https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sprywatyzowali brygadę

Waldemar Pankowski
Szóstej Toruńskiej Brygady Artylerii już nie ma. Została rozformowana. Zostały dwa pokontrolne raporty i oczekiwanie na decyzję. Czy skończy się na oddawaniu przez część kadry pieniędzy, czy też wkroczy prokurator?

     Na biurku dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego, gen. dywizji Leszka Chyły leży kilkudziesięciostronicowy raport przygotowany przez płk. Jerzego Kubisza, który przez trzy miesiące badał co się działo w ciągu ostatnich dwóch lat istnienia jednostki. Raport czeka na powrót generała z ćwiczeń. - Dowódca jest skrupulatny. Wszystko dokładnie czyta - _przyznaje kpt. Piotr Pubanz, rzecznik prasowy POW.
     Od tego co wyczyta i jaką decyzję podejmie po tej lekturze gen. Chyła zależy los płk. Fryderyka Woźniaka (dziś już w cywilu), byłego dowódcy brygady i kilkunastu jej byłych oficerów.
     Sauna dla artylerzysty
     
To jednak nie pierwszy raport w sprawie "szóstej". Wcześniej jej działalność "gospodarczo-finansową", w okresie od stycznia 2000 r. do końca listopada 2001 r., sprawdzał Departament Kontroli MON. To właśnie wykryte przez niego nieprawidłowości stały się przyczyną pracy zespołu płk. Kubisza.
     Czego dopatrzyli się kontrolerzy z MON-u?
     Jedni mówią o niegospodarności, inni wręcz o rozkradaniu mienia jednostki. Nie wnikając w dyskusje jak zakwalifikować to, co działo się w brygadzie (nad tym właśnie głowić się będzie m.in. dowódca POW) wyliczmy krótko co zawiera ów, napisany suchym, urzędniczym językiem, 38-stronicowy dokument.
     Kontrolerów zaskoczyły różne rzeczy. Od błahej z pozoru ceny bułek, które brygada kupowała po zaskakująco wysokiej cenie 1,50 zł, po braki w mieniu wojskowym. Dość powiedzieć że w ostatnim roku swojej działalności jednostka funkcjonowała bez planu finansowego, inwentaryzacji majątku i przestrzegania ustawy o zamówieniach publicznych.
     Na jaw wyszły też dziwne inwestycje typu zakup sprzętu sportowego za 44 tys. zł, który wkrótce potem został wybrakowany i stał się własnością części kadry. Zniknęły też magnetowidy, wieża stereo i radiomagnetofony.
     Jednostka przepłacała także za roboty budowlane. Na przykład sauna, którą zafundowała sobie brygada kosztowała aż 27 tys. zł, tymczasem za taką samą wystarczy zapłacić 12 tys. zł. Jak na biedną armię, której nie stać na zakup nowoczesnego sprzętu bojowego trzeba przyznać pański gest.
     A płyty azbestowe zdjęte z dachu, za utylizację których zapłacono 28 tys. zł, znaleziono leżące na terenie jednostki.
     Wyzierająca z raportu skala "niegospodarności" jest zatrważająca. Kontrolerzy wykryli szkody w mieniu wojskowym na 173 tys. zł, uznali też, że dalszych wyjaśnień wymagają działania gospodarczo-finansowe na 968 tysięcy!
     Wkracza płk Kubisz
     
I właśnie ten zatrważający raport był powodem wysłania do Torunia przez dowódcę POW zespołu płk. Kubisza, który przez trzy miesiące (od stycznia do końca marca br.) jeszcze raz przeglądał te same dokumenty i próbował wyjaśnić owe "działania gospodarczo-finansowe" obciążone kwotą prawie miliona złotych.
     - _Znaczna część nieprawidłowości wskazanych przez Departament Kontroli MON się potwierdziła. Choć są i takie, które można zakwalifikować do umorzenia
- twierdzi płk Jerzy Kubisz. - Kwoty są jednak znacznie mniejsze.
     Jakie, o tym dowiemy się dopiero po zapoznaniu się z dokumentami przez dowódcę POW. Już dziś jednak wiadomo, że kilkunastu oficerów zobowiązało się oddać obciążające ich konto pieniądze. - We wszystkich sprawach partycypuje dowódca brygady, prawie we wszystkim poczuwa się do winy - _mówi płk Kubisz.
     - _Na pewno były dowódca brygady podpisał, że ureguluje wszystkie braki, które zarzuciła mu komisja - _potwierdza kpt. Pubanz i dodaje. - Dowódca POW będzie chyba rozmawiał z oficerami brygady. Nie wiadomo jednak czy obejdzie się bez sądu i prokuratury.
     
- W tych przypadkach, gdy zniknął sprzęt szkoleniowy lub jest podejrzenie przestępstwa, sprawę bada żandarmeria - twierdzi płk Kubisz.
     Czy jednak rzeczywiście ktoś poniesie konsekwencje "niegospodarności" w Szóstej Brygadzie?
     Trotyl znika, winnego brak?
     
Kontrola MON (a za nią POW) dotyczyła okresu od stycznia 2000 r. do listopada 2001 r. Gdyby kontrolerzy cofnęli się tylko o miesiąc, musieliby zająć się jeszcze jedną sprawą. Tajemniczego, nie wyjaśnionego do dziś, zniknięcia z magazynów wojskowych przy ul. Łódzkiej, bagatela, 123 kg trotylu! Podczas zmiany wart 6 grudnia 1999 roku okazało się, że z magazynu mieszczącego się w starym pruskim forcie skradziono materiały wybuchowe wystarczające do wysadzenia w powietrze małego osiedla mieszkaniowego.
     Z oficjalnego komunikatu, wydanego przez MON następnego dnia (w Toruniu wojsko przez kilkanaście godzin nie powiadomiło o kradzieży ani władz miasta, ani policji, ani mediów), wynikało, że trotyl należał do Wyższej Szkoły Oficerskiej. Jednak jej komendant, a zarazem dowódca toruńskiego garnizonu, gen. Andrzej Piotrowski stwierdził, że magazyn nie był własnością szkoły, ale brygady i odesłał dziennikarzy po informacje do jej szefa płk. Woźniaka. Tego jednak żurnaliści nie zastali w jednostce, gościł właśnie u...gen. Piotrowskiego.
     Trotyl w końcu, dzięki anonimowemu informatorowi, odnaleziono zakopany w lesie pod Bydgoszczą. Na dwa lata więzienia sąd skazał byłego żołnierza służby zasadniczej brygady, któremu udowodniono namawianie wartowników do kradzieży materiałów wybuchowych. Do dziś jednak nie ustalono, w jaki sposób laski trotylu zniknęły, ani kto to zrobił. Prokuratura umorzyła śledztwo.
     Generał milczy
     
Czy ukarano któregoś z dowódców?
     - _To stara sprawa, trudno będzie coś odszukać - _przyznaje kpt. Pubanz.
     Teoretycznie najwięcej do powiedzenia w tej sprawie, jak i tego jak to możliwe, że tuż pod jego bokiem mogło dojść do tak wielkiej "niegospodarności" w brygadzie, powinien mieć dowódca garnizonu gen. Piotrowski. Powinien, ale nie ma.
     Na propozycję rozmowy gen. Piotrowski najpierw nakrzyczał na reportera "Gazety", myląc go z dziennikarzem innego dziennika. Potem sugerował, że pytający nie zna przepisów wojskowych, by wreszcie szczerze przyznać: - _Nie mam ochoty z panem rozmawiać.

     Choć tak ulubione przez pana generała przepisy, a konkretnie Zarządzenie Ministra Obrony Narodowej nr 45 z 23 lipca 1993 roku zobowiązuje go m.in. do "zapewnienia bieżącej informacji".

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska