Jeśli prawdą jest, że dobre uczynki do nas wracają, to spora grupa mieszkańców powiatu świeckiego zasłużyła wczoraj na bonus od losu.
Już przed godziną 10 na boisku Gimnazjum w Laskowicach pojawili się pierwsi chętni do tego, aby znaleźć się w bazie potencjalnych dawców szpiku.
Niedzielna rejestracja była finałem, prowadzonej na wyjątkowo szeroką skalę, akcji mającej pomóc Annie Kruszczyńskiej, 31-letniej mieszkance Laskowic, u której w lipcu tego roku zdiagnozo-wano ostrą białaczkę.
Wprawdzie istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że tak blisko uda się znaleźć "genetycznego bliźniaka", ale już całkiem spore, że gdzieś w Polsce lub na świecie jest ktoś, kto dostanie szansę na powrót do zdrowia. - Od 2009 roku pobrano komórki macierzyste lub szpik od 710 osób - tłumaczy Marek Makowski, który nadzorował rejestrację w Laskowiach z ramienia Fundacji DKMS. - Niezwykłe jest jednak to, że aż 350 przypadków miało miejsce w tym roku. To efekt rozrastającej się w szybkim tempie naszej bazy danych. Im będzie ona obszerniejsza, tym większe prawdopodobieństwo, że chory znajdzie odpowiedniego dawcę.
Wielkie zrozumienie dla chorego
Barbara Kwiatkowska z Jeżewa, która znalazła czas, aby w niedzielne popołudnie pojawić się w laskowickim gimnazjum i wypełnić niezbędne dokumenty, nie ma wątpliwości co do tego, jak zachowałaby się, gdyby otrzymała telefon, że jej szpik może uratować czyjeś życie. - Mam ciężko chorego brata i wiem, jak bardzo nadziei na wyzdrowienie trzymają się ludzie zmagający z nowotworem - podkreśla. - Byłabym szczęśliwa, gdybym mogła komuś pomóc w tak ważnej sprawie. Dlatego mimo tego, że jestem młodą matką, wyrwałam się pomiędzy karmieniami, żeby zarejestrować się.
Specjalnie do Laskowic przyjechał ze Świecia Jan Kocik. On też zapewnia, że w jego przypadku rejestracja nie jest tylko efektownym gestem, lecz chęcią niesienia ratunku chorym na białaczkę.
- Niedawno przeszedłem dość poważną operację i wiem, z czym wiąże się walka z chorobą - podkreśla. - Oddanie komuś szpiku nie jest wielkim poświęceniem dla dawcy, dlatego uczyniłbym to bez wahania.
W ciągu zaledwie sześciu godzin w Laskowicach zarejestrowano ponad 400 osób. - Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, iż w tak małej miejscowości znajdzie się aż tyle osób rozumiejących sens naszych działań - mówi pełen podziwu Marek Makowski z DKMS. - Ludziom, którzy zaangażowali się w nagłośnienie tej akcji należą się wielkie słowa uznania. Wykonali wspaniałą robotę.