Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sławek ma propozycję

PAWEŁ KOZŁOWSKI
Firma Jana Trybusa zajmuje się sprzedażą i konfekcją słoików. Właściciel, który jest też wiceprezesem klubu, kupił piłkarzom koszulki. Czy w takiej małej wsi sport może odmienić życie kilkudziesięciu chłopców? Może i to bardzo, udowadniają w Czernej.

Przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Czarni Żagań grają w Pucharze Polski z wielkim Górnikiem Zabrze. Reprezentacja zdobywa awans do turnieju olimpijskiego. W końcu Orły Górskiego ogrywają piłkarskie potęgi w Europie. Futbol w kraju osiąga apogeum popularności. W Czernej, jak pewnie w wielu takich wioskach w Polsce, zawiązuje się klub. Kolegów do działania podrywa Ryszard Motyka - pierwszy kapitan zespołu; chłopak, który dał początek piłce nożnej w Czernej. Powstaje Płomień. Drużyna gra w klasie D, bo taka wtedy nawet istniała, i klasie C. Wszyscy do dziś pamiętają pucharowy pojedynek z Czarnymi Jelenin, którzy grali w A-klasie. A wygrany 3:1 mecz ze Złotnikiem Lubomyśl, kiedy to miejscowi pogonili ich z boiska kosami i nożami, to tak jakby wczoraj się odbył.
- Piłka jednoczyła - twierdzi Marian Kaliński.
- Wtedy piłkarze mogli organizować zabawy i festyny. Remiza strażaków-ochotników, z którą współpracowaliśmy, jako LZS tętniła życiem. Teraz żeby coś dla ludzi zrobić to trzeba mieć osobowość prawną.
Dziesięć lat później w wypadku samochodowym ginie Motyka, część piłkarzy idzie do wojska, inni wyjeżdżają. Sport w Czernej umiera śmiercią naturalną.

Sławek ma propozycję

Początek nowego wieku. Kadra Jerzego Engela zaczyna wygrywać mecze. Jest upragniony awans do mundialu. Młodzi w Czernej znów zaczynają uganiać się za piłką po boisku. Wygrywają turnieje dzikich drużyn w Iłowej. Powraca sport do Czernej. W końcu 16 czerwca tego roku jest zebranie, na którym wybierają władze klubu. Tylko na stanowisku prezesa jest wakat.
- Pod koniec czerwca przyjechał do mnie chrześniak Sławek i mówi, że ma dla mnie propozycję
- wspomina Marian Kaliński. - Nie chciałem się wpierw zgodzić na prezesa. Mówię: Grześ, bo tak Sławka nazywamy, to nie takie proste. Są problemy finansowe, legislacyjne. Przecież najgorzej jest na początku, kiedy trzeba kupić siatki, stroje, zapłacić składki ubezpieczeniowe. Trzeba jeszcze po sądach ganiać, aby klub zarejestrować.
Wujek w końcu dał się przekonać i po trzech tygodniach przyjechał do Czernej na spotkanie. Klub nie nazywał się już Płomień tylko Trysło.

Wszystko przez ustawę

Zarejestrowanie klubu kosztuje 500 zł. W Czernej nie mięli tyle pieniędzy. Więc, żeby nie ponosić opłat w starostwie żagańskim zgłosili Uczniowski Klub Sportowy. Funkcjonuje on jako stowarzyszenie. W mającej 320 mieszkańców wsi chcą mieć kilka sekcji sportowych. Na razie jest piłka nożna, raczkuje tenis stołowy. Ma być także sekcja turystyczna i szachowo-warcabowa. Klub powstał praktycznie z niczego. Jedynej rzeczy, której nie brakowało miejscowym jest zapał. Budżet Trysła to składki członków i pieniądze z prywatnych kieszeni. Co do finansów prezes Kaliński nie ma wątpliwości dlaczego takie kłopoty przeżywa sport wiejski.
- Wszystko przez ustawę, która zabrania reklamować się browarom. To największa głupota - mówi i dodaje stanowczo, że finansowanie sportu to reakcja łańcuchowa: - Gdyby browary dawały pieniądze na wielki sport, to na ten wiejski byłoby więcej z budżetu państwa, który z kolei byłby odciążony.

Prawa Kalińskich

W drużynie jest 36 piłkarzy, 11 z nich to juniorzy. Z Czernej gra ich 20. Pozostali przyszli z pobliskich zespołów: Budowlanych Gozdnica, Piasta Iłowa, Leśnika Wymiarki. Kilku piłkarzy to żołnierze z żagańskiej jednostki, są uczniowie. Okazuje się, że prezes to nie jedyny Kaliński w klubie. Jest jeszcze Darek - prawy obrońca, Marcin, który ma problemy z przebiciem się do składu, Ryszard - bramkarz, Sławek - pomocnik, Heniu - obrońca, a ostatnio chce grać także Krzysiek Kaliński. Przyniósł już wszystkie papiery potrzebne do rejestracji.
- Tylko Rysiu nie jest z rodziny - mówi prezes Marian. - Jednak gdyby sięgnąć dalej, to pewnie by się okazało, że też jest z familii.
Od Kalińskich po części też jest Marek Szymański, 26-latek, który strzelił w rundzie jesiennej najwięcej bramek. Marek to szwagier Sławka.
- Tak się złożyło, że podczas meczów na
prawej stronie walczą sami Kalińscy - mówi Marek. - Na obronie Darek, na pomocy Sławek, a ja
w ataku.

Walka z pokemonami

Piłkarze twierdzą, że we wsi wszystko zmieniło się, jak drużyna zaczęła grać.
- Co robiliśmy wcześniej w wolnych chwilach? Szwędaliśmy się od mostu do mostu, przesiadywaliśmy na przystanku - mówi Darek. - Teraz już tak nie jest.
- Bo widzisz, najważniejsze jest, żeby ci chłopcy mieli jakieś zajęcie, żeby mogli gdzieś rozładować swoją energię - mówi do mnie M. Kaliński. - Nie mogą tak chodzić i pić pokemonów. Wiesz, pokemon to takie wino w kartoniku.
M. Kaliński i J. Trybus wiedzą, co zrobić, żeby młodzi już od mostu do mostu nie chodzili. Muszą reaktywować świetlicę. Snują plany, aby stowarzyszenie otworzyło tam klub. Może dwie, trzy osoby znalazłyby tam pracę, może dzięki niemu zarobiliby na obóz treningowy. Będą o to walczyć. Zwłaszcza teraz, bo J. Trybus został radnym.
- Wszystko zapowiada się wspaniale - kończy prezes Kaliński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska