https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Słodkie dzieciństwo

(kap)
Krzysztof Barczewski, dyrektor kina "Adria“ w Bydgoszczy

Rodzina ze strony mamy mieszkała w Zielonce koło Bydgoszczy. Babcia, Marta, miała dwóch mężów. Niestety, swojego pierwszego dziadka, Stefana Toczkiewicza - nie zdążyłem poznać. Zmarł, zanim przyszedłem na świat. Wiem, że był kowalem. Z drugim dziadkiem, Władysławem Soją, babcia zamieszkała już pod Kcynią, w pięknym domu z dużym ogrodem. Dziadek Władek był kombatantem wojennym. Po wojnie został odznaczony wieloma medalami za waleczność i odwagę.
Babcia Marta zawsze uwielbiała błyszczeć. To się nie zmieniło do dziś, mimo że ma już swoje lata. Jest gwiazdą rodziny i duszą towarzystwa. Nigdy nie pracowała zawodowo, zajęła się domem i wychowywaniem dzieci. Moja mama, Krystyna jest najmłodsza z rodzeństwa. Ma dwie siostry i jednego brata.
Jan i Janka Barczewscy to rodzice mojego taty. Mieszkali w niewielkiej wsi Rudna pod Piłą. To była typowo rolnicza rodzina. Dziadek miał spore gospodarstwo, a babcia pomagała mu je prowadzić. Zawsze była całkowitym przeciwieństwem babci Marty. Pamiętam, że dopóki mogła, niezwykle ciężko pracowała. Wychowała też sporą gromadkę dzieci: cztery córki i dwóch synów, w tym mojego tatę - Czesława.
Rodzice poznali się w Bydgoszczy. Krótko po ukończeniu szkoły zaczęli pracować w tej samej fabryce, produkującej wyroby cukiernicze. To od początku była bardzo słodka znajomość. Zawsze podobała mi się ich praca. Kiedy na sklepowych półkach stał tylko ocet, ja miałem prawie nieograniczony dostęp do słodyczy.
Rodzice nigdy nie opowiadali mi o swoich pierwszych spotkaniach. Podejrzewam jednak, że tata nie zapraszał mamy na ciastka do kawiarni. Bardziej prawdopodobne jest to, że chodzili na potańcówki. Tata uwielbia tańczyć, jest mistrzem parkietu.
Będąc małym chłopcem, każde letnie wakacje spędzałem u dziadków na wsi. Wtedy wydawało mi się niemożliwe to, że ktoś nie potrafi wydoić krowy. Kiedy trochę podrosłem, zacząłem też jeździć do cioci, która mieszka w Bielsku-Białej.
Skończyłem technikum elektroniczne w Bydgoszczy. Wiedziałem jednak, że naprawianie sprzętu to nie jest to, co chciałbym robić w życiu. Postanowiłem więc zdawać na kulturoznawstwo w Poznaniu. Dostałem się za pierwszym razem. Pod koniec studiów poznałem moją żonę, Annę, która z wykształcenia jest filologiem niemieckim. Dwa lata temu przyszła na świat nasza córeczka, Oliwia.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska