- Straż miejska kontrolowała sklep pod kątem odśnieżenia dachu i placu przed nim - mówi jeden z pracowników sieci Muszkieterów w Brodnicy. - Przyjechali akurat w trakcie odśnieżania, nie mieli zastrzeżeń.
Okazuje się, że jednak nie wszędzie poszło tak gładko. Czterech strażników interweniowało ponad trzydzieści razy. - Byliśmy zmuszeni ukarać mieszkańców siedmioma mandatami - mówi Marian Chwiałkowski, szef brodnickich strażników.
- Było również trzydzieści pouczeń. Muszę przyznać, że mandaty były koniecznością i ostatecznością. Wystawiliśmy je w tych sytuacjach, gdy pouczenia nie dawały efektów. W większości przypadków dotyczyło to prywatnych posesji, w których mieszkają osoby wynajmujące je. Właściciele są poza miastem, a najemcy nie poczuwają się do obowiązku sprzątania.
Na szczęście takich przypadków było w sumie niewiele. Większość osób respektowała wskazania strażników i uprzątała śnieg. A tego w pierwszych dniach stycznia było w regionie sporo.
- Kontrolujemy śliskość chodników nie tylko wtedy, gdy mocniej popada. Reagujemy cały czas. Również na oblodzenia i sople zwisające z dachów. Jeśli strażnicy mają zgłoszenie o bezpańskim psie na danej ulicy, przy okazji sprawdzają odśnieżenie posesji.
Strażnicy otrzymują również zgłoszenia o przymarzających do lodu łabędziach. - W tym roku były dwa takie sygnały. Zajęliśmy się i nimi - mówi Marian Chwiałkowski.
Sporo pracy mieli również strażnicy w Nowy Mieście.
- Na bieżąco kontrolujemy obszar miasta. Jeśli zachodzi taka potrzeba pouczamy mieszkańców - mówi Jacek Chełkowski z nowomiejskiej straży miejskiej. - Zdarzyło się kilka takich przypadków, gdzie trzeba było zwrócić uwagę na dokładne odśnieżenie, ale na pouczeniach się skończyło. Jest u nas kilka większych sklepów, ale na żadnym z dachów śnieg już nie zalega.
O ład i porządek wokół miejskich posesji dba w Nowym Mieście czterech strażników.
Okazuje się, że na obfitych opadach śniegu i niechęci mieszkańców regionu do sprzątania można zarobić.
"Odśnieżę tanio i solidnie: posesje, dachy, parkingi, chodniki" - to tylko jedno z kilku ogłoszeń z internetowych komisów, jakie udało nam się znaleźć.
Zadzwoniliśmy, by sprawdzić ile taka pomoc kosztuje. - Dwa złote za metr - usłyszeliśmy w słuchawce. - Nie trzeba się umawiać wcześniej, ale chciałbym wiedzieć, czy macie jakiś sprzęt do odśnieżania: łopaty itp., czy mam je sam zabrać na miejsce.
Inni rozmówcy proponowali podobną stawkę. Lepiej zapłacić kilka złotych za odśnieżanie niż stówkę za jego brak. Jak sądzicie?