Pierwszy piktogram pojawił się na polu Stanisława Kujawy, 300 metrów od centrum Złotowa (powiat żniński), jakieś 500 metrów przez pole, do coraz częściej odwiedzanego przez turystów kurhanu, zaraz przy drodze prowadzącej do Złotnik Kujawskich. Znak w polu przypominał bałwana. Nikt tej nocy niczego niesamowitego nie widział. - Wiele lat jestem rolnikiem i nigdy jeszcze deszcz ani wiatr czegoś takiego w polu mi nie zrobił - mówi pan Stanisław. Wątpi jednak, by to ludzie udeptali. - To jest zbyt dokładnie zrobione. Położone zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Nie wierzy, by ktoś z mieszkańców Złotowa mógł coś takiego zrobić.
Czyja to sprawka?
Już wtedy wśród części mieszkańców pojawiały się opinie, że to Strażnicy Kurhanu wydeptali. - Od ponad roku promują swój kurhan. Wpadli więc na nowy pomysł przyciągnięcia turystów - mówili niektórzy. Strażnicy wszystkiemu zaprzeczali. Jedni im wierzyli, inni nie. Tym drugim namieszały trochę opinie badaczy związanych z Centrum Badania UFO i Zjawisk Anomalnych, którzy odwiedzili pole pana Stanisława. Nie mieli wątpliwości, że piktogram jest autentyczny, czyli nie zrobili go ludzie.
Trzy tygodnie później piktogram pojawił się na polu Mariusza Kowalskiego, kilkaset metrów od kurhanu, tym razem jednak po prawej stronie drogi prowadzącej do Mamlicza. Dziwne znaki w polu zauważyła matka pana Mariusza. Pospiesznie zawiadomiła o tym fakcie swego syna. - Nie chciała sama w pole wchodzić. Jak to starsza kobieta. Bała się, że to jakaś siła nieczysta zrobiła - opowiada pan Mariusz.
Szybko na miejscu pojawili się badacze. Przyjechali z Wylatowa, Inowrocławia, Torunia, Włocławka i Poznania. Pan Mariusz długo nie zapomni tego, co na własne oczy zobaczył. - W nocy nad tym miejscem latały jakieś świetlne kulki. Widziałem to jednak tylko przy pomocy aparatu, którzy mieli badacze. Gołym okiem nic - opowiada. Wraz z nim widziało to kilkunastu innych mieszkańców Złotowa.
Zdębieli więc, jak się dowiedzieli, że tym razem badacze nie są do końca przekonani o autentyczności tego piktogramu. Jeden z badaczy na stronie internetowej Centrum Badania UFO i Zjawisk Anomalnych zamieścił raport, z którego jednoznacznie wynikało, że drugi agroznak w Złotowie jest fałszywką. Zauważył pewne cechy świadczące o tym, że znak wykonali ludzie. Były to skokowo wykonane wgniecenia, zrobione jego zdaniem najprawdopodobniej przy pomocy deski.
Teoria o fałszerstwie
Ludzie, którzy razem z badaczami spędzili noc na polu pana Mariusza, nie uwierzyli w teorię o fałszerstwie. Przecież widzieli świetlne kulki. Mają dowód na zdjęciach, które zrobili tej nocy. - Autentycznie widać na nich mgiełki, przebłyski, a nawet coś w rodzaju błyskawicy. A niebo tej nocy było czyste - mówi Ryszard Grobelniak. Woleli uwierzyć innemu badaczowi, Stanisławowi Barskiemu z Włocławka. On również przesłał im zrobione w tym samym czasie zdjęcia. Jedno z nich przedstawia grupę kilkoro złotowskich dzieci stojących na piktogramie. Nad ich głowami widać świetlne mgiełki. Inne zdjęcia przedstawiają przeróżne świetlne "esy-floresy".
Skąd biorą się różnice w interpretacji tego samego znaku przez badaczy? Stanisław Barski nie ma wątpliwości. Zna badacza lansującego tezę o fałszerstwie drugiego znaku. - Jest jeszcze młody. Według niego każdy piktogram powinien być idealnie skonstruowany, ten nie jest. Ja zajmuję się piktogramami już od 30 lat. W tym roku nie spotkałem się jeszcze z fałszerstwem.
To mogło być UFO
Piktogramy w polu to nie jedyne znaki, które widzieli i od czasu do czasu jeszcze widzą mieszkańcy Złotowa. Najbliżej pierwszego piktogramu mieszka pani Grażyna. W to, że zrobili go ludzie, nie wierzy. Ma podstawy, by tak twierdzić. Nie wyklucza, że mogło to być UFO. Pięć lat temu razem nad lasem widziała światła. - Duże, kolorowe, jak karuzela. Nikt wtedy jednak oprócz mnie i męża tych świateł nie widział. Piętnaście lat temu podobne światła widziała nad Kanią. - To nie był samolot, ale wielkie okrągłe światło.
Dwa lata temu świadkami dziwnego zjawiska były dwie młode złotowianki. - W letni wieczór wracałyśmy do domu. Nagle usłyszałyśmy dziwne dźwięki. Nie były to dźwięki lecącego samolotu ani motolotni. Przykuły naszą uwagę. Oczekiwałyśmy więc aż coś zobaczymy. Nagle ujrzałyśmy czerwone światła kręcące się wokół czegoś owalnego w środku. Przestraszyłyśmy się i pobiegłyśmy do domu. Gdy wróciłyśmy, na ziemi, dokładnie w miejscu, w którym wcześniej stałyśmy, leżało coś, co wcześniej w tym miejscu na pewno nie leżało - pokazują pudełko, które otwiera się po odbezpieczeniu zatrzasku. Po otwarciu okazuje się, że jest to dość nietypowa lornetka, którą przed wieloma laty mogła służyć do obserwowania poczynań aktorów na teatralnej scenie. Dziewczęta mają świadomość, że przedmiot ten jest ludzkim wytworem. Do dziś jednak łączą oba te wydarzenia - tajemniczy obiekt latający i znalezioną lornetkę. Logicznie wytłumaczyć tego jednak nie potrafią. Aż do powstania w Złotowie pierwszego piktogramu, to co widziały, trzymały w tajemnicy.
Krótko po tym, jak odkryto drugi złotowski piktogram, świadkiem dziwnego zjawiska był właściciel sklepu w Złotowie, Grzegorz Muszyński i jego żona. - Było już późno. Byliśmy w piżamach. Nagle psy zaczęły szczekać. Z okna na polu zauważyłem jakąś jasność. Myślałem, że to światła samochodu, ale się myliłem. Światło to nie miało swojego źródła. Nie było też snopu światła. Widzieliśmy niebieskie i czerwone mrugające światła, a na polu żółte koło. Nad tym wszystkim coś żółtego poruszało się w lewą stronę. Nigdy jeszcze nie widziałem światła bez źródła. W każdym razie, nigdy dotąd nie widziałem niczego piękniejszego - wspomina. Zwraca jeszcze uwagę na jeden drobny szczegół. Często w nocy obserwuje swoje psy szczekające i biegające wzdłuż płotu przy polu. Czasami ni stąd, ni zowąd płoszą się i chowają się do budy. - To bardzo dziwne.
Takich historii coraz więcej krąży po Złotowie. Osoby, z którymi rozmawialiśmy, zapewniają, że byli autentycznymi świadkami tego, o czym opowiadali. Zapewniają, że nie zmyślają. Przyznają, że trudno w to wszystko uwierzyć. Żeby się przekonać, trzeba to zobaczyć osobiście. Nie ma innego wyjścia. Niżej podpisany, jak dotąd, jeszcze nigdy niczego dziwnego osobiście nie widział.
Siła nieczysta
Dariusz Nawrocki [email protected] Fot. Stanisław Barski

Dzieci ze Złotowa stojące na piktogramie. Na zdjęciu widoczne świetlne mgiełki mające świadczyć o niezwykłości tego miejsca.
Gdy w złotowskim zbożu pojawił się pierwszy znak, ludzie zaczęli sobie przypominać dotąd skrywane niesamowite historie. Zaczęli też bacznie obserwować okolice. Widzą dużo.