Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stara octownia pod nadzorem gestapo

MAŁGORZATA WĄSACZ
Ul. Przesmyk, lata 70. Mur otaczał fabryczkę wzdłuż ul. Wały Jagiellońskie, Trybunalska, Pod Blankami i Przesmyk.
Ul. Przesmyk, lata 70. Mur otaczał fabryczkę wzdłuż ul. Wały Jagiellońskie, Trybunalska, Pod Blankami i Przesmyk. Merek Bergander
- To był najboleśniejszy okres w życiu mojej mamy. Koszmar! - tak pracę Zofii Tomaszewskiej w bydgoskiej octowni podczas wojny krótko podsumowuje jej syn, Zenon.

W ostatnim "Albumie Bydgoskim" przedstawiliśmy historię fabryki octu i musztardy, która znajdowała się przy ul. Trybunalskiej 10. Mieściła się w dwóch budynkach. Jeden z nich - siedzibę dyrekcji na piętrze oraz niewielką halą produkcyjną na parterze - od połowy lat 90., zajmuje Bank BPH. Zrujnowany budynek został wtedy gruntownie wyremontowany. Natomiast gmachu fabryczki po drugiej stronie ulicy Trybunalskiej już nie ma. Dziś znajduje się tutaj parking.
"Warda" pana Pulvita
Fabryka rozpoczęła swoją działalność w 1867 roku. Produkowała ocet winny "Orleans", ocet spirytusowy "Fermenta" i konserwy octowe. W 1911 roku, z niemieckich rąk, przejął ją przedsiębiorca Antoni Piliński. Niestety, zmarł nagle w 1938 roku.
Już od początku 1940 roku nadzór nad zakładem objęło gestapo. Tak było do końca wojny. - Dyrektorem fabryki, zwanej wówczas "Warda" był pan Pulvit. Niestety, nie pamiętam, jak miał na imię - mówi Zenon Tomaszewski.
Konserwa na front
W czasie wojny produkcja w "Wardzie" szła pełną parą. Zakład wytwarzał przede wszystkim sałatki i konserwy dla niemieckich żołnierzy, walczących na froncie wschodnim. - Moja mama wraz ze swoją siostrą Salomeą, pracowały w octowni przez kilka lat. Były wtedy młodymi dziewczynami. Z ich opowiadań wiem, że w tym czasie zakład zatrudniał około pięćdziesięciu robotnic. Pracowały na dwóch zmianach. Wspominały, że to był koszmar. Gestapowcy traktowali je jak niewolnice. Po hali produkcyjnej chodzili z pejczami. Myśleli, że w ten sposób lepiej utrzymają dyscyplinę - opowiada nasz Czytelnik.
Po chwili dodaje: - A racje żywnościowe, jakie dawali robotnicom były głodowe. Ot, trochę cukru, parę wafli. Ale skoro o jedzenie było trudno, to nawet ja się nimi żywiłem. Przychodziłem do mamy do pracy na "wyżerkę". Takie były czasy.
Ocet nad placem
Po wojnie, najprawdopodobniej jeszcze na początku lat 60., zakład nadal produkował ocet i ogórki konserwowe. Wielu bydgoszczan przypomina sobie, że zapach octu unosił się stąd aż do placu Kościeleckich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska