https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Świat na głowie

małgorzata święchowicz małgorzata.świę[email protected]
Każdy chce wejść donajnowszego domu Czapiewskiego. Chce zobaczyć, a może przypomnieć sobie, jak to jest, gdy wszystko wokół człowieka wywrócone do góry nogami.
Każdy chce wejść donajnowszego domu Czapiewskiego. Chce zobaczyć, a może przypomnieć sobie, jak to jest, gdy wszystko wokół człowieka wywrócone do góry nogami. Fot. Autorka
Postawił dom do góry nogami. O matko. O rany. O cholera. Każdy, kto wejdzie do tego domu, chce wyjść jak najszybciej.

Dom nowiutki, przewrócony, wśród wysokich sosen i brzóz.
Po jakiego diabła on, Daniel Czapiewski, to zrobił? Postawił dom na dachu i patrzy, jak ludzie męczą się wchodząc, jak stękają, jęczą.
Nie chce, żeby traktowali dom, niczym plac zabaw. Nie dla rozrywki to zrobił, nie dla śmiechu.

Początkowo myślał, że przewrócony dom trzeba byłoby zbudować tuż przy Stoczni Gdańskiej. Byłby to i symbol, i hołd złożony stoczniowcom za to, że wywrócili system komunistyczny do góry nogami, a więc wszystkim nam pozwolili zyskać właściwą perspektywę, stanąć pewnie, podnieść głowę. Wtedy zaczęło spełniać się marzenie Polaków o domu z solidnym fundamentem. Ale teraz, jak zauważa Czapiewski, wszystko znów zaczyna się chwiać. Jakby padł na nas cień starego, przewróconego domu, a ludzie już zapomnieli, jak ciężko było żyć w tamtych złych czasach, gdy wszystko było na opak, nie na swoim miejscu.

Czapiewski - rosły czterdziestolatek, ma żonę, dwójkę dzieci, nadciśnienie (mama, emerytowana nauczycielka, zawsze mu powtarza: Danek, zadbaj o zdrowie, daj już sobie spokój). Prowadzi dużą firmę w Szymbarku, i to, przy jego nadciśnieniu, już by wystarczyło. A on się angażuje. Zaprasza ludzi ze świata, albo sam w świat wyjeżdża. Ma takie pomysły, jakich przed nim jeszcze nikt nie miał.
- I ja, oczywiście, jestem dumna - mówi matka. - Ale chciałabym, żeby pomyślał o zdrowiu, o rodzinie, bo wciąż nie ma czasu.

Stołypinki w lesie
W Szymbarku stoi już chata kaszubska z XVIII wieku przeniesiona po kawałku z Wilanowa (gmina Przodkowo). Jest Dom Sybiraka (jedyny w Polsce, podarowany Czapiewskiemu przez polską wspólnotę ze wsi Zapleskino - 360 kilometrów na północny wschód od Irkucka, ale poradził sobie, przetransportował). Dom, razem z ziemianką, podobną do tych, w których żyli polscy zesłańcy, Czapiewski postawił w szymbar-skim lesie. Niech przypominają polskie dzieje twardymi pryczami, popękanym piecem, skórą z niedźwiedzia, zdjęciami buta pokrytego uranowym pyłem. Do tego powiesił tu widoki z Kołymy, z gór Chaman Daban. Dołożył kartki pocztowe: "Kochana Ewo, jestem w Sowietach... Ostaszków, 29 grudnia, 1939."
Na wschód jechało się w tłoku - po pięćdziesiąt osób w wagonie więziennym zwanym stołypinką. Czterdziestu w czasie transportu umierało (kto znajdzie się w Szymbarku, może przeczytać wspomnienie Władysława Wickiego z Prokowa-Kartuz).

"Przeciągnęli go później pod ścianę, do kąta. Przerzucili płaszczem bez guzików. Leżał sztywny i stygł. Nikt już więcej na świecie wlec, ni ganiać, nie będzie tych sznurkami okręconych szmat. Tak, w pośmiertnej wygodzie, zdobył kąt na podłodze i wyciągnął się wreszcie na wznak". (Beata Obertyńska, Londyn).

Takich wspomnień tu, w Szymbarku jest dosyć. I są wagony. Ustawili je tu, w lesie, na specjalnie zrobionej bocznicy. Razem z parowozem serii T3-175, który ciągnął transport na front wschodni, a do 1985 roku służył w obwodzie kaliningradz-kim (numer fabryczny 16628).

Wśród drzew w Szymbarku, dzięki zapałowi Czapiewskiego, pełno jest symboli tego, co było. Są jakieś niespotykane na świecie rzeczy i rekordy. Na przykład stara maszyna do łupania drewna firmy Kirchner, skok ostrza 20 centymetrów. Albo karczownik hydrauliczny skonstruowany przez Karola Malsburga.. Mają tu też najdłuższą i najcięższą deskę świata - 1100 kilogramów, 36 metrów i 83 centymetry (przycinanie trwało 9 dni i 16 godzin, trzeba było zużyć 14 pił, ale opłacało się - teraz jest piękny stół). Ten rekordowy pomysł Czapiewskiego znalazł się już w księdze Guinessa. Za jednym zamachem przy desce-stole ugościć można 200 osób. Ale to i tak za mało - gdy Czapiewski organizuje Światowy Zjazd Sybiraków, do Szymbarka przyjeżdża 3 tysiące ludzi.

Jeszcze więcej ściągnęło tu od ostatniej soboty. Wtedy właśnie Czapiewski postanowił uroczyście otworzyć dom przewrócony do góry nogami.
- Ten dom to alegoria źle urządzonego świata - mówi.

Nogi rozstawione,wzrok błędny
Chciał, żeby otwarcie było wyjątkowe, więc zaprosił światowej sławy skrzypka Konstantego Andrzeja Kulkę, kapelę Gedanensis, orkiestry dęte. Wstęgę zgodził się przeciąć Lech Wałęsa, który o Czapiewskim mówi, że jest człowiekiem o nieprzeciętnych zdolnościach i szerokich horyzontach ( a Czapiewski o Wałęsie, że nikt lepiej nie nadawał się do otwarcia domu przewróconego do góry nogami niż ten, kto potrafił przewrócić system).

12 maja, godzina trzynasta, i dom ma numer trzynasty. Zaraz będzie otwarcie. Policja stoi w lesie, kieruje ruchem: osobówki, busy, autobusy. Z Polski, z zagranicy. Pierwsze szacunki mówią, że przyjechało 2,5 tys. osób. Jest Wałęsa, i marszałek województwa, wojewoda, rektor, prorektor, komendant policji, szefowie wielkich firm z Trójmiasta...

Każdy chce wejść do najnowszego domu Czapiewskiego. Zobaczyć, a może przypomnieć sobie, jak to jest, gdy wszystko wokół człowieka wywrócone do góry nogami.
- O matko.
- O rany.
- O cholera.

To pierwsze reakcje po wejściu do przewróconego domu. Wchodzi się przez okno szczytowe. Już w progu każdy zaczyna się chwiać, łapie ścian, belek. Nogi szeroko rozstawione, wzrok błędny. Nad głową telewizor, fotel, tapczan. W oknach doniczki kwiatami w dół.

Schody.
Jeden drugiego podpiera, podciąga.
Komendant policji mówi, że to normalka dla policjanta.
Ale Lech Wałęsa blady. - O kurde...

Tylu ludzi, a wszystkich jakaś niewidzialna siła rzuca na ściany.
- Rzeczywiście, jakieś tu wszystko dziwne - stęka były prezydent RP.
Na piętrze, przy oknie balkonowym, jest stół, przy nim ławy. Wałęsa kurczowo trzyma się stołu, ale nie jest pewien, czy warto przy nim usiąść. Wywali się, nie wywali?
- Krzywy jest - zauważa.

Ale woda w kubku na stole stoi równo.
Może to złudzenie? Może kubek został przyklejony do stołu?
Nie przyklejony?
Czyli stół prawdopodobnie stoi prosto. Ale przecież widać, że stoi krzywo! W dodatku przecież nie na podłodze domu, a na suficie. Do góry nogami w stosunku do okna, firanek, drzwi.

- Piękna aluzja do starych czasów. I do obecnych też - wzdycha prezydent. W końcu siada przy stole, ale ostrożnie, okrakiem, jakby miał zaraz stracić równowagę.
- U siebie w domu jednak czuję się pewniej - mówi Danuta Wałęsowa i z ulgą siada przy stole obok męża. Za nią siada córka Wałęsów. Roześmiana. Fajny dom. Dziwny. Ludzie w nim pionu nie trzymają!

Kto wejdzie, narzeka.
- Mnie się w głowie kręci.
- Mnie jest niedobrze.
Dlaczego człowiek aż tak źle czuje się w przewróconym domu?
- Medycy pewnie by to jakoś wyjaśnili - mówi Wałęsa.
- Może to coś z błędnikiem?
- Może coś z przyciąganiem ziemskim?
- Może szkodzi człowiekowi odniesienie do tego, co za oknem?
- Ciekawe, jak by się tu grało w ping-ponga?
(Wałęsa w śmiech).
- Ciekawe, jak by się uprawiało seks?
(Wałęsa czym prędzej ucieka z przewróconej chałupy).

Bóg się zezłościł
- Miałem nosa - cieszy się Daniel Czapiewski.
Na pomysł postawienia domu do góry nogami wpadł dwa lata temu. Siedział sobie, przy piwku, i po trzecim wymyślił (- Ale może lepiej napiszmy, że po drugim).
Ponoć jest legenda, która mówi, że Bóg zapomniał o Kaszubach, a kiedy mu o tym doniesiono, zesłał im po kawałku tego, co na świecie najładniejsze: zdrowe lasy, trochę gór, trochę morza. Ale zachłanni Kaszubi wciąż zawracali głowę Bogu. - No dobrze, mamy już drzewa, góry i wodę, ale jak mamy tu żyć, co robić? - pytali. Bóg, wytrącony z równowagi, zrzucił im z nieba drewniany dom. Spadając na polanę, dom wbił się kominem w ziemię.

Więc tak naprawdę Czapiewski sięgnął tylko do legendy. Czuł, że w przewróconym domu ludziom będzie niedobrze. Ale nie przypuszczał, że aż tak.
Gdy chałupa była jeszcze w budowie, i pierwszy raz stanął w jej progu, ze zdziwieniem zachwiał się potężnie, a nie był pijany. To wynik odchylenia - dom postawiony na kominie i dachu, z jednej strony "wbity" jest w ziemię bardziej niż z drugiej.

Budowa (kilka razy droższa niż konstruowanie normalnego domu) od początku szła opornie. Nikt tu nie był w stanie pracować dłużej niż trzy godziny. Przyjęli więc system: trzy godziny pracy, jedna godzina przerwy na dojście do siebie. A i tak wszystko im tu było pod górkę. Najlepszy fachowiec tracił głowę i zaczynał budować tak, jakby dopiero się uczył.

- Normalnie taki drewniany dom stawia się w trzy tygodnie - mówi Czapiewski. - A tu budowa ciągnie się już ponad 114 dni. I jeszcze nie wszystko zrobione.
Na uroczyste otwarcie zdążyli wnieść tylko część mebli, nie dokończyli łazienki w socjalistycznym stylu, nie puścili w telewizji propagandowej sieczki, choć planowali. Ledwie uporali się z pomalowaniem belek, tak więc nie wszystkie wyschły i teraz ludzie nie dosyć, że kolebią się na strony, to jeszcze przyklejają do niewyschniętych framug. Gdy z wielkim wysiłkiem dochodzą do szczytu domu, widzą Jana Pawła II, który patrzy na świat przez palce przyłożone do oczu, jakby patrzył przez lornetkę.
- Myślałem, że nic mnie już nie zaskoczy - mówi Wałęsa. A tu proszę, zaskoczył go ten Daniel Czapiewski.

- To człowiek pozytywnie zakręcony, z pomysłami. Trzeba byłoby go pokazać w telewizji - chwali Czapiewskiego.

A Czapiewski mówi, że zmęczył się, na razie chyba nic więcej nie wymyśli. Choć ma już taką jedną wizję: domy przewrócone do góry nogami w różnych miejscach świata. Jeden w pobliżu Kremla, drugi przed Białym Domem, trzeci na Placu Niebiańskiego Spokoju... A może w ogóle we wszystkich stolicach świata?
W każdym razie na pewno tam, gdzie trzeba sobie boleśnie uświadomić, że coś się w życiu ludzi popsuło i coś wymaga naprawy.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska