Pomysł zaczerpnęli z samej Biblii. - Kiedyś zebrała się kupa nawiedzonych oszołomów chcących się na chama do nieba dostać. Zaczęli budować wieżę Babel. Pan Bóg się wkurzył. Nie chciał, by to dziadostwo do nieba mu się dostało. Obawiał się, że będą mu bruździć. Rozwalił im tę wieżę, pomieszał języki - opowiada Jerzy Lewandowski.
Arytysta z Łabiszyna sądzi, że potomkowie budowniczych wieży Babel zasiadają dziś po prawej stronie polskiej sceny politycznej. - Wydaje im się, że mówią jednym językiem, a nie mogą się dogadać.
Poprzewracali w głowach
Do "Skansenu" przy łabiszyńskiej śluzie przybyło wielu mieszkańców miasteczka. Nie zabrakło również ciekawskich z Szubina i Bydgoszczy. Każdy mógł przyłączyć się do budowania wieży z przyozdobionych kolorowych rulonów z kartonu. Podchodziły dzieci, podchodzili dorośli. Całością nadzorował Maciej Jeliński, prezes szubińskiej grupy plastyków PLAMA S. To, co robił, trudno jednak było nazwać nadzorowaniem. Gdy on z jednej strony wznosił konstrukcję, z drugiej spontanicznie doczepiane były kolejne rulony.
Wznoszeniu wieży towarzyszyła ostra muzyka trashmetalowej grupy z Szubina pod nazwą "XEPER". - Chcieliśmy tą muzyką trochę ludziom w głowach poprzewracać. By rozejrzeli się wokół siebie i zobaczyli, jakie dziadostwo ich otacza. Niektórzy, zwłaszcza starsi, nie wytrzymali tych decybeli i wrócili do swych domów. Większość pozostała. - Niektórzy spodziewali się zabawy tanecznej i się zawiedli. Na usia-siusia i disco-polo nie było tu miejsca.
Ostał się jeno popiół
Gdy księżyc na niebie był już wysoko, nastąpiła kulminacja happeningu - spalenie. Z długich rulonów szedł dym. Imitować one miały biblijne trąby jerychońskie. - W Biblii decybele z tych trąb powaliły mury. My postanowiliśmy, że spalimy te wszystkie polskie trąby jerychońskie, które trąbią wszędzie na boki bez ładu i składu. Robią hałas. To, co zostało zbudowane, niszczą. Po nich tylko popiół pozostaje. Tak też i u nas się stało - dodaje Lewandowski.
Artyści nie ukrywali, że piątkowy happening przerósł ich najśmielsze oczekiwania. Nie spodziewali się tak dużego zainteresowania publiczności. Cieszy ich także to, że, jak twierdzą, udało im się rozerwać ludzi niemal bez żadnych kosztów własnych.
