Orędownikiem projektu jest strażak i radny Dariusz Folerzyński. Argumentował prosto: - Im szybciej docieramy z pomocą, tym lepiej - mówił. - A zdarzeń na drodze jest coraz więcej, decydują pierwsze minuty, czy potrafimy uratować czyjeś życie.
Można się załapać
Najbliższe bazy lotniczego pogotowia ratunkowego znajdują się w Gdańsku i w Bydgoszczy, a to jest ponad 60 km od Chojnic. Zaś idea jest taka, by lotnicze bazy miały właśnie zasięg do 60 km. Ponieważ Unia Europejska na ten cel daje 244 mln zł, więc do 2010 r. ma ich powstać w całej Polsce 23. Jest więc szansa, że i Chojnice mogłyby się załapać.
Radni dociekali, czy dla miasta nie będzie to zbyt duże obciążenie. - Jakie to dla nas oznacza skutki finansowe - pytał Antoni Szlanga. Folerzyński odpowiadał, że trzeba mieć jedynie 15 proc. środków własnych, wykonać projekt, no i przeznaczyć grunt na lądowisko. Całość funkcjonowania pogotowia pokrywa strona rządowa.
Cud z nieba
Folerzyński wzmocnił argumentację, przypominając, że niejednokrotnie bywały takie sytuacje, gdy czas odgrywał bardzo ważną rolę, jak np. w czasie potrącenia motorowerzysty z Lubni, kiedy bardzo trudno było załatwić helikopter.
Poparła go lekarka Gabriela Wegner: - Zawsze będziemy w takiej strefie, że do nas będzie za daleko - mówiła. - I wiem, że ściągnięcie helikoptera graniczy z cudem.
Radni w większości byli za, głosowało tak 16 z nich, trzech wstrzymało się od głosu.