Sośno. Cztery chóry z Krajny spotkały się po raz piąty

"Lutnia" z Więcborka, dwie "Cecylie" z Mroczy i Sępólna oraz "Cantabile" z Sośna - to czwórka, która od pięciu lat spotyka się każdego roku w grudniu, aby pochwalić się nowym repertuarem, a potem jeszcze wspólnie pośpiewać i pobiesiadować.

Nie zgrzytać zębami
Tym razem gościny użyczył im dom kultury w Sośnie. Krajeńskie spotkanie chóralne zaczęło się od mszy. Proboszcz ks. prałat Andrzej Jaskuła nie szczędził ciepłych słów pod adresem śpiewaków. Mówiąc o obowiązku rozwijania talentów, chwalił chóry. - Mam nadzieję, że do "Cantabile" będzie się garnąć więcej młodych - przekonywał podczas kazania. - Duch Święty musi mieć na czym wylądować. Śpiew jest bliski Bogu, więc warto ćwiczyć, żebyśmy kiedyś nadawali się do chórów anielskich. Gorzej z tymi, co tylko potrafią zgrzytać zębami.

A po mszy gratulowano najmłodszemu "Cantabile" pięciolatki. Prezeska Barbara Kwasigroch i dyrygent Przemysław Kowalczyk przyjmowali życzenia od koleżanek i kolegów oraz władz gminy i powiatu.

A potem było już tylko słychać śpiew. Trzy chóry kościele - "Lutnia " z Więcborka oraz "Cecylia" z Mroczy i najstarsza obchodząca w tym roku setny jubileusz "Cecylia" z Sępólna - zaprezentowały głównie pieśni religijne.

Damy czadu
Ostatni wystąpili gospodarze, a ich deklaracja "teraz damy czadu, bo jesteśmy tu jedynym świeckim chórem" sprawdziła się co do joty. Choć "Cantabile" ma skromniejszy dorobek, skład i repertuar, ich występ całkowicie zmienił nastrój. "O mój rozmarynie", kołysanka "Do białego rana" czy pieśń miłosna "Kochaj zawsze tylko mnie" przygotowały chórzystów do mniej oficjalnej części spotkania.

Na koniec pod wodzą Grzegorza Sobiechowskiego wszystkie chóry zaśpiewały "Gaude Mater Polonia" i "Laudate Dominum". A potem szybko wszyscy przemieścili się do domu kultury, aby się ogrzać po występach w kościele i pogadać mniej zobowiązująco.