Na eskapadę do stolicy wybrali się na trzy dni. Wystarczyły, by zobaczyć to, co najważniejsze. Byli w obowiązkowych miejscach dla turystów, czyli Łazienkach Królewskich, Wilanowie i Zamku Królewskim. Warszawa powitała ich korkami. - Oj, nie chcielibyśmy żyć w tak dużym mieście - komentowali. - Nasz mały Czersk jest w sam raz.
Ale już z okien autobusu podziwiano warszawskie wieżowce. To nie drapacze chmur, zawsze to jednak znak czasów. Warszawa już nie przypomina tej zapamiętanej przed laty.
- Kiedyś był tu tylko Pałac Kultury, a teraz wszędzie wokół wyrosły wieżowce - mówiła zachwycona czerszczanka. - Nie żałuję, że się wybrałam do stolicy, choć gdybym miała wybór wybrałabym pewnie raczej Kraków. Warszawa bardzo się zmieniła.
Czerszczanie najpierw jednak zahaczyli o Żelazową Wolę, w której urodził się Chopin. Zobaczyli oficynę, w której mieszkał i przeszli się po okalającym ją parku.
Drugi dzień pobytu w stolicy zaczęli od Świątyni Opatrzności, która jest wielkim placem budowy. Na razie można wejść tylko na jej dolny poziom. Potem czerszczanie zwiedzili Stadion Narodowy, który mogli już podziwiać ze starówki.
Słuchacze Uniwersytetu Trzeciego Wieku w większości wjechali też na taras widokowy na Pałacu Kultury. Mniejszość w tzw. wolnym czasie na odpoczynek wybrała w zamian Złote Tarasy.
Odpoczynek się przydał, bo popołudnie spędzone pod opieką przewodnika było wyczerpujące. Pokazał wszystko, co trzeba zobaczyć na starówce, choć żartował, że gdyby ktoś chciał rzetelnie poznać zabytki Warszawy, to i tydzień by nie starczył. W stolicy jest bowiem kilkadziesiąt muzeów i kościołów. - Jakoś tak jest, że gdy pokazuję dom, w którym urodziła się Maria Curie-Skłodowska, to Polacy ani razu jeszcze mnie nie poprosili, bym ich tam zaprowadził - mówi. - Czynią to wyłącznie wycieczki zagraniczne.
Czas był jednak ograniczony, a przecież trzeba było zajrzeć m.in. do Archikatedry św. Jana Chrzciciela i kościoła św. Anny w Warszawie. W niedzielę czasu starczyło jeszcze tylko na Wilanów i Zamek Królewski. - Widziałam Wersal, Polacy nie mają się czego wstydzić - mówiła jedna ze zwiedzających.
Niestety, Powązek nie udało się zobaczyć przez nagłe oberwanie chmury. Czerszczanie na długi czas utknęli w korku, patrząc z okien na zalane na trasie samochody. Jechali autobusem, więc wyszli bez szwanku z opresji, martwiąc się jedynie o walizki w luku bagażowym. Szczęśliwie szkód nie było.