Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażak z naszego regionu o polskiej misji w Turcji: - Tu naprawdę liczy się czas

Grażyna Rakowicz
- Strażacy, z tej Ciężkiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej HUSAR przechodzili gruntowne i specjalistyczne szkolenia w Nowym Sączu, gdzie znajduje się największy tego typu ośrodek w kraju. Tu, na poligonie doświadczalnym, który przypomina teren po trzęsieniu ziemi czy po wybuchu uczyli się lokalizować osobę uwięzioną w gruzach - mówi mł. bryg. mgr inż. Sławomir Grudziński.
- Strażacy, z tej Ciężkiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej HUSAR przechodzili gruntowne i specjalistyczne szkolenia w Nowym Sączu, gdzie znajduje się największy tego typu ośrodek w kraju. Tu, na poligonie doświadczalnym, który przypomina teren po trzęsieniu ziemi czy po wybuchu uczyli się lokalizować osobę uwięzioną w gruzach - mówi mł. bryg. mgr inż. Sławomir Grudziński. Twitter/ABartkowiak_PSP
- Ta sytuacja wymaga ogromnej pracy, bo tu nie zawalił się jeden budynek a wiele. I to, na ogromnej powierzchni. A pod tymi gruzami znalazło się mnóstwo istnień ludzkich, które zostały nimi przysypane. Dlatego polscy strażacy, gdy tylko przylecieli na miejsce katastrofy od razu – z marszu, rozpoczęli akcję ratowniczą, bo tu naprawdę liczy się czas - mówi w rozmowie z „Gazetą Pomorską” mł. bryg. mgr inż. Sławomir Grudziński zastępca komendanta miejskiego PSP w Toruniu, koordynator ds. działań poszukiwawczo-ratowniczych w Kujawsko-Pomorskiem.

W naszym województwie, był pan pierwszym wieloletnim dowódcą specjalistycznej grupy poszukiwawczo-ratowniczej PSP w Chełmży. Czym się ona zajmuje?
Najczęściej są to katastrofy budowlane powstałe po wybuchu, w budynkach mieszkalnych lub obiektach produkcyjnych. Nie tak dawno w Bydgoszczy wyciągaliśmy spod gruzu, mieszkankę domu jednorodzinnego. Z kolei w Toruniu – po wybuchu gazu z instalacji, zapadł się niezamieszkały budynek. Tu sprawdzaliśmy, czy wówczas nie było w nim jakiś osób. W tej sprawie cały czas policja prowadzi postępowanie. Takimi właśnie zdarzeniami zajmuje się ta jedyna w województwie, grupa poszukiwawczo-ratownicza PSP w Chełmży. Zanim na miejsce dojadą inne grupy, te które posiadają psy ratownicze.

Strażak z naszego regionu o polskiej misji w Turcji: - Tu naprawdę liczy się czas
KM PSP W TORUNIU

Sławomir Grudziński zastępca komendanta miejskiego PSP w Toruniu

Spójrzmy teraz na dotkniętą trzęsieniem ziemi Turcję, dokąd udali się polscy strażacy…
Ta sytuacja wymaga ogromnej pracy, bo tu nie zawalił się jeden budynek a wiele. I to, na ogromnej powierzchni. A pod tymi gruzami znalazło się mnóstwo istnień ludzkich, które zostały nimi przysypane. Dlatego polscy strażacy, gdy tylko przylecieli na miejsce katastrofy od razu – z marszu, rozpoczęli akcję ratowniczą, bo tu naprawdę liczy się czas.

Taką akcję jak się organizuje?
W tym przypadku dużą rolę odgrywają psy, które polscy strażacy zabrali ze sobą. To one - w pierwszej kolejności, przeczesują tę ogromną, zagruzowaną powierzchnię. Podzieloną na mniejsze obszary tzw. areały po to, żeby uratować jak najwięcej osób. I w tych mniejszych przestrzeniach - krok po kroku, psy szukają zapachu człowieka. Jeśli go wstępnie zlokalizują, to strażacy precyzują jego miejsce pobytu za pomocą geofonu.

Jak działa?
Geofon to bardzo czuły czujnik, w zasadzie rodzaj sejsmografu o wysokiej odporności mechanicznej dzięki czemu reaguje nawet na minimalne drgania podłoża. I jeśli uwięziony w tych gruzach człowiek poruszy się, zastuka kamykiem o kamień to urządzenie ten sygnał, dźwięk zarejestruje. Operator urządzenia określi, czy nie jest to dźwięk naturalny typu kapanie wody, tylko że to ktoś uderza celowo. W takich akcjach strażacy często proszą przysypaną osobę, żeby na przykład zastukała trzy razy i jeśli tak zrobi to mają potwierdzenie, że jest ona zlokalizowana w tym konkretnym miejscu. I, że trzeba ją ratować.

Czyli co konkretnie robią?
Budynek - w wyniku trzęsienia ziemi, składa się tworząc zwykle przestrzenie, w których mogą pozostać żywe osoby. Podczas takiej akcji ratowniczej udrażnia się dostęp do tych uwięzionych w gruzowisku, czyli tworzy się tunel, którego konstrukcję – jednocześnie się stabilizuje. Wykorzystując elementy drewniane, jak również podnośniki hydrauliczne, aby nie doszło do wtórnych zawaleń, które mogą być również zagrożeniem dla samych ratowników. A jeśli, na drodze tego budowanego tunelu pojawi się płyta, to się ją przebija. Do tego służą różnego rodzaju wiertnice, młoty pneumatyczne, delikatne piły do stali i betonu. Mimo, że urządzenia te powodują niewielkie drgania, to nie stanowią zagrożenia dla tych tworzonych tuneli, bo ich konstrukcja jest już na tyle ustabilizowana, że się one nie zapadną. W trakcie tych prac, każde działania strażaków są z taką uwięzioną osobą w miarę możliwości konsultowane. Cały czas następuje wymiana informacji o tym, co robią strażacy, żeby ją uratować jak i o tym, co - w wyniku ich pracy, dzieje się o wokół tego zasypanego człowieka.

A jeśli pies da sygnał, że w danej przestrzeni jest uwięziony człowiek, ale nie ma z jego strony żadnego odzewu, to co wtedy?
To może oznaczać, że w danym miejscu znajduje się osoba nieprzytomna, bo pies – ratownik reaguje tylko na człowieka żywego. W takiej sytuacji, my strażacy szukamy w ciemno. Staramy się podnosić stopniowo wszystkie te elementy, które tę osobę przysypały. Do samego końca, aż ją znajdziemy. Wiadomo, że w takich akcjach liczy się czas. Po trzęsieniu ziemi, do jakiego doszło teraz w Turcji i Syrii ważna była przede wszystkim ta pierwsza doba, bo z każdą godziną – niestety, organizm ludzki jest coraz bardziej wycieńczony. Bez jedzenia i picia, ma coraz mniejsze szanse na przeżycie. Dodatkowo, jest tam teraz zima. Panuje niższa temperatura, która też utrudnia akcję ratowniczą i jest zagrożeniem dla życia samych poszkodowanych.

Do Turcji poleciała Polska Ciężka Grupa Poszukiwawczo – Ratownicza HUSAR. Jakie przygotowanie mają strażacy, którzy ją tworzą?
Strażacy, z tej Ciężkiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej HUSAR przechodzili gruntowne i specjalistyczne szkolenia w Nowym Sączu, gdzie znajduje się największy tego typu ośrodek w kraju. Tu, na poligonie doświadczalnym, który przypomina teren po trzęsieniu ziemi czy po wybuchu uczyli się lokalizować osobę uwięzioną w gruzach. Tego, jak dojść do niej i ją uratować. Także stabilizacji konstrukcji, przebijania ścian czy usuwania gruzowiska w taki sposób, aby nie zagrażało ono poszukiwanemu. A także używania geofonów, czy innego sprzętu lokalizacyjnego. Właśnie te wszystkie pozyskane na szkoleniach umiejętności, polscy strażacy wykorzystują i stosują teraz, podczas tej akcji w Turcji. Każdy z nich ma taką samą wiedzę a to w praktyce oznacza, że podczas akcji ratunkowej każdy wie, jak postępować. Jak się zachować, jaki podać sprzęt… To wszystko buduje duże zaufanie do siebie. W ogóle, w Polsce, strażackie grupy poszukiwawczo-ratownicze, które także szkolą się w Nowym Sączu, dzielą się na grupę A czyli podstawową, która zajmuje się lokalizacją osób zasypanych, uwięzionych pod ziemią i taką jest nasza wojewódzka z Chełmży. Grupę B – ją z kolei tworzą przewodnicy z psami. I na grupę C, tzw. ciężką – w jej skład wchodzą strażacy z urządzeniami lokalizacyjnymi, sprzętem budowlanym i z psami. Zajmują się kompleksowo działaniami ratowniczymi, w takich sytuacjach jaką mamy obecnie w Turcji. HUSAR - to międzynarodowe określenie tej ciężkiej grupy. Jest jeszcze MUSAR, czyli grupa średnia – tworzy ją po prostu mniejsza ilość osób, sprzętu i ratowniczych psów jadących do akcji ratowniczej.

Po raz kolejny słyszymy, że strażacy polscy - także w takich akcjach, należą do najlepszych na świecie…
To wynika z bardzo dobrego przygotowania, w ogóle polskich strażaków. Ale też, z naszej polskiej mentalności. My po prostu walczymy do końca… Nigdy się nie poddajemy, może i stąd taka opinia. Charakteryzuje nas opanowanie, empatia, ale też mamy dużo siły wewnętrznej choć nie zawsze – niestety, uda się nam uratować w takich akcjach, człowieka żywego. Poza tym, jesteśmy bardzo dobrze wyszkoleni. Ci strażacy, z grupy HUSAR zdobyli już ogromne doświadczenie w takich akcjach ratunkowych, bo wcześniej byli również w Turcji, w Bejrucie czy na Haiti. Życzę chłopakom, aby teraz dotarli do jak największej liczby przysypanych osób. I tak już sama ta akcja jest ich ogromnym sukcesem, bo dotąd żadna z naszych wcześniejszych misji ratunkowych nie uratowała tylu uwięzionych w gruzach, istnień ludzkich. Miejmy nadzieję, że to jeszcze nie koniec.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska