Pierwszy SMS przyszedł 15 stycznia, o godz. 18. 30. Andrzej Wiśniewski, były prezydent Grudziądza siedział w swoim domu i gawędził z córką, gimnazjalistką. Raptem zapiszczał sygnał w komórce. Wiśniewski odczytał SMS i mruknął: "Ktoś się wydurnia". Dziecko zapytało, o co chodzi, ale on tylko machnął ręką.
Potem jednak poszedł do kuchni i samotnie raz jeszcze odczytał tekst: - "Albo oddajesz forsę, albo płaczesz. Koniec zabawy! Amar". Zadzwonił na numer, który się wyświetlił w telefonie. Ale odezwała się tylko skrzynka głosowa. Zostawił więc wiadomość: - "Nie wiem o co chodzi. Jeśli to się powtórzy, zawiadomię policję".
Odpowiedź nadeszła po północy: - "Nie wiesz o co chodzi? Już za chwilę sobie przypomnisz. Miłej rozmowy z policją".
O szczegółach tej szokującej historii czytaj w piątek, w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
Udostępnij