- Dlaczego "Solidarność" idzie na wojnę z rządem zapowiadając na jesień m.in. strajk generalny?
- Możemy mówić tu o aktywności związkowej, ale również politycznej. Notowania rządu nie są wysokie, premier też traci, a opozycja zawsze wykorzystuje taką sytuację. Mówienie o prawach pracowniczych jest oficjalnie przyjętą retoryką, ale nie można wykluczyć, że za nią kryją się bardziej materialne interesy, czy też konflikt interesów ekonomiczno-politycznych między różnymi grupami społecznymi. W działalności związkowej zawsze obecny jest pierwiastek polityczny.
- Pytanie: rząd stoi po stronie pracowników czy pracodawców? Która z tych grup bardziej odczuwa kryzys?
- Obie strony będą się zarzekać, że to one dbają o ludzi. Związki zawodowe stawiają silniej na prawa pracownicze. A rząd będzie musiał zwracać uwagę również na pracodawców. Jednak nie wykluczałbym powodów czysto politycznych i koniunkturalnych zapowiadanych akcji. Proszę też pamiętać, że wzrost gospodarczy, z którego byliśmy dumni, już nie jest taki wyraźny. Zaczynamy odczuwać skutki ekonomicznego spowolnienia. Wszyscy eksperci podkreślają, że na nas ten kryzys nie odbił się w takiej skali, co na innych, ale to nie znaczy, że nie odczujemy go jeszcze bardziej w tym lub przyszłym roku. Dlatego wracam do polityki, której do końca nie można wyeliminować z działalności związkowej.
- Mieliśmy budować w Polsce społeczną gospodarkę rynkową, a doczekaliśmy się wilczego kapitalizmu rodem z XIX wieku?
- To jest pojęcie sprzed 60 lat i było charakterystyczne dla powojennego rozwoju Republiki Federalnej Niemiec. Dziś nikt nim nie operuje. Pozostało w retoryce politycznej.
- A może choć związkowcy powinni troszczyć się o ludzi, którzy najbardziej odczuwają skutki kryzysu?
- Analizując działalność związkową nie można wykluczyć pewnego elementu polityki. Dziś możliwy jest wzrost gospodarczy ze spadkiem średniej dochodów gospodarstw domowych, piszą o tym amerykańscy ekonomiści. Narzekamy, że żyje się ciężko, ale to nie jest opis naukowy. Nie wykluczam, że związki zawodowe upominają się o prawa pracownicze, bo wzrasta bezrobocie. Ale może to być spowodowane zjawiskiem, w którym rząd chwali się wzrostem gospodarczym, lecz nie zwraca uwagi na to, że maleje średnia dochodów gospodarstw domowych. W takiej sytuacji związki zawodowe słusznie upominają się o prawa pracownicze.