W naszym województwie, był pan pierwszym wieloletnim dowódcą specjalistycznej grupy poszukiwawczo-ratowniczej PSP w Chełmży. Czym się ona zajmuje?
Najczęściej są to katastrofy budowlane powstałe po wybuchu, w budynkach mieszkalnych lub obiektach produkcyjnych. Nie tak dawno w Bydgoszczy wyciągaliśmy spod gruzu, mieszkankę domu jednorodzinnego. Z kolei w Toruniu – po wybuchu gazu z instalacji, zapadł się niezamieszkały budynek. Tu sprawdzaliśmy, czy wówczas nie było w nim jakiś osób. W tej sprawie cały czas policja prowadzi postępowanie. Takimi właśnie zdarzeniami zajmuje się ta jedyna w województwie, grupa poszukiwawczo-ratownicza PSP w Chełmży. Zanim na miejsce dojadą inne grupy, te które posiadają psy ratownicze.

Sławomir Grudziński zastępca komendanta miejskiego PSP w Toruniu
Spójrzmy teraz na dotkniętą trzęsieniem ziemi Turcję, dokąd udali się polscy strażacy…
Ta sytuacja wymaga ogromnej pracy, bo tu nie zawalił się jeden budynek a wiele. I to, na ogromnej powierzchni. A pod tymi gruzami znalazło się mnóstwo istnień ludzkich, które zostały nimi przysypane. Dlatego polscy strażacy, gdy tylko przylecieli na miejsce katastrofy od razu – z marszu, rozpoczęli akcję ratowniczą, bo tu naprawdę liczy się czas.
Taką akcję jak się organizuje?
W tym przypadku dużą rolę odgrywają psy, które polscy strażacy zabrali ze sobą. To one - w pierwszej kolejności, przeczesują tę ogromną, zagruzowaną powierzchnię. Podzieloną na mniejsze obszary tzw. areały po to, żeby uratować jak najwięcej osób. I w tych mniejszych przestrzeniach - krok po kroku, psy szukają zapachu człowieka. Jeśli go wstępnie zlokalizują, to strażacy precyzują jego miejsce pobytu za pomocą geofonu.
Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Jak działa?
Geofon to bardzo czuły czujnik, w zasadzie rodzaj sejsmografu o wysokiej odporności mechanicznej dzięki czemu reaguje nawet na minimalne drgania podłoża. I jeśli uwięziony w tych gruzach człowiek poruszy się, zastuka kamykiem o kamień to urządzenie ten sygnał, dźwięk zarejestruje. Operator urządzenia określi, czy nie jest to dźwięk naturalny typu kapanie wody, tylko że to ktoś uderza celowo. W takich akcjach strażacy często proszą przysypaną osobę, żeby na przykład zastukała trzy razy i jeśli tak zrobi to mają potwierdzenie, że jest ona zlokalizowana w tym konkretnym miejscu. I, że trzeba ją ratować.
Czyli co konkretnie robią?
Budynek - w wyniku trzęsienia ziemi, składa się tworząc zwykle przestrzenie, w których mogą pozostać żywe osoby. Podczas takiej akcji ratowniczej udrażnia się dostęp do tych uwięzionych w gruzowisku, czyli tworzy się tunel, którego konstrukcję – jednocześnie się stabilizuje. Wykorzystując elementy drewniane, jak również podnośniki hydrauliczne, aby nie doszło do wtórnych zawaleń, które mogą być również zagrożeniem dla samych ratowników. A jeśli, na drodze tego budowanego tunelu pojawi się płyta, to się ją przebija. Do tego służą różnego rodzaju wiertnice, młoty pneumatyczne, delikatne piły do stali i betonu. Mimo, że urządzenia te powodują niewielkie drgania, to nie stanowią zagrożenia dla tych tworzonych tuneli, bo ich konstrukcja jest już na tyle ustabilizowana, że się one nie zapadną. W trakcie tych prac, każde działania strażaków są z taką uwięzioną osobą w miarę możliwości konsultowane. Cały czas następuje wymiana informacji o tym, co robią strażacy, żeby ją uratować jak i o tym, co - w wyniku ich pracy, dzieje się o wokół tego zasypanego człowieka.
A jeśli pies da sygnał, że w danej przestrzeni jest uwięziony człowiek, ale nie ma z jego strony żadnego odzewu, to co wtedy?
To może oznaczać, że w danym miejscu znajduje się osoba nieprzytomna, bo pies – ratownik reaguje tylko na człowieka żywego. W takiej sytuacji, my strażacy szukamy w ciemno. Staramy się podnosić stopniowo wszystkie te elementy, które tę osobę przysypały. Do samego końca, aż ją znajdziemy. Wiadomo, że w takich akcjach liczy się czas. Po trzęsieniu ziemi, do jakiego doszło teraz w Turcji i Syrii ważna była przede wszystkim ta pierwsza doba, bo z każdą godziną – niestety, organizm ludzki jest coraz bardziej wycieńczony. Bez jedzenia i picia, ma coraz mniejsze szanse na przeżycie. Dodatkowo, jest tam teraz zima. Panuje niższa temperatura, która też utrudnia akcję ratowniczą i jest zagrożeniem dla życia samych poszkodowanych.
Do Turcji poleciała Polska Ciężka Grupa Poszukiwawczo – Ratownicza HUSAR. Jakie przygotowanie mają strażacy, którzy ją tworzą?
Strażacy, z tej Ciężkiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej HUSAR przechodzili gruntowne i specjalistyczne szkolenia w Nowym Sączu, gdzie znajduje się największy tego typu ośrodek w kraju. Tu, na poligonie doświadczalnym, który przypomina teren po trzęsieniu ziemi czy po wybuchu uczyli się lokalizować osobę uwięzioną w gruzach. Tego, jak dojść do niej i ją uratować. Także stabilizacji konstrukcji, przebijania ścian czy usuwania gruzowiska w taki sposób, aby nie zagrażało ono poszukiwanemu. A także używania geofonów, czy innego sprzętu lokalizacyjnego. Właśnie te wszystkie pozyskane na szkoleniach umiejętności, polscy strażacy wykorzystują i stosują teraz, podczas tej akcji w Turcji. Każdy z nich ma taką samą wiedzę a to w praktyce oznacza, że podczas akcji ratunkowej każdy wie, jak postępować. Jak się zachować, jaki podać sprzęt… To wszystko buduje duże zaufanie do siebie. W ogóle, w Polsce, strażackie grupy poszukiwawczo-ratownicze, które także szkolą się w Nowym Sączu, dzielą się na grupę A czyli podstawową, która zajmuje się lokalizacją osób zasypanych, uwięzionych pod ziemią i taką jest nasza wojewódzka z Chełmży. Grupę B – ją z kolei tworzą przewodnicy z psami. I na grupę C, tzw. ciężką – w jej skład wchodzą strażacy z urządzeniami lokalizacyjnymi, sprzętem budowlanym i z psami. Zajmują się kompleksowo działaniami ratowniczymi, w takich sytuacjach jaką mamy obecnie w Turcji. HUSAR - to międzynarodowe określenie tej ciężkiej grupy. Jest jeszcze MUSAR, czyli grupa średnia – tworzy ją po prostu mniejsza ilość osób, sprzętu i ratowniczych psów jadących do akcji ratowniczej.
Po raz kolejny słyszymy, że strażacy polscy - także w takich akcjach, należą do najlepszych na świecie…
To wynika z bardzo dobrego przygotowania, w ogóle polskich strażaków. Ale też, z naszej polskiej mentalności. My po prostu walczymy do końca… Nigdy się nie poddajemy, może i stąd taka opinia. Charakteryzuje nas opanowanie, empatia, ale też mamy dużo siły wewnętrznej choć nie zawsze – niestety, uda się nam uratować w takich akcjach, człowieka żywego. Poza tym, jesteśmy bardzo dobrze wyszkoleni. Ci strażacy, z grupy HUSAR zdobyli już ogromne doświadczenie w takich akcjach ratunkowych, bo wcześniej byli również w Turcji, w Bejrucie czy na Haiti. Życzę chłopakom, aby teraz dotarli do jak największej liczby przysypanych osób. I tak już sama ta akcja jest ich ogromnym sukcesem, bo dotąd żadna z naszych wcześniejszych misji ratunkowych nie uratowała tylu uwięzionych w gruzach, istnień ludzkich. Miejmy nadzieję, że to jeszcze nie koniec.