają, a kobiety wstydliwie spuszczają wzrok?
- Myślę, że dużo się zmienia. Żyjemy w dobie internetu i często spotykam się z tym, że niektóre kobiety mówią o tym, że prowadzą internetowe rozmowy o seksie, widzą, jakie są otwarte, kiedy piszą, ale w rozmowie ze mną czują się zawstydzone, mówią: ja mogę to napisać, ale tego nie powtórzę. To już pokazuje, że w jakimś stopniu stajemy się bardziej otwarci. Nie na tyle jednak, żeby podejmować konstruktywne rozmowy o seksualności w związku. Zdrowie seksualne związane jest bowiem także z procesem komunikowania i miłością.
Przygodny seks z roku na rok coraz bardziej popularny. Dlaczego?
- To jak to właściwie z nami jest: jesteśmy coraz bardziej otwarci, jeśli chodzi o obyczajowość seksualną czy wręcz przeciwnie?
- W Polsce w ostatnich latach nie widzimy szczególnych przemian w obyczajowości seksualnej w całej populacji Polaków. Pewne zmiany są widoczne w grupie internautów. Ich seksualność różni się znacznie od seksualności Polaków w ogóle. Pewne przemiany są też widoczne w grupie ludzi młodych. Zwłaszcza w tej, gdzie młodzi ludzie decydują się na wcześniejsze podejmowanie inicjacji seksualnej. Ci są bardziej otwarci na relacje seksualne, podejmują więcej zachowań o charakterze ryzykownym, więcej też czerpią informacji ze stron internetowych, które jednak wypaczają nam tę sferę. Ta seksualność jest pokazywana bardziej w sposób zwulgaryzowany, trochę sensacyjny i nie zawsze wiarygodny, a wiele osób chce ten obraz internetowy seksu, po trosze erotyczny i pornograficzny przenosić do realu.
Pełna rozmowa z prof. Zbigniewem Izdebskim już w sobotę (3 marca) w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »