Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stary Fordon budzi się do życia. Dzięki swoim mieszkańcom

Anna Stasiewicz-Mąka
Rafael Prętki, wiceprezes Stowarzyszenia Miłośników Starego Fordonu, podczas akcji sprzątania nabrzeży Wisły
Rafael Prętki, wiceprezes Stowarzyszenia Miłośników Starego Fordonu, podczas akcji sprzątania nabrzeży Wisły Jarosław Pruss
Uderzyli pięścią w stół, bo nie chcieli czekać, aż inni zrobią coś za nich. Bunt mieszkańców Starego Fordonu udało się przekuć w działanie i pozytywną energię.

Stary Fordon liczy obecnie 9 tysięcy mieszkańców. W 1970 roku Stary Fordon zamieszkiwało 8,7 tys. osób. 20 lat później, w 1990 roku Stary i Nowy Fordon liczył 53 tysiące osób. Liczba mieszkańców wzrastała do 1998 roku, kiedy odnotowano 71 tys. osób, po czym zaczęła nieznacznie spadać. W 2007 roku Fordon liczył 69,2 tys, w 2012 roku 72,2 tys. mieszkańców.

Do Starego Fordonu nie jest łatwo trafić, chyba, że ktoś jadąc w stronę Torunia, zamiast skręcić na most, pojedzie prosto. "Przywita" go bruk ulicy Bydgoskiej, parterowe przycupnięte blisko ziemi kamieniczki, XIX- wieczna synagoga i ukryte za wysokim parkanem więzienie.
Podróżujący z Torunia do Bydgoszczy to właśnie budynek zakładu karnego widzi jako pierwszy. I nabrzeża Wisły, w niczym nie ustępujące toruńskim Bulwarom Filadelfijskim, chociaż bardzo zaniedbane.
Osiedle Stary Fordon nierozerwalnie związane jest z rzeką. Sama nazwa "Fordon" pochodzi od pobieranego kiedyś cła rzecznego, czyli fordonu.

Wojny, pożary, powodzie
Do 31 grudnia 1972 roku było to samodzielne miasteczko. Ze skomplikowaną i trudną historią. Jeszcze jako Wyszogród zaatakowany przez Krzyżaków, którzy wybili 200-osobową załogę grodu.
Później, już jako Fordon, "zalany" przez potop szwedzki. Szwedzi, jak na ironię, spalili miasto. Najgorsze jednak przyszło na początku XVIII wieku. Wojna północna, pożary, powódź spowodowały takie zniszczenia, że o Fordonie pisano jak o "ubogim miasteczku".
Nowy etap, chociaż wciąż nie wiadomo - lepszy czy gorszy - w życiu Fordonu rozpoczyna się wraz z 1973 rokiem. Wtedy samodzielne miasteczko staje się częścią Bydgoszczy. Z czasem nazywany Starym Fordonem, dla odróżnienia od powstających w sąsiedztwie ogromnych blokowisk. Dziś Nowy Fordon to największa bydgoska sypialnia.

Czytaj: Ruszają dwa nowe projekty dla mieszkańców Starego Fordonu

Stary Fordon, choć od kilkudziesięciu lat jest jednym z bydgoskich osiedli, zachował swoją odrębność i charakter małego miasteczka. Mieszkańcy wybierając się do centrum, wciąż mówią, że "jadą do Bydgoszczy".
W części z nich wciąż też tkwi żal, że ich osiedle jest traktowane jak ubogi krewny w bogatszej rodzinie. I jest w tym sporo prawdy, przez lata miasto jakby zapomniało o Starym Fordonie.

- Kiedy po raz pierwszy tam pojechałem, zachwyciłem się i przeraziłem jednocześnie - opowiada Bogusław Kunach, prezes Fundacji dla Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. Fundacja od 2 lat jest właścicielem fordońskiej synagogi, w której ma znaleźć się centrum kultury.

Biorą sprawy w swoje ręce
Paradoksów w Starym Fordonie zresztą nie brakuje. Chociaż przez osiedle dziennie przejeżdża 10 tysięcy samochodów, to trudno dostać się z niego do nowej części osiedla. Mieszkańcy nowych blokowisk do Starego Fordonu raczej nie zaglądają, bo i po co?
Na fordońskim rynku trudno spotkać plotkujące sąsiadki czy rodziny z dziećmi. Ławki chętnie okupują bezdomni, którzy przychodzą wygrzać się w słońcu albo więźniowie przed wyjazdem do pracy.

Teraz to mieszkańcy, w ramach jednego z projektów Fundacji dla UKW, zdecydują, jak rynek ma wyglądać w przyszłości, później, przy pomocy urzędników, pomysły nabiorą realnych kształtów.
Październik ubiegłego roku. Słoneczne sobotnie przedpołudnie. Wokół ulicy Bydgoskiej gromadzą się ludzie. Transparenty "Nie dewastacji Starego Fordonu" ,
"Ratujmy Stary Fordon".

Trwa akurat kampania wyborcza przed wyborami prezydenckimi, ale mieszkańcy nie chcą słuchać obietnic kandydatów. Może dlatego, że obietnic było przez ostatnie 40 lat zbyt dużo. Słuchają jednak, kiedy przemawiają "ich ludzie", czyli organizatorzy protestu. Wśród nich Rafael Prętki i Andrzej Urbaniak. Ten pierwszy jest fordońskim przedsiębiorcą, drugi znanym ultramaratończykiem. Obydwaj urodzeni starofordoniacy.

W Rafaelu Prętkim dusza społecznika obudziła się po długoletniej walce z urzędami.
- Od przejeżdżających samochodów zaczął pękać mój dom przy Bydgoskiej. Stwierdzili to biegli, ale i tak nic się nie zmieniło - mówi rozżalony. - Mieliśmy już dosyć obietnic, pomyśleliśmy, że jak wyjdziemy zaprotestować, coś się zmieni. Wtedy jeszcze nie planowaliśmy, co dalej - dodaje.
Ale zdaniem Bogusława Kunacha, to właśnie podczas protestu mieszkańcy Starego Fordonu poczuli siłę, że coś zależy również od nich. Podobnie uważa Rafael Prętki.

- Kiedy zobaczyliśmy zaangażowanie ludzi, pomyśleliśmy, że tak zostawić tego nie można - wspomina. Wkrótce po październikowym proteście powstało Stowarzyszenie Miłośników Starego Fordonu. Urbaniak został prezesem, Prętki zastępcą.

I od razu zaczęli działać.
- Postanowiliśmy nie czekać, aż miasto coś dla nas zrobi, tylko wziąć się do roboty - mówi Rafael Prętki. - Bo wymagać jest najprościej, gorzej już z konkretnym działaniem - dodaje. - A ja nie lubię gadać, wolę działać - śmieje się Prętki.
A mieszkańców Starego Fordonu nie trzeba szczególnie namawiać. Na akcję sprzątania nabrzeży Wisły fordoniacy przyszli "uzbrojeni" w grabie i miotły. Kolejna część wielkiego sprzątania w najbliższą sobotę.

Czytaj: Protest w Starym Fordonie. "Może warto głosować za odłączeniem się Fordonu od Bydgoszczy?" [zdjęcia]

Przykład idzie...z dołu
- Aktywność lokalnych stowarzyszeń jest ogromne ważnym element funkcjonowania lokalnej społeczności - uważa socjolog, dr Dominik Antonowicz.
- Wszystkie tego typu inicjatywy warto wspierać. We współczesnym nieco egoistycznym świecie napędzanym przez zabieganych i zapatrzonych w siebie konsumentów każda forma oddolnych działań na rzecz szerszej zbiorowości jest niezwykle cenna - dodaje Antonowicz.
Zdaniem socjologa społecznicy najbardziej polepszają jakość naszego codziennego życia. - Są partnerami dla władzy, która na zwykłych obywateli patrzy zwykle z oddali i to głównie w okresie przedwyborczych festynów. Nie jest to jednak sprawa prosta, ale umiejętność inicjowania takich działań przez lokalnych liderów i zaangażowania w nie coraz większej liczby społeczników-entuzjastów jest jedną z miar rozwoju kapitału społecznego.
Kolejnych pomysłów Stowarzyszeniu Miłośników Starego Fordonu nie brakuje.

Chcą na przykład odnawiać zaniedbane fordońskie kamienice. Pomogą więźniowie z miejscowego Zakładu Karnego. Miasto szuka teraz odpowiedniej formuły prawnej dla ich inicjatywy. Urzędnicy byli zdziwieni, że ktoś chce robić takie rzeczy za darmo.
Na maj stowarzyszenie szykuje wielką imprezę - dwudniowe Święto Starego Fordonu. Będą m.in. inscenizacje historyczne i Jarmark Starofordoński.
O energii i zaangażowaniu mieszkańców Starego Fordonu przekonał się też Bogusław Kunach, kiedy fundacja przejęła fordońską synagogę.

Kina nie ma, jest Cafe Rynek
- Dla tutejszych mieszkańców budynek synagogi to raczej kino (od 1950 do 1988 roku funkcjonowało tutaj kino "Robotnik", a później "Wisła" - red.), to właśnie z oglądanymi tam filmami wiążą się ich wspomnienia - mówi Kunach.
We wciąż niewykończonym budynku fordońskiej synagogi fundacja we wrześniu 2013 roku zorganizowała pierwszą noc sztuki.
- Nawet nie musieliśmy długo czekać, bo zaraz wokół nas pojawili się ludzie chętni do pomocy - opowiada Bogusław Kunach. - Hanna Kasica i Ewelina Rejs, nauczycielki z Zespołu Szkół nr 20 przyszły z gotowymi pomysłami, później same zebrały fundusze i pomogły zorganizować imprezę, na której zresztą zjawiły się tłumy fordoniaków.

Gimnazjaliści z Zespołu Szkół nr 20 wymyślili też Cafe Rynek - miejsce, które w Starym Fordonie działa od niedawna, ale już stało się ulubionym punktem spotkań ludzi w różnym wieku.
- Cafe Rynek cały czas żyje. Jednego dnia przychodzą tam gołębiarze, drugiego seniorzy brydżyści, a trzeciego członkowie klubu dyskusyjnego - wymienia Kunach.

Niedługo fundacja dla UKW uruchomi w Starym Fordonie warsztat do majsterkowania. Dla mieszkańców, ale również więźniów i osób bezdomnych.
Majsterkowanie i edukacja
- W czasie remontu Cafe Rynek zauważyliśmy, że osadzeni to prawdziwe złote rączki. Postanowiliśmy więc wykorzystać ich umiejętności - wyjaśnia Bogusław Kunach.

Warsztat ma mieć również walor edukacyjny. Chodzi przede wszystkim o to, by więźniowie już po opuszczeniu zakładu karnego łatwiej odnaleźli się w społeczeństwie.

Obecne władze Bydgoszczy przygotowały dla Starego Fordonu program rewitalizacji. Po Masterplanie sprzed ponad 5 lat, to kolejny pomysł na tę część Bydgoszczy. Do 2020 roku miasto chce wydać kilkadziesiąt milionów złotych na inwestycje w Starym Fordonie. Część ma pochodzić ze środków europejskich.
- Nadzieja umiera ostatnia. Ważne, że obudziliśmy w naszych mieszkańcach nową energię - podsumowuje Rafael Prętki. - Nie wierzymy, że w Fordonie za 3 lata będzie Hollywood, ale będziemy się bacznie przyglądać temu, co robi miasto.
- Przepiękne miejsce o wielkim potencjale. Tylko trzeba je mądrze zagospodarować - mówi o tej części Fordonu Bogusław Kunach. - Władza musi też pamiętać, że dostała od mieszkańców kolejny kredyt zaufania, którego tym razem nie może zlekceważyć. Dość już było obiecywania, teraz czas na działanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska