5-letnia Nikola na korytarzu Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Toruniu wczoraj grała z innymi dziećmi "w totolotka". Jej starsza koleżanka bardzo nieszczęśliwie spadła z rowera, obok, z opatrunkiem ala teletubiś, biegał maluch, który wpadł pod samochód. Nikolę na placu zabaw w Golubiu-Dobrzyniu pogryzł bezpański pies.
Była niedziela, około godziny 13.00.
- Nie wiem, jak do tego doszło. Poszłam wstawiać ziemniaki. Nikola miała za chwilę przyjść. Usłyszałam straszny krzyk i za chwilę zobaczyłam sąsiada biegnącego z moim dzieckiem na rękach - opowiada Mariola Weretycka - mama dziewczynki.
- Nie rozmawiajmy o tym -mówi Nikola, gdy mama próbuje ją podpytywać, jak doszło do tragedii.
Pani Marola przyznaje, że widziała psa na placu zabaw: - Kręcił się tam rano, więc go odegnałam. Nie mam pojęcia, jakim cudem znowu się tam znalazł.
Teraz jest na obserwacji
- Pacjentka miała bardzo głębokie rany na głowie, penetrujące do kości czaszki, płatowe. Niewiele brakowało, a straciłaby małżowinę uszną - mówi dr Dariusz Ratajczak ze szpitala dziecięcego.
Dziewczynka pokąsana była także na prawej ręce.
- Po zabiegu czuje się dobrze - dodaje lekarz.
- Córka nie lubi zmian opatrunków, bo wtedy ją boli i piecze - mówi pani Mariola.
Ze szpitala prawdopodobnie wyjdą za kilka dni.
Lekarz zastrzega: - Wszystko zależy od tego, jak będą się goiły rany.
Niestety, przy pokąsaniu przez psa często są one zakażone.
- Musimy też mieć pewność, że pies nie jest chory na wściekliznę - podkreśla doktor.
Zachowanie psa obserwowali weterynarze z Golubia-Dobrzynia.
- To dość duży mieszaniec, maści beżowej, w dobrej kondycji, odżywiony, właściwie utrzymany. Niemożliwe, alby faktycznie był bezpański - uważa Jan Średziński, powiatowy lekarz weterynarii w Golubiu-Dobrzyniu.
Rzeczywiście wczoraj późnym południem golubscy policjanci dotarli do właściciela czworonoga. Ustalili, że ma on aktualne szczepienia przeciwko wściekliźnie. Na razie nie wiadomo dlaczego był bez opieki; prawdopodobnie uciekł.
Nie patrzeć w oczy!
Nikola nie była jedynym dzieckiem pokąsanym w niedzielę przez psa.
Do tej samej lecznicy trafił też 14-letni chłopiec z Torunia zaatakowany przez dobrze mu znanego psa kolegi.
- Miał pogryzione kończyny i brzuch. Jego stan pozwalał na leczenie ambulatoryjnie - wyjaśnia Dariusz Ratajczak.
Do toruńskiego szpitala dziecięcego miesięcznie przyjmowanych jest kilkoro dzieci zmasakrowanych przez psy.
Marek Szrejter - behawiorysta zwierzęcy z toruńskiego schroniska dla zwierząt radzi: - W kontakcie z psami zalecam ostrożność. Przede wszystkim nie należy ich prowokować, czyli nie wymachiwać w jego kierunku, nie uciekać i nie patrzeć na niego. Psy reagują bowiem na każdy ruch i każdą zmianę pozycji. Kurtka czy torebka mogą nam posłużyć, jako tarcza ochrona, ponieważ pies przeważnie atakuje to, co ma przed pyskiem.
- Nie ma psów bezpiecznych - uważa doktor Ratajczak. Trafiali do niego mali pacjenci, napadnięci przez czworonogi, z którymi wcześniej się wychowywali.
Jak na przykład Martynka z Jamielnika, pogryziona kilkanaście dni temu przez psa do nieprzytomności. Niedawno donosiliśmy, że dziewczynka, na szczęście, wróciła już ze szpitala do domu.