Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Specjalnie dla "Gazety Pomorskiej" mówią bohaterowie mityngu Enea Cup '2010

Rozmawiał KAZIMIERZ FIUT
fot. Paweł Skraba
Rozmowa z Anitą Włodarczyk, rekordzistką świata w rzucie młotem.

- Po rekordowym rzucie nie kusiło wykonanie radosnych podskoków?
- W żadnym wypadku. Skończyło się na okrzyku, uniesieniu rąk w geście triumfu i uściskach z trenerem Kaliszewskim.

- W ubiegłym roku na mistrzostwach świata w Berlinie gratulował pani trener Czesław Cybulski...
- I mam ogromną satysfakcję, że tym razem poprawiłam swoje rekordowe osiągnięcie pod wodzą nowego szkoleniowca. W kraju krążyły już opinie, że po rozstaniu z panem Cybulskim nie wrócę do wielkiego rzucania.

- W osiągnięciu rekordowej odległości 78,30 nie przeszkodziła pani nawet późna pora rozgrywania konkursu.
- Dobrze się stało, że przystąpiliśmy do jego rozgrywania dopiero o godzinie 20. Tak się bowiem składa, że w tych godzinach rywalizujemy też o medale na najważniejszych imprezach rangi mistrzostw Europy, czy świata.

- Po rekordowym rzucie rywalki pospieszyły z gratulacjami?
- Nie wszystkie. Zrobiły to Łysenko i Margiejewa.

- Musiała pani bardzo zdenerwować najgroźniejszą rywalkę - Betty Heidler.
- Trudno się dziwić. W Berlinie odebrałam jej złoty medal, teraz pokonałam o ponad cztery metry. Doskonale sobie jednak zdaję sprawę, że w kolejnych startach może być odwrotnie.

- Rekord świata będzie drogo kosztował dyrektora mityngu Krzysztofa Wolsztyńskiego?
- Tym się zajmuje mój menedżer.

Ps. Dyrektor mityngu Krzysztof Wolsztyński zdradził nam, że ustalił z menedżerem rekordowe startowe, a zatem nie będzie specjalnej premii za rekord świata.

Rozmowa z Krzysztofem Kaliszewskim, trenerem rekordzistki świata

- Spodziewał się pan rekordowego rzutu?
- I tak, i nie. Anita po "radosnej" kontuzji w mistrzostwach świata w Berlinie powoli wchodziła w tegoroczny sezon. Wzięła udział w pięciu mityngach, gdzie uzyskiwała obiecujące rezultaty. Kiedy w drugiej kolejce, przy słabo wykonanym technicznie rzucie, uzyskała 77,67 (jej dotychczasowy rekord świata wynosił 77,96 m - red.) przez głowę przeszła mi myśl, że nieliczni, niestety, już kibice, którzy pozostali na trybunach Zawiszy, mogą być świadkami historycznego wydarzenia.

- I tak się stało.
- Niech żałują, ci co nie widzieli. Rekordy świata nie padają zbyt często. Cieszę się przy tym, że padł on właśnie na stadionie Zawiszy. Bydgoszcz, to miasto bardzo przyjazne naszej dyscyplinie.

- Anita, to druga zawodniczka, która ustanowiła rekord globu na tym obiekcie. Wie może pan, kto był pierwszym?
- Nie mam pojęcia.

- Irena Szewińska 22 czerwca 1976 roku, przed igrzyskami olimpijskimi w Montrealu w biegu na 400 m - 49,75. A później poprawiła go na igrzyskach na 49,29, zdobywając przy tym złoty medal.
- To dobry omen. Mam nadzieję, że Anita pójdzie w ślady pani Szewińskiej. W swojej kolekcji nie ma przecież medalu olimpijskiego. Brakuje jej też z mistrzostw Europy. Wierzę, że ten pierwszy zdobędzie już w sierpniu w Barcelonie.

- Dlaczego po rekordowym rzucie nakazał pan jej wycofanie się z konkursu?
- Radość, rozprężenie, można nabawić się kontuzji. A przy tym przed nami jeszcze długi sezon. Najważniejsze imprezy przed nami.

- Stać pańską podopieczną na przełamanie kolejnej magicznej granicy - 80 m?
- Po tym, co pokazała na bydgoskim stadionie uważam, że tak. Kiedy to się jednak stanie, nie jestem w stanie określić. Najlepiej, aby podczas igrzysk w Londynie, I niech da jej medal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska