https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Spitsbergen - kraniec świata (foto)

Rozmawiał Tomasz Dereszyński
Obrazki jak z filmu "Ptaki" zapewniają na Spitsbergenie rybitwy i mewy
Obrazki jak z filmu "Ptaki" zapewniają na Spitsbergenie rybitwy i mewy Fot. Marcin Świtoniak
Rozmowa z dr. Marcinem Świtoniakiem, z Instytutu Geografii UMK w Toruniu, badaczem Spitsbergenu.
Krajobrazy Spitsbergenu zapierają dech w piersiach
Krajobrazy Spitsbergenu zapierają dech w piersiach Fot. Marcin Świtoniak

Krajobrazy Spitsbergenu zapierają dech w piersiach
(fot. Fot. Marcin Świtoniak)

- Był pan na Spitsbergenie ponad sto dni. Z jakiej okazji się pan tam znalazł?
- Pojechałem wraz z kolegami z UMCS w Lublinie w ramach programu badań wpływu zmian klimatycznych na funkcjonowanie środowiska Arktyki.

- Jak tam dotarliście?
- Najpierw lecieliśmy samolotem przez Oslo do Longyearbyen. To mała miejscowość na Spitsbergenie licząca ok. 2 tys. mieszkańców. Stamtąd już "mały" krok do naszej bazy Calypso - kilkanaście godzin rejsu na pokładzie jachtu.

- Toż to prawie koniec świata!
- Prawie. Dookoła widać tylko wodę, lód, góry i zwierzęta. No i koledzy z ekipy, razem było nas pięciu.

- I tak w męskim towarzystwie całe sto dni?
- Zapomniał pan o towarzystwie m.in. niedźwiedzi, morsów, wielorybów, reniferów, lisów, czy ptaków.

- No tak, ale zwierzęta mówią ludzkim głosem tylko w Wigilię Bożego Narodzenia.
- Ale jaka jest frajda z obserwacji ich zwyczajów!

- Widoku śniegu i lodu oraz zimna ma pan już chyba serdecznie dość.
- Trudno się spodziewać tam czego innego, jeśli latem w niegrzanych pomieszczeniach jest tylko 6-8 st. C. Czasami, jak mocno powieje, temperatura spada w bazie do 4 st. C. A trzeba pamiętać, że energia jest tam na wagę złota. Prąd produkujemy sami, tzn. uruchamiamy generatory co kilka dni, by podładować akumulatory do zasilania aparatury badawczej. Dodam tylko, że nasza baza powstała na początku XX wieku i zgodnie z prawem podlega ochronie, a co za tym idzie, nie można jej w zasadzie przebudować.

- Nie ma tam internetu, telewizji, radia, niczego, czego mieszczuch potrzebuje...
- Ani internetu, ani telewizji, ani nawet zasięgu telefonii komórkowej. Chcąc zadzwonić do domu, trzeba parę godzin maszerować na lodowiec, by złapać zasięg jakiegoś operatora. Oczywiście na każdy spacer poza bazę trzeba zabrać broń.

- Naukowiec z bronią? Taki kowboj północy?
- Broń przydaje się na wypadek bliskich spotkań z niedźwiedziem polarnym.

- Czy musieliście jej użyć?
- Tak, w trakcie naszego pobytu na Spitsbergenie niedźwiedzia mama z dwojgiem małych podeszła bardzo blisko naszej bazy i trzeba było strzelać w powietrze, by zwierzęta sobie poszły. Odwiedził nas też mors, który na trzy dni znalazł sobie legowisko przy bazie. Przy bliższej znajomości, okazało się, że jest ranny po walce. Trochę nas ta jego obecność stresowała, ale w końcu zniknął bez śladu.

- Poza tym, życie naukowców przebiega powoli i zgodnie z planem. Badania, obserwacje, wieje nudą...
- Niekoniecznie. W okolicy mieszka też kolonia rybitwy popielatej. Ptaki te po złożeniu jaj stają się bardzo agresywne. Atakują bez pardonu.

- Oczami wyobraźni widzę sceny jak z filmu "Ptaki" Alfreda Hitchcocka.
- Trochę tak to wygląda. Te rybitwy atakują najwyższy punkt wroga, czyli głowę, co może być bolesne. I do tego zrzucają na człowieka cuchnące bomby...

- A mniej niebezpieczni sąsiedzi?
- Czasami pojawiają się sympatyczne białuchy, czyli wieloryby, które przypominają trochę Obcego z klasyki filmu fantastycznego "Obcy, ósmy pasażer Nostromo".

- Powróćmy na ziemię. Lód, śnieg, wiatr, mróz, brak kontaktu z bliskimi, przygody ze zwierzętami. Czy czegoś tam panu brakowało?
- Latem na Spitsbergenie w ogóle nie zachodzi Słońce, więc są kłopoty ze snem. Brakowało mi troszkę takiego normalnego rytmu dzień-noc. Ale w końcu da się z tym jakoś żyć. Na dalekiej północy czas płynie zdecydowanie wolniej. Na początku trudno jest się do tego wszystkiego przyzwyczaić. Tak samo trudno powraca się do cywilizacji.

Marcin Świtoniak z Instytutu Geografii UMK w Toruniu, badacz Spitsbergenu
Marcin Świtoniak z Instytutu Geografii UMK w Toruniu, badacz Spitsbergenu

Marcin Świtoniak z Instytutu Geografii UMK w Toruniu, badacz Spitsbergenu

Nazwa Spitsbergen (Ostre Góry) została nadana przez holenderskich odkrywców archipelagu, którzy w 1596 r. ujrzeli wyłaniające się z morza spiczaste wierzchołki gór.

Spitsbergen leży 800 km na północ od Norwegii i 1100 km na południe od Bieguna Północnego.

Ok. 60 proc. powierzchni Spitsbergenu pokrywają lodowce, reszta to góry i nadmorskie niziny.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska