Pamiętacie „Korkociąg” Marka Piwowskiego? No dobra, możecie nie pamiętać, w końcu w 1971 roku, kiedy film został zrealizowany, większości czytających te słowa nie było jeszcze na świecie. Korkociąg to dokument, w którym scenki z życia (i dogorywania) alkoholików zestawiono z tromtadrackimi wystąpieniami przedstawicieli przemysłu alkoholowego. Pomysł prosty, a efekt, hmm… ścinający z nóg. Do dziś to jeden z najlepszych polskich dokumentów. I dziś dałoby się sklecić całkiem niezły remake „Korkociągu”, z Kamilem Durczokiem, który już zaklepał sobie miejsce w obsadzie.
Pamiętam jak lata temu na wakacjach moją córkę przeraził, ale i zafascynował widok ulicznego pijaka. Musiałem jej objaśnić, jaka siła miota tym panem od jednej strony chodnika do drugiej, jakie fatum każe mu bełkotać bez sensu. Trochę to było zabawne, bo przecież dla mnie, dziecka PRL-u widok pijaka był codziennością. I niekoniecznie był to pijak uliczny. Zawsze znalazł się jakiś wuj, który przedobrzył z liczbą kieliszków na weselu, albo tata kolegi z bloku, który po drodze wpadał do pijalni. Były śmieszne obrazki, ale były i mniej śmieszne. Jako dziecko mieszkałem parę lat w nowym bloku, więc słyszałem te pijackie awantury, płacz i trzask rozbijanych mebli.
I nagle pijacy zniknęli. Gdzieś tak w połowie lat 90. niemal wymiotło ich z codzienności i miejskiego krajobrazu.
Ale czas mija, statystyki od 2001 roku szybują w górę i już ponad 6 proc. Polaków ma problem z piciem, a 40 proc. pije codziennie, albo co najmniej raz w tygodniu. I co z tego, że częściej wybierają piwo niż wódkę? OK, miasta nie zapełniły nam się na nowo PRL-owskimi pijaczkami, ale tylko dlatego, że zastąpiły ich Durczoki w bardziej eleganckich okolicznościach przyrody. A moja córka, ta którą kiedyś tak bardzo zdumiał pijak, dorabia sobie w wakacje na stacji benzynowej. I znowu ogarnęło ją zdumienie: - Tato, nie masz pojęcia jaki ten kraj jest rozpity! Jakie ilości małpek z alkoholem kupują ludzie!
Cóż, “Korkociąg” ma się doskonale.
