Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skarb w Zalewie - żeglarze kontra władze miasta

Barbara Szmejter
Żeglarze swoje, prezydent swoje. Wszystkim zależy na turystycznym zagospodarowaniu Zalewu Włocławskiego, ale pomysły są zupełnie różne.

Urokliwe stateczki przybijające do przystani, sąsiadującej z włocławskim Starym Rynkiem, to wizja równie piękna, co nierealna. Tak było jeszcze w latach sześćdziesiątych, ale wybudowanie tuż przed miastem tamy, spiętrzającej wody Wisły, doprowadziło do obniżenia lustra wód i żaden stateczek już do bulwarów nie dopłynie.

Włocławek ma natomiast prawdziwy, choć niewykorzystany skarb - zalew na Wiśle, powyżej tamy, o długości 43 km, średniej szerokości około 1,2 km i powierzchni ponad 70 km kwadratowych. Z zalewu, nazywanego też Jeziorem Włocławskim, na dobrą sprawę korzystają tylko członkowie Yacht Clubu Anwil. W zatoce Zarzeczewo, odległej zaledwie parę kilometrów od granic miasta, wybudowany został w 1975 roku należący do Anwilu SA Ośrodek Sportów Wodnych, zwany też Mariną Zarzeczewo, wokół którego skupia się niemal całe towarzysko - rozrywkowo - turystyczne życie miłośników sportów wodnych.

O konieczności lepszego wykorzystania zalewu mówiło się we Włocławku od dawna, robiło niewiele. Obecne władze miasta, wykorzystując nowe możliwości, rozpoczęły starania o unijne pieniądze na wybudowanie przystani. - Skoro ze względu na niski stan wód taka przystań nie może stanąć przy bulwarach, prezydent zaproponował wybudowanie jej na lewym brzegu Wisły, w okolicach starego portu - mówi Monika Budzeniusz z włocławskiego ratusza. - Chodzi o to, by nawet niezmotoryzowani mieszkańcy, mogli bez problemu, środkami komunikacji miejskiej dotrzeć do miejsca, z którego będą wypływały statki spacerowe.

Pomysł spotkał się z ostrą krytyką, zwłaszcza, że w grę wchodzą niemałe pieniądze. Łącznie około 6,7 miliona złotych. Skrytykowali go radni, krytykują żeglarze. - Kto widział przystań za tyle pieniędzy? - zżymał się niedawno Rafał Sobolewski, przewodniczący Rady Miasta Włocławka, rozważając możliwość kupienia od Anwilu Mariny Zarzeczewo. Po co miastu Ośrodek Sportów Wodnych? - Szkoda, żeby miasto wraz ze sprzedażą Anwilu straciło, taką perełkę, jaką jest Marina Zarzeczewo - mówił Sobolewski kilka tygodni temu, gdy realna wydawała się groźba przejścia całego Anwilu w obce ręce.

Część radnych nadal jest jednak zdania, że jeśli budować przystań, to tylko w rejonie zatoki Zarzeczewo. - Obok Mariny jest mnóstwo wolnego miejsca, to idealne miejsca na urządzenie miejskiego ośrodka sportów wodnych - przekonuje Marek Kalinowski z PiS, radny i żeglarz. Niedawno wrócił z trudnego rejsu po Bałtyku.
Podobnego zdania są doświadczeni włocławscy żeglarze, filary Yacht Clubu Anwil. - Do naszej Mariny prowadzi porządna droga, mamy już wybudowany parking, który chętnie udostępnimy - zapewnia Waldemar Kowalski, komandor klubu. - Koszty utrzymania takiego ośrodka są bardzo duże, z czego miasto z pewnością nie do końca zdaje sobie sprawę. Mogliby podzielić się nakładami, niezbędnymi na oświetlenie, ochronę i tak dalej. To byłoby sąsiedztwo korzystne dla obu stron.

- Otwarty zbiornik jest po prostu niebezpieczny - przypomina Andrzej Suchłabowicz, jeden z założycieli Yacht Clubu. - Dowodem niech będą ostatnie regaty, w ramach Anwil Cup 2009, podczas których powywracało się wiele jachtów kabinowych, prowadzonych przez doświadczonych żeglarzy. Zbiornik jest nieprzewidywalny, trudno na nim zaplanować na przykład naukę żeglarstwa, czy przewożenie jachtami niedoświadczonych mieszczuchów. W zatoce Zarzeczewo jest zupełnie inaczej. To teren osłonięty, po którym swobodnie można pływać nawet na rowerach wodnych i małych łódkach. Poza tym my już mamy niezłe zaplecze z hangarami i gastronomią.

Zdaniem Sobolewskiego, pieniądze, przeznaczone na budowę mariny po lewej stronie Wisły, wystarczą na wybudowanie przystani przy tamie i na zagospodarowanie zatoki w Zarzeczewie. Wątpliwości przewodniczącego podziela spora grupa radnych, ale władze miasta konsekwentnie realizują własną wizję.

- Żeglarstwo jest elitarnym sportem - twierdzi Jacek Kuźniewicz, zastępca prezydenta Włocławka do spraw rozwoju. - Miasto nie zamierza budować przystani dla grupki zamożnych mieszkańców. Chcemy, aby dostęp do przystani mieli wszyscy mieszkańcy.

Wiceprezydent przypomina, że 60 procent kosztów budowy ma pokryć Unia Europejska. - Dlaczego Yacht Club Anwil nie podjął starań o pozyskanie unijnych pieniędzy na zrealizowanie własnych pomysłów, tylko krytykuje nasze? - pyta Kuźniewicz.

Pomysł skrytykowali też radni podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miasta, zwołanej przed kilkoma dniami, na której mówiono o unijnych projektach.
Kompromisu nie osiągnięto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska