MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Styl życia. Doktor Hania Sokołowska popłynęła poza bałtycki horyzont

Marek Weckwerth
Marek Weckwerth
Sportografia.pl HS
Tydzień temu morze pokonała wpław, w sztafecie z przyjaciółmi -triathlonistami z Warszawy. Projekt nosił nazwę "Poza Horyzont - Cross Baltic Challenge 2018". Ona jedyna była z Bydgoszczy.

Hanna Sokołowska (dla przyjaciół Hania) jest lekarzem weterynarii, absolwentką Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie. Pracuje w przychodni weterynaryjnej "Animal Care Complex" w Bydgoszczy, rodzinnej, bo prowadzonej przez nią, jej dwie siostry Elżbietę Taczkowską i Agnieszkę Chodera oraz ich serdeczną przyjaciółkę - Annę Szczecką-Urbanowską.

- Jestem specjalistką od chorób psów i kotów, lekarzem, który - jak mówię - zszedł na psy - śmieje się Hanna Sokołowska. - Ten zawód uprawiam z niezmienną pasją od prawie 30 lat. Śmieję się, że przychodząc do pracy, powinnam kupować bilet niczym do kina czy teatru - bo to duża frajda pracować z ludźmi i zwierzętami. W gabinecie mam do czynienia z lepszą odmianą ludzkości.

Z deszczu do wody

Drugą pasją pani doktor jest sport - pływanie, jazda na rowerze i bieganie, czyli - gdy połączyć je w jedno - triathlon.
"Cross Baltic Challenge 2018", czyli przepłynięcie z Kołobrzegu do szwedzkiego miasta Kaseberga, to jej ostatni wyczyn dokonany w towarzystwie przyjaciół z warszawskiego klubu triathlonowego "Kuźnia Triathlonu". Ale jej przygoda ze sportem zaczęła się naprawdę dawno...

- Gdy miałam 6 lat, panicznie bałam się wody. Bałam się nawet jak padał deszcz! Mój tata stwierdził, że skoro tak, to muszę się nauczyć pływać i posłał mnie na naukę pływania - wspomina Hanna Sokołowska. - Trochę mnie do tego przymuszono, ale zaczęłam sobie coraz lepiej radzić i od trzeciej klasy podstawówki zaczęłam nawet pływać wyczynowo na basenie bydgoskiej "Astorii".

Potem na kilka lat Hania trafiła do kadry narodowej. Przez trzy klasy szkoły średniej trenowała w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Krakowie. Z pływaniem musiała się rozstać podczas studiów w Olsztynie, ale po ich ukończeniu wróciła do Bydgoszczy, aby zająć się leczeniem zwierząt i pływać.

Z pływaniem i ogólnie ze sportem nie zerwała.

Kara za palenie, papieros w nagrodę

- Paliłam papierosy przez 28 lat - przyznaje. - Miałam taki system, że biegłam do pracy za karę - za to, że palę. W nagrodę za to, że dobiegłam - zapalałam sobie. Wtedy jeszcze nie startowałam w zawodach. To robię od 6 lat, od kiedy rzuciłam palenie i zainteresowałam się triathlonem.

Pani Hanna przystąpiła do warszawskiej grupy "Kuźnia Triathlonu". Jak znajduje czas na trening, skoro tak zajmujące jest leczenie zwierząt?

- Szczerze mówiąc nie znajduje czasu na trening. Ten trening po prostu wciskam na siłę w harmonogram dnia - wyjaśnia sportsmenka. - Treningi trudno ująć w codzienną, sztywną ramę, choć te z reguły wyznaczają mi rytm tygodnia. Ujmę to tak: wiem, że jest wtorek albo czwartek, bo wtedy biegam. Rowerem jeżdżę najczęściej w weekendy i w środę do pracy. Mieszkam w podnakielskim Gorzeniu, ale to za blisko, aby zrobić dobry trening i dlatego jeżdżę dookoła, także po to, żeby nie było nudno. Mam bardzo dobrze objeżdżoną całą okolicę - po Kcynię, Szubin, Więcbork, Mroczę. Wstaję o godzinie 6, idę spać o 22. Czasem trening udaje mi się zrobić rano, czasem wieczorem, a czasem "wyskakuję" z pracy na godzinę. Staram się to wszystko poukładać jak należy.

Hanna Sokołowska jeździ tzw. rowerem czasowym, odmianą szosowego. Jeździ szybko. Zdarza się jej przyjeżdżać do pracy w Bydgoszczy rowerem górskim, zwłaszcza gdy zapowiadany jest deszcz. "Góral" ma błotniki i dzięki temu nie jest cała mokra.

Rok przygotowań

A jak wyglądały treningi przygotowujące do przepłynięcia Bałtyku?

- Trenowaliśmy z przyjaciółmi około rok - opowiada triathlonistka. - Mamy trenera, który na co dzień rozpisywał nam zadania do wykonania, te biegowe, rowerowe i na basenie, co i ile mamy wykonać i w jakim tempie. Dokładne wytyczne dostawałam w aplikacji internetowej.

Były też dwa treningi na morzu: w sierpniu ubiegłego roku na wysokości Władysławowa i trzy tygodnie przez właściwą próbą w Kołobrzegu. Kapitan łodzi eskortującej pływaków podczas drugiego treningu musiał przerwać trening, bo wiatr i fala były już zbyt niebezpieczne. Kuter mógł wpłynąć na zawodników. Ci wiedzieli, że jeśli takie warunki wystąpią podczas właściwej próby przepłynięcia morza, to popsują całą roczną pracę. Wejście na pokład choćby na chwilę spowodowałoby automatycznie przerwanie płynięcia.

Uczestnicy wyprawy "Poza horyzont" (trzy kobiety i trzech mężczyzn) byli w gotowości do startu już dwa tygodnie przed sygnałem trenera. Ten każdego dnia analizował prognozy pogody, by wybrać najlepszą. Byli spakowani i ani na chwilę nie rozstawali się z telefonami komórkowymi. Pani Hania wiedziała, że 4 godziny po wyjeździe grupy z Warszawy, miała się do niej dosiąść w Bydgoszczy i dalej prosto do Kołobrzegu.

Bałtyk gładki ja stół

"Kuźnia Triathlonu" rzuciła wyzwanie Bałtykowi 24 lipca tego roku na plaży w Kołobrzegu.

- To ja rozpoczynałam sztafetę z kołobrzeskiej plaży, co było dla mnie wielkim wyróżnieniem - przyznaje z uśmiechem Sokołowska.
Pływaków eskortowała łódź motorowa "James Cook", która na co dzień wozi wędkarzy na połowy dorszy. W sierpniu ubiegłego roku ta sama łódź zabezpieczała wyczyn Sebastiana Karasia, który jako pierwszy w historii pływak pokonał wpław Bałtyk na trasie Kołobrzeg - Bornholm (100 km).

PŁYWANIE. Korespondencyjne Mistrzostwa Polski dzieci 10-11 lat w pływaniu

- Na naszej trasie mieliśmy wprost rewelacyjną aurę! - wspomina pływaczka z Bydgoszczy. - Co prawda były momenty, gdy mocniej zawiewał wiatr, ale i tak nie był dokuczliwy. Woda była wyjątkowo ciepła jak na Bałtyk. Pojawiały się chłodniejsze prądy wody, ale płynęliśmy w piankach triathlonowych, więc było komfortowo.

10 razy

Po każdym wyjściu z wody na pokład (po godzinnym płynięciu) zawodnik był badany przez lekarza lub ratownika medycznego i odpoczywał przez 5 godzin. W tym czasie trzeba było się przespać, uzupełnić kalorie i pogadać, bo samo płynięcie było nudne.

- Do wody wchodziłam przez te ponad dwa dni płynięcia - 10 razy. Moja średnia prędkość wyniosła 3-3,5 kilometry na godzinę - wylicza bydgoszczanka i dodaje, że wcale nie była zmęczona.

Grupa dotarła na szwedzkie wybrzeże w mieście Kaseberga pod 2 dniach, 7 godzinach i 34 minutach.
Po tym niezwykłym wyczynie panią Hannę przywitali koledzy z sąsiedniej Gorzeniowi wsi - z Kaźmierowa, wywieszając baner z napisem: "Witamy po naszej stronie horyzontu".

Enea Bydgoszcz Triathlon - pierwszy dzień emocjonującej rywalizacji [zdjecia]

- Miałam łzy w oczach. To było fantastyczne przeżycie, poparte oczywiście chlebem i solą, smalcem i ogórkami- wspomina - bohaterka wyczynu. I już planuje następny sportowy wyczyn - już w tę niedzielę w Gdyni. To połówka Iron-Mana. Do przepłynięcia w Bałtyku prawie 2 km , 90 km na rowerze i półmaraton do przebiegnięcia.

Złamany paznokieć?!

- Mam swoje lata, jestem ’ 65 rocznik, i pewnie wiele tak wspaniałych rzeczy mi się już nie zdarzy - zastanawia się triathlonistka. - Fajnie jest uprawiać jakiś sport dopóki można. W życiu ważne jest, aby nie było zmarnowane. Jedna z moich koleżanek mówi - i zgadzam się z nią - że sport jest megaoczyszczający. Dzięki tej aktywności do życia podchodzi się z dużym dystansem i małe rzeczy nas nie dotyczą. Czasem rozmawiam ze znajomymi i po pewnym czasie stwierdzam, że to o czym mówimy do, jest mało istotne. Problem jest wtedy, gdy ktoś ma chore dziecko, sam jest poważnie chory. A rozmowy o tym, że komuś złamał się paznokieć albo ma niedopasowaną czapkę, to są naprawdę rzeczy, które nie powinny zajmować człowieka czynu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska